środa, 6 marca 2019

Rozdział 5



20.02.2019, Innsbruck




Sekundy mijały, a ja wciąż niczym sparaliżowana stałam w jednym miejscu. Z ogromnym niedowierzaniem wpatrując się w postać Michaela. Nie umiałam poruszyć się choćby o milimetr. Za wszelką cenę próbując znaleźć jakiś istotny szczegół, który wskazywałby na moje pomylenie go z kimś łudząco do niego podobnym.
Desperacko złapałabym się nawet jakiejś najmniejszej błahostki, aby tylko moje przypuszczenia się nie potwierdziły. Niestety zamiast tego, im dłużej się mu przypatrywałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że o żadnej pomyłce nie mogło być mowy. 
Wszędzie poznałabym ten uśmiech, którym tyle razy mnie obdarzał podczas ostatnich wspólnie spędzonych dni. Tak samo jak oczy, w które mogłam wpatrywać się nieustannie, gdy godzinami ze sobą rozmawialiśmy.







Wszystko wskazywało więc na to, że od samego początku naszej znajomości z premedytacją mnie okłamywał, bawiąc się przy tym świetnie moim kosztem. Wykorzystując nieznajomość świata, w którym znalazłam się przez przypadek o czym doskonale wiedział. 
Nie potrafiłam zrozumieć, jakim cudem niczego wcześniej nie zauważyłam. Przecież jego częste unikanie rozmów na niektóre tematy, czy dziwne zachowania powinny od dawna dać mi do myślenia. Tymczasem jak ostatnia naiwna, wierzyłam mu w każde jedno słowo, przekonana że jest ze mną w pełni szczery. Po raz kolejny miałam za swoje. Naiwnie się łudząc, że Michael jest inny od dotychczas spotkanych mężczyzn na mojej drodze. Wierzyłam, że stanowi wyjątek, stwarzając sobie mylny obraz jego osoby. Niepotrzebnie go idealizując i obdarzając ciepłymi uczuciami. 






Nie chciałam dłużej na niego patrzeć, rozmawiającego sobie w najlepsze z jednym z austriackich zawodników, z którym prawdopodobnie stanowił też jedną drużynę. Ani tym bardziej mieć z nim cokolwiek od tej pory wspólnego. 
Czas było definitywnie zakończyć naszą znajomość. Trwanie w kolejnej opartej na kłamstwie relacji, zwyczajnie nie miało sensu. 

Niewiele więc myśląc, odwracam się za siebie z zamiarem wrócenia z powrotem do Sophie. To wszystko wydawało mi się kiepskim żartem, jednak mi wcale nie było do śmiechu.





- Tak szybko wróciłaś? - Sophie odwraca się w moją stronę, bardzo szybko zauważając, że nie najlepiej wyglądam. Zbyt dobrze mnie znała, abym mogła to przed nią ukryć. - Co się stało? - pyta zmartwiona. Czekając, aż zacznę mówić.
- Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o niektórych skoczkach, jak wpadłam na tego Stefana? - zaczynam, nie mając pojęcia jak przekazać jej to, co przed chwilą odkryłam.
- Pamiętam, ale co to ma w ogóle do rzeczy? - zastanawia się.
- Bardzo dużo, ponieważ przed chwilą okazało się, że jego przyjaciel i Michael, z którym spędzałam ostatnio tyle czasu, to ta sama osoba – mówię ze złością i goryczą na jednym wdechu. Wprawiając ją w osłupienie.
- Co takiego? Przecież to niemożliwe – kręci z niedowierzaniem głową. Nie mogąc w to zwyczajnie uwierzyć.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, aby to była jakaś pomyłka. Ale nic z tego. Wszystko zaczyna się ze sobą idealnie łączyć – zaczynałam rozumieć jego niechęć do spotkania się z Sophie i Halvorem, zaskoczenie że mieszkam akurat w tym hotelu, czy niechęć do mówienia o swojej pracy. Kłamał niemal w każdej kwestii. Wątpiłam, czy cokolwiek z tego, co od niego usłyszałam było prawdą.
- Inge, ale po co miałby cię okłamywać i zatajać kim tak naprawdę jest? To nie ma żadnego sensu – Sophie szuka jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia, które dla mnie było banalnie proste.
- Po prostu chciał sobie ze mnie zakpić. Zabawić kosztem naiwnej i łatwowiernej dziewczyny, która uwierzy we wszystko co tylko powie. Pewnie ma mnie za tak głupią, że jest przekonany, że w niczym się nie zorientuję, nawet gdy będzie brał udział w zawodach na moich oczach. Nie chcę go znać – złość jaką na niego odczuwałam z każdą sekundą tylko przybierała na sile.
- Masz prawo być na niego wściekła, ale może pozwól się mu wytłumaczyć. Sama wiesz, że czasami nie wszystko jest tak oczywiste, jak nam się na pierwszy rzut oka wydaje – przyjaciółka, jak zwykle szuka jakichś pozytywów. Mając zdecydowanie większą wiarę w ludzi ode mnie.
- Tu nie ma czego wyjaśniać. Wszystko jest jasne. Tym bardziej, nie mam zamiaru nigdy więcej słuchać jego kłamstw. To koniec, więcej nie zrobi już ze mnie kretynki – uważałam to za najlepsze rozwiązanie. Innego nie mogłam podjąć. 





- Chcesz wrócić do hotelu? Jeśli nie czujesz się na siłach, nie musimy tu być – wiedziałam, że wystarczy jedno słowo, a Sophie bez żadnego wahania opuści to miejsce. Nie mogłam jednak być egoistką i myśleć wyłącznie o sobie.
- Zostaniemy do końca. Po to w końcu tu przyjechałyśmy. Masz wspierać Halvora, a nie zajmować się moimi problemami – postanawiam. Nie mając zamiaru zawieść przyjaciół.
- Na pewno? To w końcu tylko trening – chce się upewnić, przyglądając mojej osobie z troską.
- Tak. Nic mi nie jest. Zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz, spotkałam na swojej drodze zakłamanego dupka – obstaję przy swoim. Po czym kończę tę trudną dla mnie rozmowę. Zaczynając z niezwykłą uwagą obserwować skoki kolejnych pojawiających się po sobie zawodników. Starając zająć czymś myśli, aby tylko nie wracać nimi do wspólnie spędzonego czasu z Michaelem, który w przeciwieństwie do niego, miał dla mnie bardzo duże znaczenie.






Opieram głowę o szybę pociągu, oddychając z ulgą, że za kilkanaście minut ponownie znajdziemy się w Seefeld i będę mogła bez żadnych przeszkód zaszyć się w naszym przytulnym pokoju z daleka od całej przytłaczającej mnie dzisiejszego dnia rzeczywistości. Która zdecydowanie nie powiedziała, jeszcze ostatniego słowa. Udowadniając mi to poprzez irytujący dźwięk, sygnalizujący nadejście jakiejś wiadomości na moim telefonie.
Z niezadowoleniem wyciągam go z kieszeni, czując jak emocje zaczynają we mnie wrzeć, widząc jej nadawcę, a zwłaszcza treść. Będącą kolejnym jednym wielkim kłamstwem.






Jak się udał wypad na skocznię? Mam nadzieję, że nie umarłaś z nudów. Strasznie za Tobą tęsknię i już nie mogę doczekać się naszego spotkania.”





- Naprawdę ma niezły tupet – jeszcze raz czytam wyświetlaną na ekranie treść. Ostatkiem silnej woli, powstrzymując się przed wygarnięciem mu wszystkiego w bardzo cierpkiej i niemiłej wiadomości.
- Kto taki? - Sophie odrywa się od własnego telefonu, zaciekawiona moimi słowami.
- A jak myślisz? - podaję jej swój telefon. Na powrót wracając do wpatrywania się w widoki za oknem.
- Te słowa naprawdę wyglądają na szczere. Poza tym sama mi mówiłaś, że dawno już nie spotkałaś kogoś tak miłego, kulturalnego i po prostu dobrego, jak Michael. Nie sądzę, aby ktoś taki był w stanie od początku do końca udawać. Może miał jedynie ważny powód, aby nie mówić ci prawdy odnośnie tego kim jest? – po raz kolejny stara się we mnie wzbudzić wątpliwości.
- Sophie, błagam cię. Przestań go bronić. Wiem, że zawsze we wszystkich starasz się znaleźć jakieś dobro, ale nie tym razem. Ja już postanowiłam. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mam dosyć kłamców. Poza tym ta znajomość i tak nie miała przyszłości. Nawet lepiej, że skończy się teraz. Dopóki Michael zbyt wiele dla mnie znaczy – staram się brzmieć przekonująco, aby wmówić to także sobie.
- Inge na to już za późno. Ty już jesteś w nim zakochana. Widzę to po tobie – cisza jaka zapada po wypowiedzeniu tych słów. Wprost mnie przeraża. Zwłaszcza, że dociera do mnie okropna świadomość, że moja przyjaciółka, jak w większości przypadków znowu miała rację.






💟💟💟





Z dużą dozą ulgi, siadam obok Stefana. Uśmiechając się sam do siebie. Ciesząc, że prawdopodobnie udało mi się bezpiecznie przetrwać tę sesję treningową, a Inge na całe szczęście nie zorientowała się, że od samego początku w tej jednej kwestii była przeze mnie okłamywana.
Od samego rana, byłem kłębkiem nerwów. Czego apogeum doświadczyłem podczas pobytu na Bergisel. Nie potrafiłem się na niczym skupić. Nieustannie rozglądając dookoła, aby tylko nie natknąć się gdzieś na znajomą mi blondynkę, która w bardzo krótkim czasie stała mi się niezwykle bliska. Za nic nie dopuszczałem więc do siebie, że przez swoją głupotę mógłbym stracić z nią kontakt.



- Wygląda na to, że masz więcej szczęścia niż rozumu. Dzisiaj przetrwałeś, ale na twoim miejscu więcej bym nie ryzykował. Ten numer w życiu ci nie przejdzie podczas kwalifikacji, a już na pewno nie podczas zawodów. Zrób coś, zanim nie będzie za późno – Stefan tysięczny raz podczas ostatnich dni mnie upomina. Nie mogłem mieć o to do niego jednak pretensji. Chciał dla mnie jak najlepiej. Do tego miał we wszystkim rację.
- Wiem o tym. Powiem o wszystkim Inge. Jutro postaram się z nią spotkać i jakoś wytłumaczyć. Może mnie nie znienawidzi – wiadomość o odpuszczeniu przez naszą drużynę jutrzejszych treningów na skoczni, dawała mi ostatnią możliwość na spokojną rozmowę z dziewczyną i nadzieję, że jakoś się to wszystko poukłada. Liczyłem na jej wyrozumiałość i zrozumienie.
- Obyś tym razem naprawdę to zrobił. Jeśli ci na niej zależy nie możesz stchórzyć.
- Bardzo zależy, jak już od dawna na nikim innym – mówię szczerze. Rozmarzając się. Sam sobie się dziwiąc, że w tak szybkim czasie Inge zagościła w moim życiu, jako jeden z najważniejszych w nim punków.
- Proszę, proszę czyżbyś się nią tak szybko zauroczył? To wręcz do ciebie niepodobne, Michi – Stefan zaczyna się ze mnie śmiać.
- Bardzo zabawne – gromię go wzrokiem. Po czym ignorując jego dalsze docinki. Wysyłam do Inge wiadomość, ku swojemu dziwieniu nie doczekując się na nią żadnej odpowiedzi.




💟💟💟





Wczesnym wieczorem, gdy wszystkie sposoby odwrócenia mojej uwagi od Michaela i jego kłamstw zawodzą. Zwyczajnie dłużej nie wytrzymuję. Emocje od kilku już godzin, zbyt mocno we mnie szalały, abym była w stanie mu odpuścić i puścić płazem zrobienie ze mnie największej kretynki pod słońcem. Tak jak to sobie założyłam w momencie odkrycia jego kłamstw.
Jak najszybciej powinnam o nim zapomnieć i zdusić w sobie uczucia, jakimi mimowolnie go obdarzyłam. Nie mogąc sobie pozwolić na ponowne brnięcie w relację w bez jakiejkolwiek przyszłości. Prowadzącą wyłącznie do ponownego cierpienia i rozczarowania, jakich w przeszłości mi nie brakowało.
Wiedziałam, że jedynie nasza konfrontacja i wygarnięcie mu wszystkiego, co o nim myślę. Będzie mi w stanie przynieść ukojenie. Chciałam, aby poczuł się tak samo, jak ja w chwili odkrycia jego prawdziwej tożsamości.

Musiałam tylko dowiedzieć się, w którym pokoju mieszka. Na szczęście był ktoś, kto mógł mi pomóc w zdobyciu tej cennej dla mnie informacji bez żadnego większego problemu. 





- Inge, gdzie ty się wybierasz? - biorę swoją kurtkę dla niepoznaki, zwracając tym samym uwagę Sophie, która odrywa się od oglądania filmu, na którym ja nie potrafiłam się od samego początku skupić.
- Muszę zebrać myśli. Spacer dobrze mi zrobi - kłamię na poczekaniu. Byłam pewna, że gdybym powiedziała jej prawdę za wszelką cenę próbowałaby mnie odwieść od realizacji mojego planu. Sophie w przeciwieństwie do mnie była zdecydowaną zwolenniczką pokojowego załatwiania wszelkich sporów. 
- Pójść z tobą? Inge, wiem że fatalnie się czujesz. Jak pewnie każdy na twoim miejscu. Zawsze jednak możesz na mnie liczyć - po raz kolejny podczas tego dnia zapewnia mnie o swoim pełnym wsparciu. Za co naprawdę byłam jej bardzo wdzięczna. 
- Zostań tutaj. Potrzebuję chwili samotności. Nic mi nie będzie. Nie martw się - staram się ją uspokoić. Nadal nie chcąc dać po sobie poznać, że Michael znaczył dla mnie o wiele więcej niż do tej pory myślałam.






Pukam głośno do drzwi od jednego z hotelowych pokoi. Niecierpliwie czekając, aż ktoś raczy mi w końcu otworzyć.
- Inge? Coś się stało? - Halvor patrzy na mnie z ogromnym zdziwieniem. W ogóle nie spodziewał się mnie w tym miejscu. 
- Mam do ciebie pewną sprawę. Mogę wejść? - przepuszcza mnie w drzwiach, będąc coraz bardziej zdezorientowany moją tajemniczością.
Witam się z Andreasem, który dzielił z nim pokój. Będącym równie mocno zaskoczony moją obecnością, co Halvor.
- O co chodzi? - zastanawia się narzeczony Sophie, gdy siadam na jednym z łóżek. Spoglądając na dość spory bałagan panujący dookoła.
- Potrzebuję się dowiedzieć, na którym piętrze mieszkają Austriacy oraz poznać numer pokoju niejakiego Michaela Hayboecka – silę się na najbardziej spokojny ton głosu. Nie mając zamiaru zdradzać tej dwójce przykrej dla mnie prawdy.
- Hayboecka? A co ty masz do niego? Wy się w ogóle znacie? - Halvor zaczyna zasypywać mnie pytaniami. Na co przekręcam tylko z irytacją oczami.
- Czy to ważne? Możesz po prostu wyświadczyć mi przysługę bez zbędnych pytań? - proszę go. Będąc coraz bardziej zniecierpliwiona.
- Czekaj, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ten twój Michael i ten Michael to ta sama osoba – Halvor ku mojemu zdziwieniu i nie zadowoleniu bardzo szybko łączy ze sobą fakty.
- To nie jest żaden mój Michael, tyle razy już to wam wszystkim mówiłam! – wyładowuję na nim swoje frustracje. Przez co robi mi się strasznie głupio – Przepraszam, mam ciężki dzień. - staram się usprawiedliwić.
- Spokojnie, daj mi kilka minut. Spróbuję się dowiedzieć – znika za drzwiami pokoju. Na szczęście postanawiając mi pomóc.





Zostaję z Andreasem który był świadkiem naszej rozmowy. Nie bardzo wiedząc, jak powinnam się zachować. W końcu praktycznie się nie znaliśmy. Do tej pory zamieniliśmy ze sobą może kilka zdań.
- Chyba nasz austriacki kolega zaszedł ci poważnie za skórę – uśmiecha się do mnie porozumiewawczo.
- To mało powiedziane. Przekona się jednak, że ze mną nie warto zadzierać – odgrażam się. Po czym zaczynamy rozmawiać ze sobą na jakieś błahe tematy, nie wymagające jakiegoś większego wysiłku. 




- Trzecie piętro. Pokój 315 – uśmiecham się, dostając od Halvora najbardziej upragnione w tym momencie informacje.
- Dziękuję – zbieram się do wyjścia – I jeszcze jedno, gdyby Sophie pytała, nie widziałeś mnie i nie wiesz, gdzie jestem. Zresztą obydwaj nie wiecie – upominam ich.
- Inge, wiesz doskonale, że nie okłamię Sophie. Nieważne w jakiej kwestii – Halvor, ani myślał łamać danego jej kiedyś słowa.
- W takim razie zrób wszystko, aby nie zapytała. Wiesz, że inaczej obydwoje będziemy mieć u niej przechlapane. W końcu mi pomogłeś – uśmiecham się niewinnie w jego stronę. Machając na pożegnanie.





Staję przed odpowiednim pokojem, wpatrując się w ciemne drewniane drzwi. Starając się znaleźć w sobie odwagę i siłę na ostateczne rozmówienie się z Michaelem.
Biorę w końcu głęboki wdech, pukając do drzwi. Przybierając na twarz maskę obojętności. Nie miałam zamiaru pokazać mu, że jego kłamstwa i przebiegła gra w jakikolwiek sposób mnie dotknęły.



- Cześć, Michi. Przyszłam się przywitać, bo ty chyba zapomniałeś wspomnieć, że jesteśmy praktycznie sąsiadami – uśmiecham się ironicznie w jego kierunku, gdy po trwającej dla mnie wieczność chwili, staje naprzeciwko. Wpatrując się we mnie z autentycznym szokiem.