20.02.2019, Innsbruck
Sekundy
mijały, a ja wciąż niczym sparaliżowana stałam w jednym miejscu.
Z ogromnym niedowierzaniem wpatrując
się w postać Michaela. Nie umiałam
poruszyć się choćby o milimetr. Za wszelką cenę próbując
znaleźć jakiś istotny szczegół, który wskazywałby na moje
pomylenie go z kimś łudząco do niego podobnym.
Desperacko
złapałabym się nawet jakiejś najmniejszej
błahostki,
aby tylko moje przypuszczenia się nie potwierdziły. Niestety
zamiast tego, im dłużej się mu przypatrywałam, tym bardziej
utwierdzałam się w przekonaniu, że o żadnej pomyłce nie mogło
być mowy.
Wszędzie poznałabym ten uśmiech, którym tyle razy mnie
obdarzał podczas
ostatnich wspólnie spędzonych dni. Tak samo jak oczy,
w które mogłam
wpatrywać
się nieustannie,
gdy godzinami ze sobą rozmawialiśmy.
Wszystko
wskazywało więc
na
to, że od samego początku naszej znajomości z premedytacją mnie
okłamywał,
bawiąc się przy tym świetnie moim kosztem. Wykorzystując
nieznajomość świata, w którym znalazłam się przez przypadek o
czym doskonale wiedział.
Nie
potrafiłam zrozumieć, jakim cudem niczego wcześniej nie
zauważyłam. Przecież
jego
częste unikanie rozmów na niektóre tematy, czy dziwne zachowania
powinny od dawna dać mi do myślenia. Tymczasem jak ostatnia naiwna, wierzyłam mu w każde jedno
słowo,
przekonana że jest ze mną w pełni szczery. Po raz kolejny miałam
za swoje. Naiwnie
się łudząc, że Michael jest inny od dotychczas spotkanych
mężczyzn na mojej drodze. Wierzyłam, że stanowi wyjątek,
stwarzając sobie mylny obraz jego osoby. Niepotrzebnie go idealizując i obdarzając ciepłymi uczuciami.
Nie
chciałam dłużej na niego patrzeć, rozmawiającego
sobie w najlepsze z jednym z austriackich zawodników, z którym
prawdopodobnie stanowił też jedną drużynę. Ani
tym bardziej mieć z nim cokolwiek od tej pory wspólnego.
Czas było
definitywnie zakończyć naszą znajomość. Trwanie w kolejnej
opartej na kłamstwie relacji, zwyczajnie nie miało sensu.
Niewiele
więc
myśląc, odwracam się za siebie z zamiarem wrócenia z
powrotem
do Sophie. To
wszystko
wydawało mi się kiepskim żartem, jednak
mi wcale nie było do śmiechu.
-
Tak szybko wróciłaś? - Sophie odwraca się w moją stronę, bardzo
szybko zauważając, że nie najlepiej wyglądam. Zbyt dobrze mnie
znała, abym mogła to przed nią ukryć. - Co się stało? - pyta zmartwiona. Czekając, aż zacznę mówić.
-
Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o niektórych skoczkach, jak wpadłam
na tego Stefana? - zaczynam, nie mając pojęcia jak przekazać jej
to, co przed chwilą odkryłam.
-
Pamiętam, ale co to ma w
ogóle
do rzeczy? - zastanawia
się.
-
Bardzo dużo, ponieważ przed chwilą okazało się, że jego
przyjaciel
i Michael, z którym spędzałam ostatnio tyle czasu, to ta sama osoba
– mówię ze złością i goryczą na jednym wdechu. Wprawiając ją w
osłupienie.
-
Co takiego? Przecież to niemożliwe – kręci z niedowierzaniem
głową. Nie mogąc w to zwyczajnie uwierzyć.
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, aby to była jakaś
pomyłka. Ale nic z tego. Wszystko zaczyna się ze sobą idealnie
łączyć – zaczynałam rozumieć jego niechęć do spotkania się
z Sophie i Halvorem, zaskoczenie że mieszkam akurat w tym hotelu,
czy niechęć do mówienia o swojej pracy. Kłamał niemal w każdej
kwestii. Wątpiłam, czy cokolwiek z tego, co od niego usłyszałam było prawdą.
-
Inge, ale po co miałby cię okłamywać i zatajać kim tak naprawdę
jest? To nie ma żadnego sensu – Sophie szuka jakiegoś
racjonalnego wytłumaczenia, które dla mnie było banalnie proste.
-
Po
prostu chciał sobie ze mnie zakpić. Zabawić kosztem naiwnej i
łatwowiernej dziewczyny, która uwierzy we wszystko co tylko powie.
Pewnie ma
mnie za tak głupią, że jest
przekonany, że w niczym się nie zorientuję, nawet gdy będzie brał
udział w zawodach na moich oczach. Nie chcę go znać – złość
jaką na niego odczuwałam z każdą sekundą tylko przybierała na
sile.
-
Masz prawo być na niego wściekła, ale może pozwól się mu
wytłumaczyć. Sama wiesz, że czasami nie wszystko jest tak
oczywiste, jak nam się na pierwszy rzut oka wydaje – przyjaciółka,
jak zwykle szuka jakichś pozytywów. Mając zdecydowanie większą
wiarę w ludzi ode mnie.
-
Tu nie ma czego wyjaśniać. Wszystko
jest jasne.
Tym bardziej, nie mam zamiaru nigdy więcej słuchać jego kłamstw.
To koniec, więcej nie zrobi już ze mnie kretynki – uważałam to
za najlepsze rozwiązanie. Innego nie mogłam podjąć.
-
Chcesz
wrócić do hotelu? Jeśli nie czujesz się na siłach, nie musimy tu
być – wiedziałam, że wystarczy jedno słowo, a Sophie bez
żadnego wahania opuści to miejsce. Nie mogłam jednak być egoistką
i myśleć wyłącznie o sobie.
-
Zostaniemy do końca. Po to w końcu tu przyjechałyśmy. Masz
wspierać Halvora, a nie zajmować się moimi problemami –
postanawiam. Nie mając zamiaru zawieść przyjaciół.
-
Na pewno? To w końcu tylko trening – chce się upewnić,
przyglądając mojej osobie z troską.
-
Tak. Nic mi nie jest. Zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz,
spotkałam na swojej drodze zakłamanego dupka – obstaję przy
swoim. Po czym kończę
tę
trudną dla mnie rozmowę. Zaczynając z niezwykłą uwagą
obserwować skoki kolejnych pojawiających się po sobie zawodników.
Starając zająć czymś myśli, aby tylko nie wracać nimi do
wspólnie spędzonego czasu z Michaelem, który w przeciwieństwie do
niego, miał dla mnie bardzo duże znaczenie.
Opieram
głowę o szybę pociągu, oddychając z ulgą, że za kilkanaście
minut ponownie znajdziemy się w Seefeld i będę mogła bez żadnych
przeszkód zaszyć się w naszym przytulnym pokoju z daleka od całej
przytłaczającej mnie dzisiejszego dnia rzeczywistości. Która
zdecydowanie nie powiedziała, jeszcze ostatniego słowa.
Udowadniając mi to poprzez irytujący dźwięk, sygnalizujący
nadejście jakiejś wiadomości na moim telefonie.
Z
niezadowoleniem wyciągam go z kieszeni, czując jak emocje zaczynają
we mnie wrzeć, widząc jej nadawcę, a zwłaszcza treść. Będącą
kolejnym jednym wielkim kłamstwem.
„Jak
się udał wypad na skocznię? Mam nadzieję, że nie umarłaś z
nudów. Strasznie za Tobą tęsknię i już nie mogę doczekać się
naszego spotkania.”
-
Naprawdę ma niezły tupet – jeszcze raz czytam wyświetlaną na
ekranie treść. Ostatkiem silnej woli, powstrzymując się przed
wygarnięciem mu wszystkiego w bardzo cierpkiej i niemiłej
wiadomości.
-
Kto taki? - Sophie odrywa się od własnego telefonu, zaciekawiona
moimi słowami.
-
A jak myślisz? - podaję jej swój telefon. Na powrót wracając do
wpatrywania się w widoki za oknem.
-
Te
słowa naprawdę wyglądają na szczere. Poza tym sama mi mówiłaś,
że dawno już nie spotkałaś kogoś tak miłego, kulturalnego i po
prostu dobrego, jak Michael. Nie
sądzę, aby ktoś taki był w stanie od początku do końca udawać.
Może miał jedynie ważny powód, aby nie mówić ci prawdy odnośnie
tego kim jest? – po raz kolejny stara się we mnie wzbudzić
wątpliwości.
-
Sophie,
błagam cię. Przestań go bronić. Wiem, że zawsze we wszystkich
starasz się znaleźć jakieś dobro, ale nie tym razem. Ja już
postanowiłam. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mam dosyć
kłamców. Poza tym ta znajomość i tak nie miała przyszłości.
Nawet lepiej, że skończy się teraz. Dopóki Michael zbyt wiele dla
mnie znaczy – staram się brzmieć przekonująco, aby wmówić to
także sobie.
-
Inge na to już za późno. Ty już jesteś w nim zakochana. Widzę
to po tobie – cisza jaka zapada po wypowiedzeniu tych słów.
Wprost mnie przeraża. Zwłaszcza, że dociera do mnie okropna
świadomość, że moja przyjaciółka, jak w większości przypadków
znowu miała rację.
💟💟💟
Z
dużą
dozą ulgi, siadam obok Stefana. Uśmiechając się sam do siebie.
Ciesząc, że prawdopodobnie udało mi się bezpiecznie przetrwać tę sesję treningową, a Inge na całe szczęście nie zorientowała
się, że od samego początku w tej jednej kwestii była przeze mnie
okłamywana.
Od
samego rana, byłem kłębkiem nerwów. Czego apogeum doświadczyłem
podczas pobytu na Bergisel. Nie potrafiłem się na niczym skupić.
Nieustannie rozglądając dookoła, aby tylko nie natknąć się
gdzieś na znajomą mi blondynkę, która w bardzo krótkim czasie
stała mi się niezwykle bliska. Za nic nie dopuszczałem więc do
siebie, że przez swoją głupotę mógłbym stracić z nią kontakt.
-
Wygląda na to, że masz więcej szczęścia niż rozumu. Dzisiaj
przetrwałeś, ale na twoim miejscu więcej bym nie ryzykował. Ten
numer w życiu ci nie przejdzie podczas kwalifikacji, a już na pewno
nie podczas zawodów. Zrób coś, zanim nie będzie za późno –
Stefan tysięczny raz podczas ostatnich dni mnie upomina. Nie mogłem
mieć o to do niego jednak pretensji. Chciał dla mnie jak najlepiej.
Do tego miał we wszystkim rację.
-
Wiem
o tym. Powiem o wszystkim Inge. Jutro postaram się z nią spotkać i
jakoś wytłumaczyć. Może mnie nie znienawidzi – wiadomość o
odpuszczeniu
przez naszą drużynę jutrzejszych treningów na skoczni, dawała mi
ostatnią możliwość na spokojną rozmowę z dziewczyną i
nadzieję, że jakoś się to wszystko poukłada. Liczyłem
na jej wyrozumiałość i zrozumienie.
-
Obyś tym razem naprawdę to zrobił. Jeśli ci na niej zależy nie
możesz stchórzyć.
-
Bardzo
zależy, jak już od dawna na nikim innym – mówię szczerze.
Rozmarzając
się.
Sam
sobie się dziwiąc, że w tak szybkim czasie Inge zagościła w moim
życiu, jako jeden z najważniejszych w nim punków.
-
Proszę, proszę czyżbyś się nią tak szybko zauroczył? To wręcz
do ciebie niepodobne, Michi – Stefan zaczyna się ze mnie śmiać.
-
Bardzo zabawne – gromię go wzrokiem. Po czym ignorując jego
dalsze docinki. Wysyłam do Inge wiadomość, ku swojemu dziwieniu
nie doczekując się na nią żadnej odpowiedzi.
💟💟💟
Wczesnym
wieczorem, gdy wszystkie sposoby odwrócenia mojej uwagi od Michaela
i jego kłamstw zawodzą. Zwyczajnie dłużej nie wytrzymuję. Emocje
od kilku już godzin, zbyt mocno we mnie szalały,
abym była w stanie mu odpuścić i puścić płazem zrobienie ze
mnie największej kretynki pod słońcem. Tak
jak to sobie założyłam w momencie odkrycia jego kłamstw.
Jak
najszybciej powinnam o nim zapomnieć i zdusić w sobie uczucia,
jakimi mimowolnie go obdarzyłam. Nie
mogąc sobie pozwolić na ponowne brnięcie w relację w bez
jakiejkolwiek przyszłości. Prowadzącą wyłącznie do ponownego
cierpienia i rozczarowania, jakich w przeszłości mi nie brakowało.
Wiedziałam,
że jedynie nasza konfrontacja i wygarnięcie
mu wszystkiego, co o nim myślę. Będzie mi w stanie przynieść
ukojenie. Chciałam, aby poczuł się tak samo, jak ja w chwili
odkrycia jego prawdziwej tożsamości.
Musiałam tylko
dowiedzieć się, w którym pokoju mieszka. Na szczęście był ktoś,
kto mógł mi pomóc w zdobyciu tej cennej dla mnie informacji bez
żadnego większego problemu.
-
Inge, gdzie ty się wybierasz? - biorę swoją kurtkę dla
niepoznaki, zwracając tym samym uwagę Sophie, która odrywa się od
oglądania filmu, na którym ja nie potrafiłam się od samego
początku skupić.
- Muszę zebrać myśli. Spacer dobrze mi
zrobi - kłamię na poczekaniu. Byłam pewna, że gdybym powiedziała
jej prawdę za wszelką cenę próbowałaby mnie odwieść od
realizacji mojego planu. Sophie w przeciwieństwie do mnie była
zdecydowaną zwolenniczką pokojowego załatwiania wszelkich sporów.
- Pójść z tobą? Inge, wiem że fatalnie się czujesz. Jak
pewnie każdy na twoim miejscu. Zawsze jednak możesz na mnie liczyć
- po raz kolejny podczas tego dnia zapewnia mnie o swoim pełnym
wsparciu. Za
co naprawdę byłam jej bardzo wdzięczna.
-
Zostań tutaj. Potrzebuję chwili samotności. Nic mi nie będzie.
Nie martw się - staram się ją uspokoić. Nadal
nie
chcąc dać po sobie poznać, że Michael znaczył dla mnie o wiele
więcej niż do tej pory myślałam.
Pukam
głośno do drzwi od jednego z hotelowych pokoi. Niecierpliwie
czekając, aż ktoś raczy mi w
końcu otworzyć.
-
Inge? Coś się stało? - Halvor patrzy na mnie z ogromnym
zdziwieniem. W
ogóle nie spodziewał się mnie w tym miejscu.
-
Mam do ciebie pewną sprawę. Mogę wejść? - przepuszcza mnie w
drzwiach, będąc coraz bardziej zdezorientowany moją
tajemniczością.
Witam
się z Andreasem, który dzielił z nim pokój. Będącym równie
mocno zaskoczony moją obecnością, co Halvor.
-
O
co chodzi? - zastanawia się narzeczony Sophie, gdy siadam na jednym
z łóżek. Spoglądając
na dość spory bałagan panujący dookoła.
-
Potrzebuję się dowiedzieć, na którym piętrze mieszkają
Austriacy oraz poznać numer pokoju niejakiego Michaela Hayboecka –
silę się na najbardziej spokojny ton głosu. Nie mając zamiaru
zdradzać tej dwójce przykrej dla mnie prawdy.
-
Hayboecka? A co ty masz do niego? Wy się w ogóle znacie? - Halvor
zaczyna zasypywać mnie pytaniami. Na co przekręcam tylko z irytacją
oczami.
-
Czy to ważne? Możesz po prostu wyświadczyć mi przysługę bez
zbędnych pytań? - proszę go. Będąc coraz bardziej
zniecierpliwiona.
-
Czekaj, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ten twój Michael i ten
Michael to ta sama osoba – Halvor ku mojemu zdziwieniu i nie
zadowoleniu bardzo szybko łączy ze
sobą fakty.
-
To nie jest żaden mój Michael, tyle razy już to wam wszystkim
mówiłam! – wyładowuję na nim swoje frustracje. Przez co robi mi
się strasznie głupio – Przepraszam, mam ciężki dzień. - staram
się usprawiedliwić.
-
Spokojnie, daj mi kilka minut. Spróbuję się dowiedzieć – znika
za drzwiami pokoju. Na szczęście postanawiając mi pomóc.
Zostaję
z Andreasem który był świadkiem naszej rozmowy. Nie bardzo
wiedząc, jak powinnam się zachować. W końcu praktycznie się nie
znaliśmy. Do tej pory zamieniliśmy ze sobą może kilka zdań.
-
Chyba nasz austriacki kolega zaszedł ci poważnie za skórę –
uśmiecha się do mnie porozumiewawczo.
-
To mało powiedziane. Przekona się jednak, że ze mną nie warto
zadzierać – odgrażam się. Po czym zaczynamy rozmawiać ze sobą na jakieś błahe tematy, nie wymagające jakiegoś większego wysiłku.
-
Trzecie piętro. Pokój 315 – uśmiecham się, dostając od Halvora
najbardziej upragnione w tym momencie informacje.
-
Dziękuję – zbieram się do wyjścia – I jeszcze jedno, gdyby
Sophie pytała, nie widziałeś mnie i nie wiesz, gdzie jestem.
Zresztą obydwaj nie wiecie – upominam ich.
-
Inge, wiesz doskonale, że nie okłamię Sophie. Nieważne w jakiej
kwestii – Halvor, ani myślał łamać danego jej kiedyś słowa.
-
W takim razie zrób
wszystko, aby nie zapytała. Wiesz, że inaczej obydwoje będziemy
mieć u niej przechlapane. W końcu mi pomogłeś – uśmiecham się
niewinnie w jego stronę. Machając na pożegnanie.
Staję
przed odpowiednim pokojem, wpatrując się w ciemne drewniane drzwi.
Starając się znaleźć
w sobie odwagę i siłę
na ostateczne rozmówienie się z Michaelem.
Biorę
w końcu głęboki wdech, pukając do drzwi. Przybierając na twarz
maskę obojętności. Nie miałam zamiaru pokazać mu, że jego
kłamstwa i przebiegła gra w jakikolwiek sposób mnie dotknęły.
-
Cześć,
Michi. Przyszłam się przywitać, bo ty chyba zapomniałeś
wspomnieć, że jesteśmy praktycznie sąsiadami – uśmiecham się
ironicznie w jego kierunku, gdy po trwającej dla mnie wieczność
chwili, staje naprzeciwko. Wpatrując się we mnie z autentycznym
szokiem.