poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Rozdział 25




22.06.2019


Nigdy nie rozumiałam fenomenu złudzenia zatrzymania czasu, o którym tysiące razy słyszałam od innych w ich przeróżnych opowieściach. Nie wierzyłam, że coś takiego naprawdę może się komukolwiek przytrafić, aż do teraz. Kiedy sama miałam wrażenie, że wszystko dookoła mnie po prostu zamarło. W dosłownie jednej sekundzie przestałam widzieć wszystkich poza Michaelem, nie słyszałam rozmów, śmiechu, czy granej muzyki. Tak samo zresztą, jak każdego innego typowego odgłosu codzienności. Jakby ktoś przeniósł mnie do próżni. Zniknęło dosłownie wszystko poza osobą stojącą naprzeciw mnie. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że zapomniałam, jak się oddycha, gdy nasze spojrzenia po tak długim czasie się spotkały. Przyprawiając mnie o gwałtowne przyśpieszenie bicia serca. Wprost nie mogłam uwierzyć, że to działo się naprawdę, a Michael rzeczywiście tu był. Minęło w końcu tyle czasu od naszego ostatniego spotkania. Tak wiele przeróżnych rzeczy się wydarzyło. Przez które wydawało się, że mój pobyt w Austrii odbył się w poprzednim i bardzo odległym stuleciu. 


Często łapałam się ostatnio na tym, że twarz Michaela coraz bardziej zacierała się w moich wspomnieniach. Tracąc jeden po drugim wyraziste szczegóły. Teraz jednak znowu miałam ją przed sobą, a do mojej pamięci na nowo wracały jej rysy. Tak samo, jak jego spojrzenie, czy uśmiech, który jako pierwszy zawrócił mi porządnie w głowie. Przed oczami mimowolnie pojawiają się mi nasze wspólne momenty pełne szczęścia i ulotnego poczucia bycia dla kogoś tą właściwą osobą.


Moja tęsknota za Michaelem chyba nigdy wcześniej nie była większa jak w tym momencie. Tak bardzo pragnęłam przytulić się do niego, pocałować te niemal wprost stworzone dla mnie usta i napić się wspólnej kawy, podczas której mogłabym podzielić się z nim wszystkimi zmianami, jakich ostatnio doświadczyłam. Będąc pewną, że wysłuchałby mnie z bezinteresowną ciekawością i motywował do osiągania kolejnych sukcesów. Jednakże, gdy tylko przypomnę sobie, że ostatnie tygodnie spędził z Lisą w związku, czy też czymkolwiek innym, ale jednak w wyjątkowo bliskiej relacji. Wszystko zostaje zastąpione nieposkromioną zazdrością i złością, a do głowy zaczyna przychodzić mi tysiące możliwych wytłumaczeń dla obecności Austriaka w tym miejscu. Być może to była jego własna zemsta za zostawienie go przeze mnie bez słowa wyjaśnienia albo chęć pokazania, że ułożył sobie życie z kimś innym. Dużo lepszym ode mnie. Przez chwilę rozglądam się nawet po dość sporej liczbie osób w poszukiwaniu gdzieś Lisy, choć przecież dobrze wiedziałam, że Sophie absolutnie nie pozwoliłaby na jej obecność w tym miejscu. Nic nie mogłam jednak poradzić na potworny mętlik rodzący się w mojej głowie, który podsuwał mi najczarniejsze scenariusze.


- Co ty tutaj robisz? - pytam, starając się zachować jak największą obojętność. Nie chcąc pokazać, że jego obecność w jakiś sposób mnie porusza.
- Możemy spokojnie porozmawiać? - prosi, a ja choćbym bardzo chciała, nie potrafię odmówić. To było silniejsze ode mnie.
- Dobrze, ale nie tutaj. Wyjdźmy na zewnątrz - w żadnym wypadku nie mogłam pozwolić, aby moje perypetie uczuciowe zakłóciły w jakikolwiek sposób trwające przyjęcie.
- Więc chodźmy - Michael zaczyna bez słowa iść obok mnie, gdy stawiam pierwsze kroki. Czując, że mam nogi jak z waty. Przy okazji mój wzrok spotyka się z tymi należącymi do Sophie i Halvora, którzy przyglądali się nam z ogromnym wyczekiwaniem i sporą niepewnością. Zauważam też machającego do mnie Stefana. Zaczynając rozumieć już, do kogo należy wolne miejsce przy stoliku. Tak samo, jak to, że cała trójka uknuła tę małą intrygę. Zapewne mającą na celu moje pogodzenie z Michaelem. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę zadali sobie tyle trudu, a co najważniejsze, że wciąż wierzyli w powodzenie tej niemal przegranej sprawy, jaką była moja relacja z Austriakiem.


Czuję delikatny dreszcz z zimna, który przebiega przez moje ciało, gdy opieram się o drewnianą barierkę pomostu prowadzącego nad jezioro. Oświetlonego ładnie prezentującymi się lampkami. Nadającymi temu miejscu jak na ironię losu, niespotykaną często aurę romantyczności. Wpatruję się w nieruchomą toń wody. Nie mając pojęcia, co w ogóle powinnam powiedzieć stojącemu za mną Michaelowi. Przeprosić go, czy może wyrzucić z siebie wszystko, co sądzę o jego znajomości z Lisą? Albo najlepiej po prostu milczeć?


- Nie masz pojęcia, jak bardzo za tobą tęskniłem. Ile czekałem na taki moment jak ten. Tak bardzo mi ciebie brakowało - odzywa się w końcu jako pierwszy. Dotykając niepewnie mojego ramienia. Przymykam przez to na kilka sekund oczy. Jego dotyk nadal działał na mnie tak samo mocno, jak wcześniej. Poruszając najgłębiej ukryte struny, o których do niedawna nawet nie miałam pojęcia. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Szkoda tylko, że niemal wszystko inne uległo zmianie.


- Tęskniłeś? Niby kiedy? Przed spotkaniami z Lisą, czy może po nich? O ile w ogóle się ze sobą rozstawaliście - odwracam się w jego stronę, krzyżując swoje ramiona. Pytając wrednie. Nie potrafiąc się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie.
- Inge, to wcale nie tak, jak pewnie sobie myślisz - usiłuje zaprzeczyć, czym jeszcze bardziej mnie irytuje. Nie znosiłam, gdy ktoś próbował kłamać mi prosto w oczy.
- Nie? Śmiem w to wątpić. Michael, zaprzeczysz że się z nią spotykałeś, że spędzałeś z nią swój niemal cały wolny czas? Albo, że byliście na wspólnych wakacjach. Naprawdę chcesz mi wmówić, że podczas tych wszystkich wspólnych chwil do niczego między wami nie doszło? Masz mnie za jakieś naiwne dziecko? - wyrzucam z siebie na jednym oddechu. - Oczywiście miałeś do tego prawo, ale nie kłam, że za mną tęskniłeś. Nigdy w to nie uwierzę.
- Tak jednak było. Owszem, spotykałem się z Lisą, która liczyła na kolejną szansę. Wiem też, że cię okłamała i nagadała totalnych bzdur. Przysięgam jednak, że do niczego między nami nie doszło poza dwoma pocałunkami. Nie potrafiłem tego zrobić, bo wciąż myślałem o tobie. O tym, co robisz, z kim jesteś, jak sobie radzisz. Czy jesteś szczęśliwa - Michael brzmiał naprawdę szczerze, ale ja po prostu nie potrafiłam w to uwierzyć. Zbyt wiele ich z Lisą w przeszłości łączyło, aby coś takiego było możliwe.
- To po co ciągnąłeś relację z nią? Przyznaj w końcu sam przed sobą, że nigdy nie przestałeś jej kochać. To zawsze ona była na pierwszym miejscu - podnoszę lekko głos, a emocje zaczynają powoli przejmować nade mną kontrolę.
- To nieprawda. Kocham wyłącznie ciebie. Inge, musisz w to uwierzyć. Inaczej by mnie tu nie było - łapie mnie delikatnie za ręce, ale natychmiast się wyrywam. Jego bliskość zbyt mocno osłabiała moją silną wolę.


- Odpowiedz mi więc tylko na jedno proste pytanie. Czy gdyby Stefan nie wyznał ci prawdy na temat jego i Lisy, byłbyś tutaj dzisiaj? Czy nadal chciałbyś naszego powrotu do siebie? - pragnęłam, aby powiedział, że tak. Wtedy bez zastanowienia rzuciłabym się w jego ramiona. Sekundy jednak mijały, a on nadal uparcie milczał. Odbierając mi tym samym resztki nadziei. - Właśnie nam obydwojgu odpowiedziałeś. To, co do mnie czułeś, nigdy nie było miłością. Tak ci się tylko wydawało. Przykro mi, ale nic z tego nie będzie. Mam dość bycia dla każdego faceta opcją rezerwową. Naprawdę miło było cię znowu zobaczyć. Udanej zabawy i powodzenia w dalszym życiu. Ja już jednak sobie pójdę - mimo że kochałam Michaela całym sercem. Nie mogłam postąpić inaczej. Nie pozwolę zostać sobie zastępstwem jego prawdziwej miłości. To i tak by się na dłuższą metę nie udało, a ja cierpiałabym potem jeszcze bardziej. Dlatego krok za krokiem zaczynam się powoli od niego oddalać. Ponownie łamiąc swoje serce na maleńkie kawałeczki.


- Mylisz się. Jeśli ktokolwiek był opcją rezerwową, to wyłącznie Lisa. Nie jestem z tego dumny, ale spotykałem się z nią wyłącznie po to, aby zapomnieć o tobie. Gdy mnie zostawiłaś, kompletnie się załamałem. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Jedynie przy Lisie udawało mi się na chwilę zapomnieć, ale to i tak nie było to, bo myśl o tobie pojawiała się w najmniej spodziewanych momentach - słyszę zza siebie. Słowa Michaela sprawiają, że się zatrzymuję. Nie odwracam się jednak w jego stronę. Bojąc, że się złamię. - Masz rację. Pewnie, gdyby nie wyjawiona przez Stefana prawda, nie byłoby mnie tutaj. To był spory impuls do otrząśnięcia się. Ale nie spotkalibyśmy się tutaj nie dlatego, że cię nie kocham, a z powodu mojego tchórzostwa. Bałem się o ciebie zawalczyć. Myślałem, że to nie ma sensu. Inge, nie pozwolę ci odejść po raz drugi. Daj nam jeszcze jedną szansę. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził - stara się mnie przekonać, a ja wbrew swoim obietnicom zaczynam się łamać. Byłam zbyt słaba w walce ze swoimi pragnieniami i jego proszącym wyrazem twarzy.
- Ja już nic nie wiem. Nie wiem, czy mnie kochasz. Czy ja kocham ciebie wystarczająco, bo czy wtedy naprawdę potrafiłabym cię zostawić? Boję się, że znowu będziemy cierpieć, a równocześnie nie potrafię wyobrazić sobie, że to wszystko się teraz zakończy. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? - zaczynam niespodziewanie płakać. Wykończona tą emocjonalną huśtawką. 


- Już dobrze. Wszystko jakoś się ułoży. Ja naprawdę cię kocham. Jak nikogo innego. Spróbuj mi jeszcze raz zaufać, proszę. Obiecuję, że tym razem będziemy szczęśliwi - Michael przytula mnie mocno do siebie. Zapewniając któryś raz z kolei o swoim uczuciu. Wtulam się w niego z całej siły, rozklejając na dobre. Płakałam z żalu za naszym utraconym czasem, ale i z ulgi, że znowu mam okazję być w ramionach jedynego mężczyzny, który potrafił tak mocno zawładnąć moim sercem.
- Naprawdę wierzysz, że to się uda? Przecież wszystkie powody, przez które podjęłam w Austrii taką, a nie inną decyzję nie zniknęły. Cały ten bałagan jest nadal przed nami, a ja nie chcę po raz kolejny cierpieć - znowu dopada mnie strach i potężne wątpliwości przed daniem nam jeszcze jednej szansy.
- A czy teraz mniej cierpimy? Nie uważasz, że nie mamy już i tak nic do stracenia? Możemy tylko wiele zyskać. Poza tym nie przekonamy się, czy nam wyjdzie, jeśli nie spróbujemy. Przysięgam jednak, że zrobię wszystko, aby nasza miłość przetrwała - próbuje mnie przekonać, a ja byłam bliższa uwierzeniu w to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Naprawdę chciałam w to wierzyć.
- A Lisa? Co, jeśli znowu się niespodziewanie pojawi? Nie mam zamiaru z nią przez całe życie konkurować - ta dziewczyna była ostatnią przeszkodą, której ogromnie się obawiałam.
- W moim życiu nie ma już dla niej miejsca i nigdy więcej nie będzie. Tylko ty się liczysz - zapewnia szczerze bez najmniejszego zawahania. Co ostatecznie mnie przekonuje.


- W takim razie mnie po prostu pocałuj - uśmiecham się, będąc gotowa zaryzykować. Mieliśmy zbyt wiele do zyskania, aby zmarnować taką niepowtarzalną szansę. A ja nie chciałam już dłużej odpychać od siebie prawdziwych uczuć i zatrzaskiwać przed nosem drzwi szczęściu.
- Dwa razy nie musisz mi tego powtarzać - Michael przyciąga mnie do siebie. Po czym zatracamy się w długim i pełnym tęsknoty pocałunku. Wyrażającym więcej niż tysiąc słów.
- Kocham cię, Michi. Tak bardzo cię kocham - wyznaję mu, gdy odsuwamy się na moment od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Nie chcąc z tym dłużej czekać. Doskonale wiedziałam, że już dawno powinien to ode mnie usłyszeć.
- Ja też cię kocham, Inge. Od teraz wszystko już będzie dobrze. Pamiętaj, że jesteśmy w tym razem. Zawsze możesz na mnie liczyć. Nigdy mi już nie uciekaj - przytula mnie na powrót do siebie. Uświadamiając mi dopiero teraz, jak wiele kosztowała go moja pochopna decyzja.
- Obiecuję, że tego więcej nie zrobię. Nie myśl sobie jednak, że to koniec wyjaśnień. Mamy sobie bardzo wiele do opowiedzenia, ale na razie przekładamy tę rozmowę. Dziś to Sophie i Halvor są najważniejsi. Idziemy się dlatego bawić - ciągnę go ze śmiechem za sobą. Zadowolona, że wszystko znowu powoli wracało na swoje miejsce.


Nie zdążamy nawet dobrze ponownie wejść do sali, gdzie odbywało się w najlepsze wesele. Kiedy natykamy się na trójkę naszych najbliższych przyjaciół, którzy z jawnym zdenerwowaniem czekają zapewne na nasz powrót. O czymś zawzięcie dyskutując.


- Nareszcie! Myślałam, że już nigdy się tego nie doczekam - Sophie z pełną aprobatą patrzy na nasze złączone dłonie. - Ten dzień nie mógł okazać się lepszy - uśmiechamy się do siebie z dz
iewczyną  porozumiewawczo. 
- Mamy więc podwójny powód do świętowania - dodaje Halvor, a Stefan kiwa tylko na potwierdzenie głową, w pełni się z nim zgadzając.


- Teraz doskonale widzę, jak bardzo męczące są twoje ostatnie dni - zwracam się z ironią do Austriaka, który patrzy na mnie z miną niewiniątka.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele musiałem przejść z tym tutaj. To było o wiele bardziej męczące od nawet najbardziej wymagających treningów. Mówiłem więc prawdę. Opłacało się jednak poświęcić - uśmiecha się z zadowoleniem. - Nareszcie wasza miłość zwyciężyła. A teraz przepraszam, ale ktoś obiecał mi wspólny taniec. Do zobaczenia później, gołąbeczki - Stefan odchodzi od nas pośpiesznie. Wprawiając mnie w niemałe zdezorientowanie.


- O kim on mówił? - próbuje się czegoś dowiedzieć. Niczego z tego nie rozumiejąc.
- O Heidi - Halvor jako pierwszy udziela mi jakichś wyjaśnień. Wprawiając w niemały szok. Tego bym się w życiu nie spodziewała.
- Naszej Heidi? - chcę się upewnić. Będąc w szoku, że dwie na pozór zupełnie różne od siebie osoby, tak szybko znalazły ze sobą nić porozumienia. W dodatku biorąc pod uwagę to, jak Heidi jest nieufna w stosunku do nowo poznanych osób.
- A znasz jakąś inną?
- To naprawdę prawdziwy dzień cudów. Chyba nic mnie już dzisiaj nie zdziwi - kręcę głową z niedowierzaniem, spoglądając na świetnie bawiącą się w swoim towarzystwie dwójkę. Skupiając się następnie ponownie na Michaelu, z którym miałam zamiar także poddać się panującej dookoła atmosferze zabawy. Nie mając zamiaru skupiać tej nocy na niczym innym. Czas było nadrobić ostatnie tygodnie, które spędziliśmy z daleka od siebie.


Gdy niezwykle wolna i romantyczna piosenka dobiega końca. Wtulam się mocniej w Michaela. Wciąż nie dowierzając, że naprawdę jest tu razem ze mną. To wydawało się tak nieprawdopodobne, że cały czas bałam się, iż za chwilę wszystko okaże się zwykłym snem na jawie, a nas nadal będzie dzielić setki kilometrów i lawina nieporozumień oraz niewyjaśnionych wyrzutów.


- Chodźmy stąd - szepczę mu do ucha, podejmując decyzję pod wpływem nagłego impulsu. Pragnąc znaleźć się w ustronnym miejscu. Z daleka od innych osób.
- Na pewno? - chce się mimo wszystko upewnić.
- Tak. Sophie już dawno wyraziła zgodę na nasze przedwczesne zniknięcie - zapewniam. Ciągnąc Michaela za sobą w stronę wyjścia. Chcąc w końcu znaleźć się z nim sam na sam.


Tuż po opuszczeniu przez nas sali, wpijam się gwałtownie w jego usta, nie potrafiąc się opanować. Nareszcie mogąc sobie na to bezkarnie pozwolić. Zbyt długo brakowało mi naszej bliskości, aby nie chcieć teraz tego nadrobić. Przez całą więc drogę do mojego pokoju na piętrze, obijamy się ze śmiechem o ściany i zatrzymujemy niemal w każdym kącie, nie umiejąc się od siebie oderwać i utrzymać rąk przy sobie. W myślach dziękowałam za panującą pustkę na korytarzach. W innym przypadku dostarczylibyśmy nie lada rozrywki dla postronnych osób. Z ogromnym wyczekiwaniem i wprost palącą od środka niecierpliwością docieramy wreszcie w upragnione miejsce. Gdy tylko drzwi się za nami zamykają, zostaję do nich przyparta, a moje usta znowu zajęte są oddawaniem łapczywych pocałunków, których żadne z nas nie miało dosyć.


- Mówiłem ci już, że wyglądasz cudownie? Aż żal ściągać tej sukienki. Na pewno tego chcesz? Sama upierałaś się przecież wcześniej przy poważnej rozmowie - Michael odciąga moment pozbawienia mnie ubrania, co kwituję głośnym westchnieniem niezadowolenia i irytacji. Czy on naprawdę nie rozumiał, że aktualnie byłam w stanie myśleć wyłącznie o jednym i na pewno nie dotyczyło to żadnych poważnych tematów.
- Rozmawiać będziemy jutro. Teraz chcę ciebie i tylko ciebie, rozumiesz? Dlatego przestań dyskutować i weź się w końcu do roboty - mówię dosadnie, aby nie pozostawiać mu żadnego pola do wątpliwości.
- Nie widziałem, że potrafisz być taka stanowcza.
- Jeszcze bardzo wielu rzeczy o mnie nie wiesz - odpowiadam z ogromną satysfakcją, gdy udaje mi się pozbawić go koszuli.


Później między nami nie ma już żadnych zbędnych słów, a jedynie ta znajoma bliskość i namiętność, za którą też tak niewyobrażalnie mocno tęskniłam. Michaelowi udaje się zabrać mnie w głęboką otchłań przyjemności, a przede wszystkim czułości i miłości, które wyczuwałam z każdym jego następnym pocałunkiem, czy pieszczotą. Jeszcze nigdy nie byłam tak pewna, że to właśnie on jest tym właściwym mężczyzną, z którym chciałam być na dobre i złe. I chociaż myślałam, że to niemożliwe, to tym razem było jeszcze lepiej niż za naszym pierwszym. Zapewne przez wzgląd na to, że tej nocy się z nim nie żegnałam, a witałam. A od zawsze o wiele bardziej lubiłam przywitania. Byłam też pewna, że to zaserwowane mi przez Michaela dzisiejszej nocy na pewno przez bardzo długi czas pozostanie na szczycie listy moich ulubionych.


Przez długie minuty leżymy bez słowa, wyłącznie wpatrując się w siebie z uśmiechem. Ciesząc się tak po prostu swoją wzajemną obecnością. Nic innego nie było dla nas teraz ważne. Liczyło się tylko to, że znowu jesteśmy razem i tym razem już nic nie miało tego zniszczyć.
- Kocham cię - wypowiadamy niemal równocześnie z niespotykaną dotąd synchronizacją. Pieczętując nasze wyznanie czułym pocałunkiem.


- Co cię tak śmieszy? - słyszę od mojego ukochanego, gdy tak po prostu zaczynam się niespodziewanie szczerze śmiać.
- Wiesz, co właśnie sobie uświadomiłam? - przekręcam się lekko w jego ramionach, aby lepiej go widzieć. - Nasza znajomość rozwija się praktycznie jedynie w pokojach hotelowych. To trzeba jak najszybciej zmienić. Chcę w końcu zjeść z tobą normalne śniadanie albo kolację. Wyjść do kina albo na spacer, czy tak po prostu spędzić wieczór przed telewizorem - już teraz nie mogłam doczekać się następnych dni, które spędzimy u mnie w mieszkaniu. To miały być pierwsze kroki do naszego prawdziwego związku, na które oczekiwałam z prawdziwą ekscytacją.
- Zrobimy to wszystko, a także setki innych rzeczy. Obiecuję. Teraz powinnaś jednak odpocząć. To był wyjątkowo wymagający dzień. Dobranoc - całuje mnie lekko w czoło. Po czym nawet nie wiem kiedy, tak po prostu spokojnie zasypiam. Przepełniona szczęściem i niekończącą się radością. Jakbym unosiła się kilka metrów nad ziemią. Prawdziwa miłość rzeczywiście dodawała skrzydeł. Od teraz to już nie był dla mnie jedynie pusty i niewiele znaczący frazes. 


💟💟💟💟

23.06.2019

Po raz pierwszy od dawna budzę się z radością i niczym niewymuszonym uśmiechem na twarzy. Z prawdziwą przyjemnością rozpoczynając nowy dzień. Czułem się jak największy szczęściarz na ziemi z powodu wczorajszych niezwykle pozytywnych wydarzeń i odzyskania Inge. Niczego więcej, a już na pewno nikogo więcej od życia nie potrzebowałem. Miałem w nim w końcu teraz wszystko, co dla mnie najważniejsze. Chociaż wiedziałem, że przed nami wciąż wiele wyzwań, które nie raz wystawią nasz związek na poważną próbę, to byłem gotów zmierzyć się z każdym z nich, a co najważniejsze wyjść z nich zwycięsko. Inge zdecydowanie była tego warta. Z nią wszystko wydawało się o wiele lepsze, a życie nabierało zdecydowanie więcej barw. Przy niej nawet najgorszy dzień zmieniał się w wyjątkowo znośny. Tej dziewczyny po prostu nie dało się nie kochać. A już na pewno ja tego nie potrafiłem. 


Otwieram powoli oczy, będąc w pełni wyspanym, mimo że byłem w stanie zasnąć dopiero nad ranem. Widocznie sama obecność Inge dodawała mi ogromu energii i chęci do działania. Przekręcam się na drugi bok z zamiarem przywitania z dziewczyną, gdy zauważam, że jej strona łóżka jest wolna. Pokój także był cichy i pusty. Nie zawierający śladu jej obecności. Natychmiast podnoszę się więc z łóżka, czując jak ogarnia mnie lęk graniczący niemal z paniką, że historia znowu się powtarza i zostałem tutaj sam. Po raz drugi bym chyba tego po prostu nie zniósł.


- Inge? - pytam niepewnie. Cholernie przestraszony, że odpowie mi jedynie cisza. Oznaczająca, że Norweżka odeszła.
- Nie bój się. Tutaj jestem - oddycham z niewyobrażalną ulgą, gdy rozbawiona wychyla się zza otwartych drzwi balkonowych. Wchodząc z powrotem do pokoju. - Myślałam, że pośpisz trochę dłużej. Nie chciałam cię dlatego budzić. Poza tym przecież ci obiecałam, że nigdzie już więcej nie ucieknę. Trochę większej wiary - z promiennym uśmiechem podchodzi do mnie, siadając na kolanach i całując czule na przywitanie. Takie poranki jak ten dzisiejszy mógłbym przeżywać z nią codziennie.
- Szkoda czasu na sen, skoro możemy go wykorzystać na inne rzeczy - kładę się ponownie na łóżku, pociągając ją za sobą, mimo małego protestu z jej strony. - Muszę przyznać, że do twarzy ci w mojej koszuli. Wyglądasz w niej nie mniej seksownie niż w swojej wczorajszej sukience - przyglądam się jej z nieukrywaną aprobatą i uwielbieniem, zaczynając całować po szyi i obojczykach. Rękami obejmując ją lekko w talii. Wciąż nie do końca dowierzając, że naprawdę znowu mam ją przy sobie i jest tylko moja. Byłem pewien, że nie jeden chciałby być na moim miejscu.
- Ma się to wyczucie stylu - mówi ze śmiechem i udawaną przechwałką. - Ty jednak na swój też nie możesz narzekać. Ten łańcuszek jest prześliczny. Chyba nigdy go już nie zdejmę. Na pewno będzie moim ulubionym dodatkiem do wszystkiego - mimowolnie dotyka podarowanej przeze mnie wczoraj biżuterii. Nie potrafiąc się przestać nią zachwycać. Oczy, aż jej błyszczały, gdy spoglądała na swój nowy wisiorek.


- Powiedz to Stefanowi, który zrobił mi ostatnio niemały wykład o moim braku gustu - mimowolnie nawiązuję do naszych perypetii sprzed przyjazdu tutaj. Musiałem jednak przyznać, że niekiedy były one mocno zabawne. To mimo wszystko nie zmieniało tego, czego się dopuścił z Lisą.
- A propos Stefana i naszych planów na dziś. Ja teraz wezmę długą kąpiel, a ty w tym czasie pójdziesz się z nim pogodzić. Potem wspólnie zejdziemy na śniadanie i pożegnamy się z Sophie i Halvorem przed ich wyjazdem. Strasznie zazdroszczę im tego wymarzonego Paryża - patrzy na mnie spojrzeniem nieznoszącym sprzeciwu w wiadomej sprawie. To było na tyle z naszej odskoczni od rzeczywistości. Widocznie znowu nadszedł czas borykania się z dręczącymi nas problemami.
- Słucham? Chyba sobie żartujesz - protestuję, ani myśląc na to przystać. - Mam dużo lepszy pomysł. Weźmiemy wspólną kąpiel, a Stefan zajmie się sobą. Jestem pewien, że doskonale sobie poradzi - całuję Inge zachęcająco. Mając nadzieję, że uda mi się ją przekonać.
- Nie tym razem, Michi. Najpierw uratujesz swoją przyjaźń ze Stefanem, a dopiero potem zastanowię się nad twoją propozycją. Przecież widzę, jak cię to męczy. On też robi wszystko, aby to naprawić. Daj mu jeszcze jedną szansę, proszę cię - jest nieprzejednana. Dobrze wiedziałem, że gdy na coś się uprze, to nie ma przeproś, ale łudziłem się, iż tym razem będzie inaczej.
- Nie ma mowy. Jest stanowczo za wcześnie, aby myśleć o jakimkolwiek wybaczeniu. Dobrze wiesz, co zrobił. Tego nie da się, ot tak zapomnieć - upieram się przy swoim. Owszem, tęskniłem za normalną relacją ze Stefanem. Byłem też mu bardzo wdzięczny, że za jego sprawą pogodziliśmy się z Inge, ale złość i żal były silniejsze od wszystkich tych pozytywnych uczuć. - Dlaczego, aż tak bardzo zależy ci na naszym pogodzeniu? - patrzę na nią z nieukrywaną ciekawością.
- Bo nie mogę patrzeć na to, jak bardzo was to przytłacza. Przecież to was wykańcza. Michael, nie bronię go, ale wiem jakie potrafią być kobiety, gdy zależy im na osiągnięciu jakiegoś celu. Sama w końcu jestem jedną z nich. Nie jeden stracił głowę przez takie sztuczki. A przede wszystkim zależy mi, bo Stefan w przeciwieństwie do mnie wiedział kiedy się opamiętać i nie popełnić największego świństwa pod słońcem - Inge momentalnie traci swój dobry nastrój, wprowadzając mnie w niemałe zdezorientowanie.
- O czym ty mówisz? - chcę poznać jakieś szczegóły. Zupełnie nie wiedząc, do czego nawiązuje.


- O największym błędzie mojego życia - odzywa się po dłuższej chwili milczenia. - Muszę ci w końcu o tym powiedzieć. Powinniśmy być ze sobą szczerzy, inaczej w życiu się nam nie uda. Pamiętasz, jak kiedyś ci trochę o tym opowiadałam? - wracam pamięcią do jednych z naszych początkowych rozmów. Kiwając głową na potwierdzenie. - To z ówczesnym chłopakiem Sophie miałam romans, rozumiesz? Zrobiłam to najlepszej przyjaciółce - przytula się do mnie mocniej, a w jej oczach pojawiają się pierwsze łzy, gdy zaczyna swoją opowieść. Przez kilka minut po skończeniu, staram się poukładać to wszystko w głowie, ale na niewiele się to zdaje. W życiu bym się czegoś takiego nie spodziewał. Na nieszczęście moje milczenie Inge odbiera jako jawne potępienie i zaczyna cicho szlochać. Zapewne obawiając się mojego odrzucenia.


- Nie płacz. To już od dawna przeszłość. Sophie ci wybaczyła, a to najważniejsze. Wszyscy popełniamy błędy, a ja nie jestem od tego, aby kogokolwiek oceniać, czy też osądzać. Między nami nic to nie zmienia - uspokojam ją, głaszcząc lekko po plecach. - Rozchmurzysz się, jeśli pójdę porozmawiać ze Stefanem? Niczego nie obiecuję. Postaram się jednak stopniowo na nowo zacząć mu ufać - pod wpływem tego wszystkiego podejmuję nawet dla mnie zaskakującą decyzję. Może rzeczywiście nie powinienem go przekreślać przez jeden błąd? Sam popełniłem ich przecież niemało.
- Cieszę się - na twarzy Inge ponownie pojawia się delikatny uśmiech, co było dla mnie najważniejsze.
- Najpierw jednak przygotuję ci tę kąpiel, zgoda? - wstaję ochoczo z łóżka, kierując do dość sporej i niemal ekskluzywnej łazienki.
- Kocham cię, wiesz? - słyszę zanim przekroczę jej próg.
- Ja ciebie też. Najmocniej na świecie - odpowiadam bez najmniejszego zawahania się. Będąc zupełnie pewnym swoich uczuć do tej wyjątkowej Norweżki, która w zaledwie trzy tygodnie pobytu w Austrii stała się całym moim światem.


Gdy znajduję się praktycznie pod należącym tymczasowo do mnie i Stefana pokojem. Z nadzieją, że zdążył już wstać i doprowadzić się do ładu. Drzwi od pokoju nieoczekiwanie się cichą otwierają, ukazując w nich znajomą mi już dziewczynę z butami w ręku, która prawdopodobnie stara się niezauważona wrócić do siebie. O czym świadczyło jej ciche skradanie. Uśmiecham się sam do siebie od razu domyślając, co takiego się tutaj w nocy wydarzyło.


- Cześć, Heidi - wzdryga się, gdy mnie słyszy. Po czym odwraca w moją stronę z mocno niepewną i wprost zażenowaną miną.
- Cześć? - odpowiada z delikatnym zapytaniem. Nie wiedząc, gdzie podziać wzrok. Wyglądała na naprawdę mocno zawstydzoną.
- Stefan już nie śpi? - pytam, co wprowadza ją w jeszcze większą niezręczność.
- Śpi. Wczoraj delikatnie przesadził. Czeka go dziś pewnie ciężki dzień. Dlatego, gdybyś mógł, nie budź go jeszcze - Heidi zaczyna mimowolnie tłumaczyć Stefana. - Michael, między nami do niczego nie doszło. Wczoraj po prostu pomogłam mu tu dojść, a potem przez chwilę z nim zostałam i jakimś cudem też zasnęłam - zaczyna się nerwowo tłumaczyć z pokaźnymi rumieńcami na policzkach. Wzbudzając tym we mnie spore rozbawienie.
- Spokojnie, nie musicie mi się z niczego spowiadać. Jesteście przecież dorośli - uspokajam ją. Uważając, że to wyłącznie ich sprawa. Ja nie miałem zamiaru się wtrącać.
- Powiedziałam jednak, jak było. Nie chcę jakichś nieporozumień - usilnie próbuje mnie przekonać. Zaczynałem jej w to nawet powoli wierzyć. Być może rzeczywiście tylko wspólnie zasnęli.
- W porządku - wzruszam ramionami. - Miłego dnia - uśmiecham się do niej lekko na pożegnanie.
- Miłego dnia - odpowiada mi tym samym. Udając się następnie w pośpiechu w tylko sobie znanym kierunku.


Idąc za radą Heidi, postanawiam na razie zostawić Stefana w spokoju. Dobrze wiedząc, że przynajmniej do południa nie będzie z niego żadnego pożytku. Wracam więc do pokoju Inge, cierpliwie czekając, aż opuści łazienkę. Dając jej chwilę tylko dla niej i uspokojenie po tym trudnym wyznaniu, jakie odważyła się mi opowiedzieć.


- Tak szybko wróciłeś? - dziwi się, gdy opuszcza parujące od gorąca pomieszczenie łazienki. Zaczynając wycierać ręcznikiem swoje mokre włosy.
- Stefan śpi jak zabity. Wczoraj podobno dość mocno zaszalał. Za to zgadnij, kogo spotkałem, gdy próbował niepostrzeżenie wymknąć się z naszego pokoju? - dzielę się z nią swoim odkryciem.
- Tylko mi nie mów, że to Heidi - odrywa się od wykonywanej czynności. Patrząc na mnie z wyczekiwaniem i niemą prośbą pewnie o zaprzeczenie.
- Bingo, kochanie - utwierdzam ją w tych podejrzeniach.
- Zabiję ją, ale najpierw zabiję Stefana. Czy oni zwariowali? - zaczyna się ku mojemu sporemu zdziwieniu mocno denerwować. - Nie chcę, żeby niepotrzebnie cierpieli przez jeden pijacki wybryk. Może tego nie widać, ale Heidi jest bardzo wrażliwa. W dodatku do niedawna z kimś się spotykała. Może i nadal spotyka. Stefan też nie należy do łamaczy serc, których nic nie obchodzi. Tylko patrzeć, jak przytłoczą ich wyrzuty sumienia i zaczną się obwiniać - przedstawia mi tę stronę sytuacji, o której dotychczas nie pomyślałem.
- Podobno tylko przypadkiem zasnęła. Nic się między nimi nie wydarzyło - próbuję wszystko wyprostować. Nie chcąc wywołać jakiejś niepotrzebnej afery.
- Naprawdę w to wierzysz? - patrzy na mnie z politowaniem.
- Heidi wyglądała na szczerą. Po co miałaby mnie zresztą okłamywać? - usprawiedliwiam się. - Zostawmy to w spokoju, dobrze? - Inge w końcu niechętnie się zgadza, ku mojej wyraźnej uldze. Miałem nadzieję, że naprawdę mnie posłucha i nie będzie w to ingerować.


Korzystając z okazji, że Inge pogrążona była w rozmowie z Sophie, która lada chwila miała z Halvorem wyruszyć w ich podróż poślubną. Siadam przy stoliku naprzeciw Stefana wyglądającego jak siedem nieszczęść. Mając zamiar go trochę podpytać o wczorajszą noc. Przez rozmowę z Inge miałem spory mętlik w głowie.


- Cześć - próbuję zwrócić na siebie jego uwagę.
- Cześć, Michael. Mów trochę ciszej, proszę - podnosi w końcu wzrok z blatu stołu. - Gdzie masz Inge? - rozgląda się leniwie po wnętrzu restauracji.
- Tam - wskazuję na stolik stojący za nim. - Ciężka noc? - zadaję niewinne w założeniu pytanie. Upijając trochę kawy ze swojej filiżanki.
- Dosyć. Głowa mi chyba zaraz pęknie. Po co ja wczoraj tyle piłem? Nigdy więcej nie tknę już ani kropli - krzywi się z bólu. Łapiąc za skronie. Miałem ogromną ochotę trochę się z niego pośmiać, bo za każdym razem mówił to samo, ale postanawiam mu odpuścić.


- Heidi wyglądała rano o wiele lepiej od ciebie - przechodzę w końcu do rzeczy. - Co się między wami wydarzyło? Przespaliście się ze sobą? - pytam prosto z mostu.
- Oczywiście, że nie. Skąd w ogóle taki pomysł? Nic się między nami nie wydarzyło. Dobrze się razem wczoraj bawiliśmy, ale to wszystko. Poza tym wątpię, żeby cię to w ogóle obchodziło. Traktujesz mnie przecież jak wroga - usilnie zaprzecza. Nawiązując do naszej poważnie nadszarpniętej przyjaźni.
- Mylisz się. Obchodzi mnie, bo jesteś moim najlepszym przyjacielem - szokują go usłyszane słowa. - Stefan, postanowiłem, że spróbuję zapomnieć o tym incydencie z Lisą. To chyba jednak nie jest warte przekreślenia tylu lat przyjaźni. Zrobię to jednak pod warunkiem, że już nigdy taka sytuacja nie będzie miała miejsca.
- Przysięgam na wszystko co tylko możliwe - obiecuje. - A więc zgoda? - wystawia lekko swoją dłoń w moim kierunku z wyczekiwaniem.
- Zgoda - ściskam ją lekko. Po czym wybuchamy głośnym śmiechem. Uświadamiając, jak bardzo mi tego brakowało.
- Tak się cieszę. Myślałem, że ten moment już nigdy nie nadejdzie - Stefanowi wraca powoli dobry humor.
- Skoro to mamy wyjaśnione. To opowiadaj teraz, o co chodzi z Heidi. Widzę, że coś jest na rzeczy - ściszam lekko ton głosu, aby Inge niczego nie usłyszała.
- O nic. Już ci przecież powiedziałem - idzie w zaparte tak samo, jak Norweżka. Zaczynam podejrzewać, że po prostu się zmówili.
- Na pewno ci uwierzę. Prędzej czy później i tak to z ciebie wyciągnę - widząc, że Inge zmierza w naszym kierunku. Ucinam temat, woląc nie dodawać jej powodów do kolejnych zupełnie niepotrzebnych zmartwień. W końcu nawet jeśli jej podejrzenia się potwierdzą, to w gruncie rzeczy nie stało się 
przecież nic strasznego. 


Późnym popołudniem w wyśmienitych humorach docieramy do mieszkania Inge. Ciesząc upragnioną chwilą tylko dla nas, o której od rana mogliśmy sobie tylko pomarzyć. Do samego końca niemal na okrągło ktoś nam towarzyszył albo miał jakąś sprawę niecierpiącą zwłoki do któregoś z nas.


- Zapraszam w moje skromne progi - otwiera na pełną szerokość drzwi z zachęcającym uśmiechem. Po czym z nieukrywaną ciekawością przekraczam próg jej małego królestwa.
- Ładnie tutaj masz - rozglądam się po wnętrzu, będąc naprawdę pod wrażeniem.
- Dziękuję. Czuj się jak u siebie. W końcu przyjdzie ci spędzić trochę czasu w tych ścianach - przypomina. - Masz ochotę na coś do picia albo jedzenia? Może nie mam przesadnych zdolności kulinarnych, ale coś tam potrafię - proponuje, ale grzecznie odmawiam. Przyciągając ją do siebie i wpijając w jej usta. Z zamiarem pozbawienia jej koszulki, którą miała na sobie.
- O nie, Michi. Nie myśl sobie, że cały nasz wspólny czas spędzimy w łóżku. - zgrabnie mi się wymyka. Siadając na kanapie.
- A kto tu mówi o łóżku? Zawsze możemy wykorzystać mnóstwo innych miejsc - odpowiadam jej cwanie i z przekorą.
- Co najwyżej możesz sobie na razie o tym pomarzyć. Ustalmy dlatego sobie coś już teraz. Dni są od rozmowy na temat naszej przyszłości, a noce od przyjemności i to tylko wtedy, gdy sobie zasłużysz. Mamy mnóstwo rzeczy do ustalenia, zaplanowania, czy wyjaśnienia i to w niecały tydzień. Kto wie, kiedy potem się znowu zobaczymy - mówi całkowicie poważnie.
- Nie spodziewałem się, że tak szybko zaczniesz wprowadzać nakazy i zakazy. Mam oczekiwać jakiegoś regulaminu naszego związku? Chyba zaczynam się bać - żartobliwie jej dogryzam.
- Grabisz sobie. A chyba jeszcze nie wiesz, że to właśnie nocą najbardziej lubię pracować. Mam wtedy w sobie największe pokłady kreatywności. Także radzę ci uważać, bo jeszcze chwila i spędzisz je wszystkie, grzecznie śpiąc - uśmiecha się do mnie z nieukrywanym triumfem, a moja mina momentalnie rzednie.
- Powiedz, że to nie było na poważnie - miałem nadzieję, że tylko sobie żartuje.
- To było jak najbardziej na poważnie, kochanie. Trzeba było się dwa razy zastanowić, zanim zdecydowałeś się na związek ze mną. Teraz nie masz już odwrotu i będziesz się musiał przyzwyczaić do moich reguł oraz dziwactw. Wracając jednak do tematu, trzymaj się na baczności, jeśli nie chcesz zaliczyć przymusowej dłuższej przerwy - całuje mnie lekko w policzek, a jej dłoń podąża zdecydowanie w dół mojego ciała. Była po prostu niemożliwa. - Zresztą i tak nic nie wyszłoby z twoich planów. Stefan może się zjawić lada chwila. Nikt nie wie, ile to ten nasz moment prywatności dla niego - Inge szepcze mi do ucha, po czym wstaje sobie z kanapy z niewinnym uśmieszkiem, zostawiając mnie osłupiałego. Prowokowanie mnie nadal niezmiennie ją bawiło. Nie mogłem też uwierzyć w zapominalstwo mojego przyjaciela, który zapomniał o zarezerwowaniu sobie na dziś lotu powrotnego do Austrii. A przecież tak bardzo się upierał, że ma wszystko dokładnie zaplanowane i to z najmniejszymi szczegółami. Właśnie było to doskonale widać.


- Czy naprawdę nie mógłby wynająć sobie hotelu? - marudzę, idąc za nią do kuchni. - Nie mogłaś powiedzieć, że masz niewygodną kanapę?
- Przykro mi, ale Stefan jest już z nią zaprzyjaźniony - patrzy ze sporym zadowoleniem na swój mebel. - To tylko jedna noc, a my mamy całe życie, żeby nacieszyć się sobą, prawda? - dotyka z czułością mojego policzka, obdarzając mnie pełnym miłości spojrzeniem.
- Jak najbardziej - w tym aspekcie musiałem w pełni zgodzić się z Inge. Mieliśmy przed sobą całe życie i tym razem nic nam już tego nie zepsuje.


☆☆☆☆

Rozdział pojawił się szybciej w ramach rekompensaty za koniec poprzedniego. 😉

4 komentarze:

  1. Taką rekompensatę to ja rozumiem 🤩🤩🤩
    Mam dylemat co mnie bardziej cieszy: pogodzenie Inge i Michiego / pogodzenie Stefana i Michiego 😛 ale po kolei
    Inge i Michi no w końcu!!! Michael już nie jest tchórzem, sznuje go za to, że w końcu zawalczył o tą miłość. Wyłożył kawę na ławę i wszystko się wyjaśniło. Swoją drogą oni bardzo do siebie pasuja 😁 a ich powitanie 😈 Jak się obudzil i nie było Inge to pomyślałam sobie "oby nie powtórka z rozrywki", ale Inge też się ogarnęła. Wydoroślała? A może również postanowiła zawalczyć i zmierzyć się z tym co ich czeka, czyki zwiazek na odległość przynajmniej przez jakiś czas, ale jak ludzie się kochają to wszystko jest możliwe! I kolejny zaskakujący fakt, nie wiedziałam, że Inge lubi rządzić 😮 te nakazy, zakazy, regulamin związku były śmieszne 😂
    Co do naszyjnika to pomyślałam sobie, że przynajmniej raz Michi dobrze coś wybrał, bo jego poczucie gustu...dobrze wiemy jak to było hahah
    Co do Stefana to nr jeden to Stefan i kanapa ❤ on dokładnie ją zna! Nawet się lubią! Nr dwa to Stefan i Heidi hmmm ja tam im wierzę, że nic nie było, ale licze, że w przyszłości będzie! Nr trzy to zgoda 😀 chłopcy się pogodzili, ale fajnie 😀 oczywiście gdyby Inge nie wpłynęła troszke na Michiego to mogłoby to jeszcze trwać, ale wszystko się udało i chłopcy znowu mogą być przyjaciółmi, super 😎
    Ranyyyyy zazdroszczę Sophie i Halvorowi Paryża ❤ oby dobrze się bawili!
    Pozdrawiam
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i ja! Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale po prostu nie zdążyła. Już się do tego zbierałam, a akurat wstawiłaś coś nowego. Więc postanowiłam jednak skomentować nowość.
    Zupełnie nie dziwi mnie zaskoczenie Ingi, gdy zobaczyła Michaela. W końcu stracili ze sobą kontakt, wszystko wskazywało, że ich związek zakończył się raz na zawsze. A jednak teraz spotkała go. Na ślubie przyjaciółki. Zupełnie niespodziewanie. To musiał być olbrzymi szok.
    Do tego wydawało jej się, że Michael wrócił do Lisy. Co musiało być ciosem w momencie, gdy uczucia Ingi nagle odżyły i to z podwójną mocą. Wszystkie wspomnienia, marzenia wróciły. To tylko pokazuje, jak silne było jej uczucie do skoczka.
    Rozmowa z Michaelem była bardzo emocjonująca. Cóż, Inge ma własne zdanie na temat jego związku z Lisą i uczuć, więc ciężko będzie ją przekonać, że jest inaczej. Zraniona, ma prawo nie wierzyć w słowa skoczka. I to rozumiem. Ciężko stwierdzić, co musiałby zrobić Michael, by Inge mu uwierzyła.
    Dobrze jednak, że pozwoliła Michaelowi wyznać prawdę, wszystko wyjaśnić. Dzięki temu mogła usłyszeć, jak to wygląda z jego perspektywy. I usłyszeć te najważniejsze słowa –– że nadal ją kocha. Że wszystko będzie dobrze. Że jakoś sobie to poukładają. Trzymam kciuki, by właśnie tak było. Są dobraną parą i obydwoje zasługują na prawdziwe szczęście u boku ukochanej osoby.
    No i do tego ich przyjaciele mogą ogłosić sukces! Chytry plan wypalił w stu procentach. Należy to opić!
    Btw, Stefan i Heidi? No tego to się nie spodziewałam. Za nich też trzymam kciuki. A co, im więcej szczęśliwych par tym lepiej.
    W ogóle, to strasznie cieszy mnie, że Stefan i Michael się pogodzili. W końcu są przyjaciółmi! Owszem, Stefan zrobił coś teoretycznie niewybaczalnego, ale kto nie popełnia błędów. Nawet Inge przyznała się do błędów z przeszłości. Prawda jest taka, że trzeba wybaczać, bo inaczej nasz świat byłby strasznie zgorzkniały.
    No cóż, w takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie rekompensaty to ja rozumiem! Chociaż i tak jestem wewnętrze rozdarta. Bo z jednej strony każdy nowy rozdział połykam w szybkim tempie, po czym z niecierpliwością czekam na kolejny, a z drugiej się dobijam iż zbliżamy się do końca :( Ale są pozytywy! Są pozytywy!
    To, że Inge nie da się tak łatwo złamać Austriakowi, było wręcz pewne. Dlatego miałam ogromną nadzieję, że Michi nareszcie stanie na wysokości zadania i nie odpuści. I mnie nie zawiódł. Alleluja ^^ Od samego początku ich dyskusji dało się wyczuć wzajemne przyciąganie. Inge niby się złościła, ale bardziej przemawiała przez nią zazdrość. Potrzebowała, jak chyba każda kobieta, zapewnienia że jest tą jedyną, którą się kocha całym sercem i będzie się o nią walczyć. Niby proste, a jakże trudne! Norweżka za bardzo kocha Michaela, aby długo się na niego dąsać :) Nie w chwili gdy zjawił się w Norwegii, aby z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Co z tego że Stefan prawie za nos go tu przyciągnął. Ważne co Michi jej powiedział, a te słowa były najprawdziwszą prawdą. Pogubili się obydwoje, ona się przestraszyła, ale te kilka miesięcy dało obojgu wiele do myślenia. Lepiej zaryzykować i być nawet przez chwilę szczęśliwym, niż cierpieć całe życie, że się nie zaryzykowało. Trochę misz masz, ale taka właśnie jest miłość. Totalną mieszanką wybuchową :) Dlatego ogromnie cieszę się, że nareszcie się pogodzili i Inge nareszcie zrozumiała, że nie ma sensu uciekać przed tym uczuciem. Potrzebuje tego upartego Austriaka jak tlenu, czy to jej się podoba czy też nie :) Swoim pogodzeniem sprawili wielką radość swoim przyjaciołom. Sophie była aż tak wyrozumiala iż pozwoliła im umknąć z własnego wesela. To się dopiero nazywa przyjaźń ^^ A nasza para zakochanych, cóż, wykorzystała ten "wolny" czas najlepiej jak potrafiła, ciesząc się swoją bliskością :D Inge nareszcie odważyła się wymówić te dwa dość ważne słowa, które wiele zmieniają. Teraz Michi ma pewność, że blondynka znów mu nie ucieknie :)
    Kolejnego dnia z samego rana Inge wprowadziła biedne serce swojego ukochanego w stan przedzawałowy "ukrywając" się na balkonie. Ranek, był niezwykle uroczy i romantyczny w ich wykonaniu, ale również przynósł chwilę szczerości, dzięki czemu dziewczyna nie ma już nic do ukrycia przed chłopakiem. Michi zrozumiał i nie potępił. Za to zmotywował się do rozmowy ze swoim przyjacielem, bo chociażby nie wiem jaki był uparty w swoich słowach to każdy Przy okazji okazało się, że Stefan znalazł sobie miłe towarzystwo. I kto wie, może ta znajomość będzie miała ciąg dalszy. Życzę mu tego z całego serca i mam nadzieję, że nie zapomniał o sobie gdy walczył o szczęście innych. On również na to zasługuje :)
    Rozmowa Inge z Michim rozbawiła mnie do łez ^^ biedny blondas! Dopiero co oficjalnie rozpoczął się związkek o którym marzył, a tu okropne babsko nakazy i zakazy mu daje i straszy celibatem ^^ oni są cudowni ranem i doskonale wiem, że Inge sama strzeliłaby sobie w stopę takimi zakazami hihi. Ale droczenie się z facetem jest niezwykle zabawne :) Chciałabym więcej przeczytać o ich związku, i mam nadzieję że będę miała ku temu okazję :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie częściej proszę o takie rekompensaty😊 Choć to niestety szybciej zbliżyłoby nas do końca. Mam nieodparte wrażenie, że kolejna historia będzie o Stefanie i Heidi;)
    Przez moment myślałam że Michi zrezygnuje. Normalnie już przeklinalam go w myślach. A tu taka miła niespodzianka. Chłopak w końcu wziął się garść i nie popuscil. Sprawiając, że nasza kochana Inge pękła.
    Oboje sprawili tym wspaniały prezent swoim przyjaciołom.
    Też przez moment się wystraszylam , że Inge znów nawiała jak Michi się obudził. Na szczęście wyszła się tylko przewietrzyć na balkon;)
    Mam nadzieję, że nic już nie stanie na drodze do ich szczęścia.
    Bardzo Ale to bardzo się cieszę, że Michael w końcu pogodził się ze Stefanem.
    To jest tak nierozłączny duet, że nawet nie potrafię wyobrazić sobie ich osobno 😀
    No nic pozostaje mi czekać na kolejny rozdział . No i na nowe opowiadanie. Powiem szczerze , że nie mogę się już tego doczekać.
    Pozdrawiam cieplutko 😊

    OdpowiedzUsuń