niedziela, 6 stycznia 2019

Rozdział 2







10.02.2019




Z poczuciem sporej ulgi, zamykam drzwi od pokoju. Opierając się następnie o ich wewnętrzną stronę, zaczerpując przy tym głębszego oddechu.
Byłem zadowolony, że udało mi się dotrzeć tutaj niezauważonym. Po tych licznych unikach i rozglądaniu się na wszystkie możliwe strony. Modląc, aby przypadkiem nie natknąć się na poznaną przed kilkoma godzinami dziewczynę, która ku mojemu ogromnemu niedowierzaniu zamieszkiwała w tym samym hotelu, co cała nasza drużyna. Wzbudzając we mnie tym faktem niemały szok.
Nie mogłem wprost uwierzyć w swojego ogromnego pecha. Przecież prawdopodobieństwo czegoś takiego graniczyło niemal z zerem. 
Doskonale wiedziałem, że ten problematyczny zbieg okoliczności mógł mi narobić niemało problemów. Skutecznie pozbawiając możliwości na bliższe poznanie tej urodziwej Norweżki z przepięknym uśmiechem, która była dla mnie chodzącą zagadką, o której sam już nie wiedziałem, co powinienem myśleć. Oprócz tego, że już dawno z nikim nie spędzało mi się tak dobrze czasu, jak z jej osobą.
Niemal od samego początku, pojawiła się między nami zaskakująca nić porozumienia. Wystarczyło kilka minut niezobowiązującej rozmowy, abym zaznał wrażenia, że znam ją od wielu długich lat.
To nasze niespodziewane spotkanie było jedną z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły mi się w ostatnim czasie. Przez co, miałem nieodpartą ochotę na znaczne poszerzenie naszych kontaktów i przekonanie się do czego nas to ostatecznie doprowadzi.
Mimo świadomości, że od samego początku nie miało to większego sensu i było skazane na porażkę. Pokusa była jednak silniejsza od zdrowego rozsądku. Dlatego też nie miałem zamiaru odpuścić i zapomnieć o Inge. Choć byłoby to najlepsze wyjście dla naszej dwójki. Zwłaszcza, że od samego początku nie byłem z nią szczery, co na pewno nie było dobrą podstawą do rozpoczęcia jakiejkolwiek znajomości.





- W końcu raczyłeś się zjawić. Miałeś iść tylko się przewietrzyć, a nie było cię kilka godzin. Bylibyśmy już przynajmniej po połowie sezonu, a tak nie zobaczyłem nawet pierwszego odcinka, bo czekałem na ciebie. Wielkie dzięki - mój współlokator, a zarazem najlepszy przyjaciel, wskazuje z niezadowoleniem na ekran swojego laptopa na którym mieliśmy wspólnie oglądać nasz ulubiony serial. Nie znajdując innego sposobu na spędzenie czasu, podczas tego wolnego wieczoru.
- Przełóżmy to na jutro. Zupełnie o tym zapomniałem - kładę się na łóżku. Uśmiechając sam do siebie na wspomnienie ładnej blondynki i jej uroczego zawstydzenia, gdy niechcący na mnie wpadła. Jeszcze nie spotkałem żadnej dziewczyny, która rumieniłaby się w tak słodki i ujmujący dla mnie sposób.
- Więc co było takie interesujące, że zapomniałeś o bożym świecie? - Stefan nie odpuszcza, stając nade mną i przyglądając z nieukrywaną ciekawością. Jak zawsze musiał wszystko wiedzieć. - W dodatku szczerzysz się sam do siebie, jak jakiś nienormalny. Całkowicie ci odbiło? - wybucha głośnym śmiechem, gdy gromię go morderczym wzrokiem.
- Sam jesteś nienormalny - rzucam w niego poduszką. Zastanawiając, czy opowiedzieć mu o Inge. Do tej pory nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Był jedną z nielicznych osób, którym bezgranicznie ufałem.
- Dobra, koniec tego. Mów lepiej, gdzie byłeś. Jesteś w zadziwiająco dobrym humorze. Dawno cię już takiego nie widziałem - ostatnio nie miałem, zbyt wielu powodów do radości. Życie prywatne praktycznie nie istniało, a moja forma, wciąż była daleka od ideału. W dodatku presja o uzyskanie, jak najlepszego rezultatu na mistrzostwach rozgrywanych w ojczyźnie, zaczynała mnie stopniowo przytłaczać. Bałem się, że zawiodę wszystkich, którzy pokładali we mnie nadzieję, a przede wszystkim, że znowu zawiodę siebie. Uzyskując kolejny rozczarowujący wynik, jakich w tym sezonie w moim wykonaniu nie brakowało.
- Chciałem napić się porządnej kawy. Ta serwowana tutaj jest okropna. Dlatego wybrałem się do tej kawiarni, co zawsze. Dzięki czemu poznałem przypadkiem pewną dziewczynę - opowiadam mu o świetnie spędzonym czasie w towarzystwie Inge oraz o swoich kilku w założeniu niewinnych kłamstewkach, które jednak mogą bardzo skomplikować moje dalsze relacje z dziewczyną i to już bardzo niedługo.






- Co zrobiłeś? Powiedziałeś jej, że jesteś barmanem? Michi, przecież ty nie masz o tym żadnego pojęcia - znowu wybucha śmiechem. Nie mogąc się opanować. Rozbawiony do granic możliwości moimi nieprzemyślanymi do końca słowami.
- Zaskoczyła mnie tym pytaniem, więc improwizowałem. Nic innego nie przyszło mi wtedy do głowy. Co miałem zrobić? - tłumaczę mu, kiedy nareszcie się uspokaja. Zaczynając odczuwać spore zażenowanie. To chyba rzeczywiście nie był najlepszy pomysł.
- Może powiedzieć po prostu prawdę? Przecież to i tak się w końcu wyda. Skoro przyjechała tutaj na Mistrzostwa Świata to logiczne, że prędzej czy później odkryje czym tak naprawdę się zajmujesz. Myślisz, że będzie zadowolona, gdy dowie się, że ją okłamałeś? - Stefan jedynie potwierdza moje obawy, że Inge może po tym wszystkim nie chcieć mieć ze mną nic wspólnego. Na odkręcenie tego było jednak za późno. Nie mogłem cofnąć czasu, a przyznanie się do wszystkiego w tym momencie, prowadziłoby jedynie nieuchronnie do końca naszej znajomości.





- Chciałem jedynie, aby ktoś w końcu poznał prawdziwego mnie. Nie skoczka narciarskiego, a po prostu Michaela. Który ma do zaoferowania coś więcej niż opowieści o zawodach, treningach, czy kolejnych odwiedzonych miastach i skoczniach. Chciałem poczuć się, choć przez chwilę zwyczajnie. Nie przewidziałem tylko, że mieszka w tym samym hotelu, co my - od dawna szukałem kogoś takiego, jak Inge. Kogoś, kogo zainteresuje moja osobowość, a nie osiągnięte sukcesy czy zarobione pieniądze.
- Co takiego? Przecież to wprost niemożliwe. Sam dobrze wiesz, że od dawna już było ustalone, że postronne osoby nie będą miały możliwości zatrzymania się tutaj na czas mistrzostw, aby nie zakłócać naszego spokoju i prywatności. Umożliwiając tym samym skupienie się tylko na zawodach. Albo więc miała farta stulecia, albo ma znajomości w norweskiej drużynie czy też sztabie. Musi być z kimś od nich blisko, a to oznacza, że jednak świetnie orientuje się w naszym świecie i prawdopodobnie od samego początku cię poznała. Okłamując ciebie tak samo, jak ty ją - sam także o tym nieustannie myślałem. Nie potrafiąc znaleźć logicznego wytłumaczenia dla znalezienia się jej w tym samym hotelu. - Jakby tego było mało, wpadła akurat na ciebie. Mimo panującego w kawiarni tłoku. Coś za dużo tych przypadków, jak na jeden raz. To wszystko jest bardzo dziwne - Stefan uświadamia mi istotne kwestie, których nie brałem do tej pory pod uwagę. Wzbudzając tym samym we mnie tylko kolejne wątpliwości.
- Myślisz, że tak samo mnie okłamywała i grała w tę zaczętą przeze mnie grę? Tylko, po co miałaby to robić? - zastanawiam się. Wątpiłem, aby mogła posiadać w tym jakiś większy cel.
- Nie wiem. Dla zabawy? Bo ktoś jej kazał? Nie mam pojęcia, jednak radziłbym ci uważać i się w to dalej nie angażować - radzi. Wyraźnie sceptycznie nastawiony do mojej nowej znajomości.
- Ale ona wyglądała na naprawdę szczerą, gdy opowiadała o powodzie dla którego się tutaj znalazła. Podobno dotrzymuje jedynie towarzystwa przyjaciółce. W zastępstwie za kogoś innego - odtwarzam w głowie jej słowa. Starając się doszukać w nich jakichś nieścisłości. Wszystko układało się jednak w logiczną i spójną całość.
- Michael, proszę cię. Znasz ją od kilku godzin. Praktycznie nic o niej nie wiesz. Nie możesz dlatego przewidzieć, kiedy ktoś taki mówi prawdę, a kiedy nie. Nikt nie potrafiłby tego stwierdzić po tak krótkim czasie - stara się mnie przekonać. - Ciekawe, kim jest ta jej cała przyjaciółka i czy w ogóle istnieje. Najlepiej będzie, jak po prostu wszystko sobie z nią wyjaśnisz. Obydwoje musicie być w pełni ze sobą szczerzy. W innym przypadku nie ma sensu dalej brnąć w tę znajomość. Kolejne rozczarowania nie są ci do niczego potrzebne - wiedziałem, że Stefan ma rację. Ale nie mogłem być teraz całkowicie szczery z Inge. Nie po tych wszystkich kłamstwach, które dziś ode mnie usłyszała. Byłem przekonany, że nie chciałaby mnie znać po poznaniu całej prawdy. Uważając, że jedynie z niej zakpiłem.
Najpierw musieliśmy się lepiej poznać. Dopiero wtedy mogłem, przynajmniej spróbować na spokojnie wszystko wyjaśnić i liczyć na zrozumienie z jej strony. Chyba, że i ona od początku mnie okłamywała. Miałem zupełny mętlik w głowie. A rozmowa z przyjacielem wyłącznie go pogłębiła.






- Stefan, muszę się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Dlatego na razie będę robić wszystko, aby się na nią tutaj nie natknąć. A ty mi w tym pomożesz – postanawiam. Uważając to za najlepsze i najbezpieczniejsze wyjście.
- Jak niby chcesz to zrobić? Zamkniesz się tutaj i nie będziesz wychodził? Co z posiłkami? Treningami? I wszystkim innym? - dopytuje, będąc pesymistycznie nastawionym do tego pomysłu. Zakładając z góry jego fiasko.
- Nic. Będę robił wszystko tak, jak dotychczas. Wyłącznie będziemy bardzo uważać. To duży hotel. W dodatku mieszka w nim teraz masa osób. Wtopimy się w tłum i po sprawie. Od teraz więc masz oczy dokoła głowy, jasne? - patrzę na Krafta z prośbą wypisaną na twarzy, licząc na to, że się zgodzi. Bez niego w życiu mi się nie uda.
- To jakieś szaleństwo. Nie ma mowy, aby się udało. Z tego nie wyniknie nic dobrego, zobaczysz - kręci z dezaprobatą głową. Będąc zdecydowanie przeciwny temu, co wymyśliłem. Jednakże wnioskując po jego wyrazie twarzy przeczuwałem, że nie odmówi mi pomocy. Był wspaniałym przyjacielem, na którego zawsze mogłem liczyć.
- Mam nadzieję, że w tym przypadku akurat się mylisz.





11.02.2019




- Wstawaj. Za dziesięć minut zaczną wydawać śniadanie - wczesnym porankiem, potrząsam za ramię nieprzytomnego Stefana. Który, ani myślał się obudzić.
- I co z tego? Za dwie godziny też będą. Daj mi spać - przekręca się na drugi bok. Nic sobie nie robiąc z moich ponagleń.
- Coś mi wczoraj obiecałeś, zapomniałeś już? Teraz ryzyko jest niewielkie, że spotkamy Inge w restauracji – przypominam. Zabierając mu kołdrę, narażając się tym samym na jego zabójcze spojrzenie. Od zawsze nie znosił wcześnie wstawać.
- Wisisz mi ogromną przysługę. Oby ta dziewczyna naprawdę była warta mojego poświęcenia - podnosi się w końcu zaspany ze swojego łóżka. Z niechęcią udając do łazienki.





Rozglądam się z ogromną uwagą po niemal pustej restauracyjnej sali. Zajmując jeden z najmniej widocznych stolików, usytuowany w rogu. Wciskając się dodatkowo w kąt przy ścianie.
- Gdy tylko zobaczysz jakąś nieznaną ci blondynkę od razu mi mów - instruuję na wszelki wypadek Stefana, siedzącego przodem do restauracyjnego wejścia.
- Powtarzasz to chyba z piąty raz. Uspokój się trochę. Nikt nie jest, aż tak zdesperowany jak my, aby przychodzić tu tak wcześnie. Większość na pewno jeszcze smacznie śpi. Widzisz, jak wszyscy dziwnie na nas patrzą? Zapewne uważają nas za nienormalnych - spoglądam na kilku pracowników krzątających się po sali. Przygotowujących się do kolejnego dnia pracy. Nie zauważając niczego nadzwyczajnego w ich zachowaniu.
- Jak zwykle masz za duże skłonności do dramatyzowania - śmieję się. Zabierając za jedzenie.
Przy okazji zastanawiając, jak dotrzeć do Inge i poprosić ją o kolejne spotkanie. Przez swoje wczorajsze zmieszanie, nie wziąłem od niej nawet numeru telefonu.





Podczas następnych minut, stopniowo zaczynam się rozluźniać. Rozmawiając na błahe tematy z przyjacielem. Nawet coraz większy ruch w restauracji, nie wywołuje we mnie większej nerwowości. Czułem, że mamy wszystko pod kontrolą i mojemu planowi nic nie zagraża. Przynajmniej do momentu, gdy do naszego stolika dosiada się Clemens. Zasłaniając tym samym Stefanowi cały widok.
- Co was tu dziś tak wcześnie przygnało? Niemal zawsze byliście ostatni na śniadaniu. Do rannych ptaszków to raczej nie należycie - zastanawia się zdziwiony.
- Ty raczej też się do nich nie zaliczasz - odpowiadam wymijająco. Nie mając zamiaru go w nic na razie wtajemniczać. Im mniej osób wiedziało o wszystkim tym lepiej.
- Jakoś nie mogłem spać. Wasze łóżka też są takie niewygodne? - na szczęście odpuszcza. Zmieniając temat na inny. Ja jednak nie potrafię czynnie brać udziału w tej rozmowie. Spoglądając, co chwilę nerwowo na zegarek, który pokazywał coraz późniejszą godzinę.






Gdy cała nasza trójka, opuszcza w końcu restaurację. Staram się, jak najszybciej przedostać do holu, gdzie znajdowały się windy. Chcąc znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Nie narażając na przypadkowe spotkanie, które zniweczyłoby wszystko.
- Cholera, to ona - zaczynam panikować. Gdy zauważam z daleka Inge w towarzystwie jakiejś nieznanej mi dziewczyny. Nie wiele więc myśląc, skręcam w boczny korytarz pociągając za sobą towarzyszącą mi dwójkę. Mając ogromną nadzieję, że nas nie zauważą.
- Co wy najlepszego wyprawiacie? Ktoś mi wyjaśni o co tu w ogóle chodzi? - słyszę pytanie zupełnie zdezorientowanego Clemensa. Żądającego natychmiastowych wyjaśnień.
- To długa i dość skomplikowana historia. Na pewno nie na teraz - odpowiadam niemal szeptem, uciszając go. Patrząc równocześnie na przechodzącą dwójkę dziewczyn. Były do reszty pogrążone w prowadzonej przez siebie rozmowie. Nie zwracały dzięki temu większej uwagi na otoczenie.
- Faktycznie miałeś rację, jest bardzo ładna. Tak samo zresztą, jak jej koleżanka. Może nas sobie przedstawicie? Moglibyśmy spędzać czas we czwórkę - Stefan nie potrafi opanować swojej ciekawości i wygląda zza ściany. Wpatrując się w coraz bardziej oddalające sylwetki dwóch dziewczyn.






- Dla własnego dobra, lepiej wypluj te słowa i nawet więcej nie patrz w stronę tej brunetki - słyszę niespodziewane ostrzeżenie Clemensa wypowiedziane w kierunku Stefana, z którego obydwaj nic nie rozumiemy. Wyglądało na to, że Aigner posiadał skądś wiedzę, która mogła mi bardzo pomóc.
- Niby dlaczego? Nie mów tylko, że tobie też wpadła w oko. Ja zobaczyłem ją pierwszy - Stefan nie odpuszcza, dopytując o interesujące go szczegóły.
- W żadnym wypadku nie jestem nią zainteresowany, głupku. Nie jestem samobójcą. Ta dziewczyna to Sophie. Narzeczona Halvora - tłumaczy pokrótce. Wzbudzając w nas obu niemałe zdziwienie. W życiu bym się nie spodziewał czegoś takiego usłyszeć.




- Tego Halvora? - chcę się upewnić. W głębi siebie pragnąc, aby jednak okazało się to jakąś pomyłką. W innym razie prawda wyjdzie na jaw lada moment.
- A znasz innego? - patrzy na mnie z politowaniem. Pozbawiając złudzeń.
- To on w ogóle ma narzeczoną? Jakim cudem? - Stefan zasypuje go pytaniami. Ogromnie zaskoczony.
- Może zapytajcie o to jego? Zapewne chętnie udzieli wam wszystkich odpowiedzi. W każdym bądź razie, wybij ją sobie z głowy, Kraft. Chyba, że życie ci niemiłe - w tej kwestii w pełni zgadzałem się z Clemensem. Nie potrzebne nam były problemy, a już na pewno nie teraz. Przed najważniejszym momentem trwającego sezonu.





- A co z tą drugą dziewczyną? Wiesz o niej coś więcej? - miałem nadzieję, że i na temat Inge ma jakieś informacje. W końcu był z nas wszystkich najlepiej poinformowany.
- Niestety, ale pierwszy raz ją widzę. Raczej nie jest od nikogo z rodziny. To pewnie jakaś znajoma Sophie - przypuszcza. Miało to zresztą sens. W końcu Inge sama powiedziała, że spędza tutaj czas z przyjaciółką. Nie wiedziałem tylko, jakim cudem nie miała pojęcia o skokach, skoro przebywała w bliskim otoczeniu związanych z nimi osób. Im więcej o niej wiedziałem tym zadziwiała mnie jeszcze bardziej.
- Michi, wygląda na to, że wszedłeś na niezłe pole minowe. Jeden niewłaściwy ruch i będziesz miał na głowie całą bandę Norwegów. Lepiej się zastanów, czy ta znajomość jest tego warta - mimo że Stefan mówi to z wyraźnym rozbawieniem. Wiedziałem, że kryła się za tym dobra rada. Świadomie pakowałem się w spore kłopoty. Jednak pokusa spędzania czasu z Inge była silniejsza.





💟💟💟



11.02.2019



Wyglądam przez okno kawiarni, przypatrując się z osobna każdej przechodzącej osobie z niezwykłą uwagą i nadzieją, że któraś z nich okaże się Michaelem. Raz po raz boleśnie się rozczarowując.
Od samego rana szukałam go w każdym tłumie, czy mijanym przeze mnie chłopaku. Na razie bezskutecznie.
Mimo wszystkich swoich obietnic, nie potrafiłam zapomnieć o naszym wczorajszym spotkaniu. Nieustannie odtwarzając w głowie jego przebieg. To jak miło upływał mi czas w jego towarzystwie na zwykłej rozmowie bez żadnych podtekstów czy dwuznacznych gestów. Jakich często doświadczałam podczas spotkań z innymi mężczyznami.
Chciałam bliżej poznać tego Austriaka i zdecydowanie rozwinąć naszą znajomość. Spędzać z nim czas i stopniowo odkrywać, jak wiele mamy ze sobą wspólnego. Nawet jeśli miałaby to wszystko trwać jedynie na czas mojego pobytu w Austrii. Miałam zamiar potraktować to jako dobrą przygodę i nie zastanawiać nad tym, co będzie potem.
Jednak z każdą następną minutą traciłam nadzieję, że w ogóle jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. W końcu nie miałam żadnego punktu zaczepienia w poszukiwaniach. Nie wiele wiedziałam o Michaelu, a te szczątkowe informacje były zupełnie niewystarczające. Nie znałam choćby jego nazwiska. Równocześnie nie byłam na tyle zdesperowana, aby odwiedzić każdy hotel w Seefeld i sprawdzić, w którym z nich jest pracownikiem.





- Ziemia do Inge. Pytałam, czy wracamy? - Sophie macha mi przed oczami. Śmiejąc się z mojego zamyślenia. Od samego rana zwiedzałyśmy miasteczko, chcąc zrobić to jeszcze przed rozpoczęciem pierwszych treningów na skoczni w Innsbrucku. Na których nie miałam najmniejszej ochoty się pojawić. Byłam jednak pewna, że Sophie mi nie odpuści.
- Możemy, jeszcze trochę tu posiedzieć? - celowo opóźniałam opuszczenie tego miejsca. Licząc, że Michael postanowi jednak odwiedzić dziś kawiarnię. Sam wczoraj przyznał, że jest jego ulubioną.
- Jasne. W takim razie pójdę zamówię nam jeszcze po kawie. Niedługo wracam - wstaje od zajmowanego przez nas stolika. Natomiast ja wracam do wpatrywania się w okno. Wiedząc, że i tak nie ma to większego sensu.
Przez swoje zapominalstwo i roztargnienie być może przegapiłam szansę na świetną znajomość. Mogłam w końcu poprosić go wczoraj o jakiś kontakt.





- Miałem ogromną nadzieję, że cię tu spotkam - słyszę zza pleców znajomy głos. Odwracam się za siebie. Natrafiając spojrzeniem na uśmiechniętego Michaela. Choć bardzo się staram nie potrafię powstrzymać radości na jego widok. To zdecydowanie nie było normalne. 
- To tak samo, jak ja ciebie. Miło cię widzieć. Może usiądziesz, zapraszam - uśmiecham się w jego kierunku - przy okazji poznasz moją przyjaciółkę. Gdzieś tu powinna być - rozglądam się po kawiarni w poszukiwaniu Sophie, ale nigdzie jej nie dostrzegam.
- Bardzo bym chciał, ale nie mogę. Innym razem. Właściwie wpadłem tu tylko na chwilę. Zaraz zaczynam pracę - czuję spore rozczarowanie słysząc to.
- Rozumiem. Nic nie szkodzi - pewnych rzeczy nie dało się przeskoczyć. Z czego zdawałam sobie świetnie sprawę. Nie mógł specjalnie dla mnie rzucić wszystkich swoich obowiązków. 
- Wybacz mi moje wczorajsze roztargnienie i zostawienie ci bez słowa. Pozwól, że teraz naprawię ten błąd. Dasz mi swój numer? - nachyla się nade mną. Przez co, nieświadomie wstrzymuję oddech.
- Jasne. Nie ma problemu - bez żadnego wahania. Podaję mu kilka świetnie znanych mi cyfr, które skrzętnie zapisuje w swoim telefonie.
- Dziękuję. Mam jeszcze jedno pytanie. Spotkasz się ze mną dziś wieczorem? - patrzy na mnie z wyczekiwaniem. Oczekując odpowiedzi. Gdybym nawet chciała, nie potrafiłabym mu odmówić. 
- Z miłą chęcią - miałam ochotę wprost skakać ze szczęścia. Dawno już nie byłam tak podekscytowana. - Zdradzisz mi, gdzie się wybierzemy? - chciałam się czegoś dowiedzieć.
- To tajemnica. Liczę jednak, że ci się spodoba - przez kilka sekund wpatrujemy się w siebie bez słowa. Przeprawiając mnie tym samym o spore uderzenia gorąca.
- To się jeszcze okaże - odpowiadam w końcu. Pierwsza odwracając wzrok.
- Muszę uciekać. Do zobaczenia wieczorem. Zadzwonię jeszcze, aby ustalić szczegóły - nie daje mi nawet dojść do słowa, gdy w pośpiechu rusza w kierunku wyjścia. Zrobił to tak szybko, jakby ktoś go gonił.





- Skąd nagle u ciebie tak dobry humor? - kilkanaście sekund po wyjściu Michaela. Sophie pojawia się z dwoma filiżankami kawy. Od razu zauważając znaczną poprawę mojego nastroju.
- Widziałam się z moim nowym tajemniczym znajomym - rozmarzam się. Podpierając głowę na ręce.
- Jak to? Gdzie? Kiedy? - rozgląda się na boki. Zapewne w poszukiwaniu chłopaka.
- Przed chwilą. Pojawił się właściwie znikąd i poprosił o mój numer - streszczam jej przebieg naszego wyjątkowo krótkiego spotkania.
- Nie wierzę, że wybrał sobie moment, kiedy akurat zadzwoniła Therese. Chciałabym go w końcu zobaczyć i ocenić, czy w ogóle jest ciebie wart. Nie chcę, abyś znowu się rozczarowała - spogląda na mnie z cieniem zmartwienia na twarzy.
- Nie rozczaruję, bo nie mam zamiaru się w nic angażować. Po prostu miło spędza mi się z nim czas, ale to wszystko. To czysto koleżeńskie spotkania. Żadne randki - już wczoraj postanowiłam sobie, że zachowam między nami dystans. Nie dopuszczając, aby nasze relacje wkroczyły poza zwykłą znajomość. To nie miało najmniejszego sensu. 
- To na kiedy się umówiliście? - próbuje się dowiedzieć. Wyraźnie zaciekawiona.
- Na dziś wieczór - dopiero w momencie wypowiadania tych słów, przypominam sobie, że miałyśmy już plany na ten czas. - Cholera, zupełnie zapomniałam, że miałyśmy dziś przejrzeć te katalogi z sukniami ślubnymi. Trudno, odwołam to wyjście, gdy zadzwoni - pomoc Sophie była dla mnie ważniejsza od własnych zachcianek. W końcu zaplanowany na czerwiec ślub zbliżał się wielkimi krokami, a wybór sukni to jedna z najtrudniejszych decyzji podczas całych przygotowań dla przyszłej panny młodej.
- Ani mi się waż tego robić. Nasze plany mogą poczekać. Mam jeszcze ogrom czasu na ostateczny wybór. Zresztą sama mogę je wstępnie przejrzeć i tak wzięłam tylko kilka. Reszta została w Norwegii. Dlatego masz iść i dobrze się bawić - nie przyjmuje do siebie żadnego sprzeciwu.
- Wiesz, że jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem? - moje słowa wcale nie były w tej kwestii wyolbrzymione.
- Już nie przesadzaj - jak zwykle nie widzi w swoim postępowaniu nic nadzwyczajnego.
- Nie przesadzam i dobrze o tym wiesz.





Droga powrotna do hotelu, upływa nam na zastanawianiu się nad tym, co powinnam na siebie założyć na wieczorne spotkanie. Chciałam wyglądać atrakcyjnie, a równocześnie bez zbytniej przesady.
Pochłonięte rozmową nad skompletowaniem odpowiedniego dla mnie stroju. Niemal zderzamy się z dwoma mężczyznami w wejściu do naszego obecnego miejsca zamieszkania, którzy dziwnie się nam przypatrują. Zwłaszcza niższy z nich, który przez dłuższy czas nie odrywa ode mnie swojego przeszywającego wzroku, który wprawia mnie w sporą niezręczność. Nie miałam pojęcia, o co może mu chodzić. Widziałam go przecież pierwszy raz na oczy. 
- Przepraszamy - Sophie jako pierwsza odzyskuje rezon. Wymijając tą dziwnie zachowującą się dwójkę. Podążam krok w krok za nią. Czując się bardzo niekomfortowo.
- Co za dziwni ludzie - nie potrafię odmówić sobie tego komentarza. Gdy oczekujemy na windę.
- Może i dziwni, ale cała Austria na nich liczy. Właśnie miałaś okazję spotkać ich największe nadzieje, a zwłaszcza jedną z nich w osobie Stefana Krafta. Ciekawe, gdzie podział się jego przyjaciel. Halvor mi kiedyś mówił, że są niemal nierozłączni. Co najśmieszniejsze on też ma na imię Michael – nie zwracam zbytniej uwagi na ten zbieg okoliczności. Patrząc na Sophie z niemym podziwem dla jej świetnej orientacji w całym tym pokręconym towarzystwie. Podczas, gdy ja z ledwością rozpoznawałam naszych zawodników.