10.02.2019
Z
poczuciem sporej ulgi, zamykam drzwi od pokoju. Opierając się
następnie o ich wewnętrzną stronę, zaczerpując przy tym
głębszego oddechu.
Byłem
zadowolony, że udało mi się dotrzeć tutaj niezauważonym. Po tych
licznych unikach i rozglądaniu się na wszystkie możliwe strony.
Modląc, aby przypadkiem nie natknąć się na poznaną
przed kilkoma godzinami dziewczynę, która ku mojemu
ogromnemu niedowierzaniu zamieszkiwała w tym samym hotelu,
co cała nasza drużyna. Wzbudzając we mnie tym faktem niemały
szok.
Nie
mogłem wprost uwierzyć w swojego ogromnego pecha. Przecież
prawdopodobieństwo czegoś takiego graniczyło niemal z zerem.
Doskonale
wiedziałem, że ten problematyczny zbieg okoliczności mógł mi
narobić niemało problemów. Skutecznie pozbawiając możliwości na
bliższe poznanie tej urodziwej Norweżki z przepięknym uśmiechem,
która była dla mnie chodzącą zagadką, o której sam już nie
wiedziałem, co powinienem myśleć. Oprócz tego, że już dawno z
nikim nie spędzało mi się tak dobrze czasu, jak z jej osobą.
Niemal
od samego początku, pojawiła się między nami zaskakująca nić
porozumienia. Wystarczyło kilka minut niezobowiązującej rozmowy,
abym zaznał wrażenia, że znam ją od wielu długich lat.
To
nasze niespodziewane spotkanie było jedną
z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły mi się
w ostatnim czasie. Przez co, miałem nieodpartą ochotę na znaczne
poszerzenie naszych kontaktów i przekonanie się do czego
nas to ostatecznie doprowadzi.
Mimo świadomości, że
od samego początku nie miało to większego sensu i było skazane na
porażkę. Pokusa była jednak silniejsza od zdrowego rozsądku.
Dlatego też nie miałem zamiaru odpuścić i zapomnieć o Inge. Choć
byłoby to najlepsze wyjście dla naszej dwójki. Zwłaszcza, że od
samego początku nie byłem z nią szczery, co na pewno nie było
dobrą podstawą do rozpoczęcia jakiejkolwiek znajomości.
-
W końcu raczyłeś się zjawić. Miałeś iść tylko się
przewietrzyć, a nie było cię kilka godzin. Bylibyśmy już
przynajmniej po połowie sezonu, a tak nie zobaczyłem nawet
pierwszego odcinka, bo czekałem na ciebie. Wielkie dzięki - mój
współlokator, a zarazem najlepszy przyjaciel, wskazuje z
niezadowoleniem na ekran swojego laptopa na którym mieliśmy
wspólnie oglądać nasz ulubiony serial. Nie znajdując innego
sposobu na spędzenie czasu, podczas tego wolnego wieczoru.
-
Przełóżmy to na jutro. Zupełnie o tym zapomniałem - kładę się
na łóżku. Uśmiechając sam do siebie na wspomnienie ładnej
blondynki i jej uroczego zawstydzenia, gdy niechcący na mnie wpadła.
Jeszcze nie spotkałem żadnej dziewczyny, która rumieniłaby się w
tak słodki i ujmujący dla mnie sposób.
-
Więc co było takie interesujące, że zapomniałeś o bożym
świecie? - Stefan nie odpuszcza, stając nade mną i przyglądając
z nieukrywaną ciekawością. Jak zawsze musiał wszystko wiedzieć.
- W dodatku szczerzysz się sam do siebie, jak jakiś nienormalny.
Całkowicie ci odbiło? - wybucha głośnym śmiechem, gdy gromię
go morderczym wzrokiem.
-
Sam jesteś nienormalny - rzucam w niego poduszką. Zastanawiając,
czy opowiedzieć mu o Inge. Do tej pory nie mieliśmy przed sobą
żadnych tajemnic. Był jedną z nielicznych osób, którym
bezgranicznie ufałem.
-
Dobra, koniec tego. Mów lepiej, gdzie byłeś. Jesteś w
zadziwiająco dobrym humorze. Dawno cię już takiego nie widziałem
- ostatnio nie miałem, zbyt wielu powodów do radości. Życie
prywatne praktycznie nie istniało, a moja forma, wciąż była
daleka od ideału. W dodatku presja o uzyskanie, jak najlepszego
rezultatu na mistrzostwach rozgrywanych w ojczyźnie, zaczynała mnie
stopniowo przytłaczać. Bałem się, że zawiodę wszystkich, którzy
pokładali we mnie nadzieję, a przede wszystkim, że znowu zawiodę
siebie. Uzyskując kolejny rozczarowujący wynik, jakich w tym
sezonie w moim wykonaniu nie brakowało.
-
Chciałem napić się porządnej kawy. Ta serwowana tutaj jest
okropna. Dlatego wybrałem się do tej kawiarni, co zawsze. Dzięki
czemu poznałem przypadkiem pewną dziewczynę - opowiadam mu o
świetnie spędzonym czasie w towarzystwie Inge oraz o swoich kilku w
założeniu niewinnych kłamstewkach, które jednak mogą bardzo
skomplikować moje dalsze relacje z dziewczyną i to już bardzo
niedługo.
-
Co zrobiłeś? Powiedziałeś jej, że jesteś barmanem? Michi,
przecież ty nie masz o tym żadnego pojęcia - znowu wybucha
śmiechem. Nie mogąc się opanować. Rozbawiony do granic możliwości
moimi nieprzemyślanymi do końca słowami.
-
Zaskoczyła mnie tym pytaniem, więc improwizowałem. Nic innego nie
przyszło mi wtedy do głowy. Co miałem zrobić? - tłumaczę mu,
kiedy nareszcie się uspokaja. Zaczynając odczuwać spore
zażenowanie. To chyba rzeczywiście nie był najlepszy pomysł.
-
Może powiedzieć po prostu prawdę? Przecież to i tak się w końcu
wyda. Skoro przyjechała tutaj na Mistrzostwa Świata to logiczne, że
prędzej czy później odkryje czym tak naprawdę się zajmujesz.
Myślisz, że będzie zadowolona, gdy dowie się, że ją okłamałeś?
- Stefan jedynie potwierdza moje obawy, że Inge może po tym
wszystkim nie chcieć mieć ze mną nic wspólnego. Na odkręcenie
tego było jednak za późno. Nie mogłem cofnąć czasu, a
przyznanie się do wszystkiego w tym momencie, prowadziłoby jedynie
nieuchronnie do końca naszej znajomości.
-
Chciałem jedynie, aby ktoś w końcu poznał prawdziwego mnie. Nie
skoczka narciarskiego, a po prostu Michaela. Który ma do
zaoferowania coś więcej niż opowieści o zawodach, treningach, czy
kolejnych odwiedzonych miastach i skoczniach. Chciałem poczuć się,
choć przez chwilę zwyczajnie. Nie przewidziałem tylko, że mieszka
w tym samym hotelu, co my - od dawna szukałem kogoś takiego, jak
Inge. Kogoś, kogo zainteresuje moja osobowość, a nie osiągnięte
sukcesy czy zarobione pieniądze.
-
Co takiego? Przecież to wprost niemożliwe. Sam dobrze wiesz, że od
dawna już było ustalone, że postronne osoby nie
będą miały możliwości zatrzymania się tutaj na czas mistrzostw,
aby nie zakłócać naszego spokoju i prywatności. Umożliwiając
tym samym skupienie się tylko na zawodach. Albo więc miała farta
stulecia, albo ma znajomości w norweskiej drużynie czy też
sztabie. Musi być z kimś od nich blisko, a to oznacza, że jednak
świetnie orientuje się w naszym świecie i prawdopodobnie od samego
początku cię poznała. Okłamując ciebie tak samo, jak ty ją -
sam także o tym nieustannie myślałem. Nie potrafiąc znaleźć
logicznego wytłumaczenia dla znalezienia się jej w tym samym
hotelu. - Jakby tego było mało, wpadła akurat na ciebie. Mimo
panującego w kawiarni tłoku. Coś za dużo tych
przypadków, jak na jeden raz. To wszystko jest bardzo dziwne -
Stefan uświadamia mi istotne kwestie, których nie brałem do tej
pory pod uwagę. Wzbudzając tym samym we mnie tylko kolejne
wątpliwości.
-
Myślisz, że tak samo mnie okłamywała i grała w tę zaczętą
przeze mnie grę? Tylko, po co miałaby to robić? - zastanawiam
się. Wątpiłem, aby mogła posiadać w tym jakiś większy
cel.
-
Nie wiem. Dla zabawy? Bo ktoś jej kazał? Nie mam pojęcia, jednak
radziłbym ci uważać i się w to dalej nie angażować - radzi.
Wyraźnie sceptycznie nastawiony do mojej nowej znajomości.
-
Ale ona wyglądała na naprawdę szczerą, gdy opowiadała o powodzie
dla którego się tutaj znalazła. Podobno dotrzymuje jedynie
towarzystwa przyjaciółce. W zastępstwie za kogoś innego
- odtwarzam w głowie jej słowa. Starając się doszukać
w nich jakichś nieścisłości. Wszystko układało się jednak w
logiczną i spójną całość.
-
Michael, proszę cię. Znasz ją od kilku godzin.
Praktycznie nic o niej nie wiesz. Nie możesz dlatego przewidzieć,
kiedy ktoś taki mówi prawdę, a kiedy nie. Nikt nie potrafiłby
tego stwierdzić po tak krótkim czasie - stara się mnie przekonać.
- Ciekawe, kim jest ta jej cała przyjaciółka i czy w ogóle
istnieje. Najlepiej będzie, jak po prostu wszystko sobie z nią
wyjaśnisz. Obydwoje musicie być w pełni ze sobą szczerzy. W innym
przypadku nie ma sensu dalej brnąć w tę znajomość. Kolejne
rozczarowania nie są ci do niczego potrzebne - wiedziałem, że
Stefan ma rację. Ale nie mogłem być teraz całkowicie szczery z
Inge. Nie po tych wszystkich kłamstwach, które dziś ode mnie
usłyszała. Byłem przekonany, że nie chciałaby mnie znać po
poznaniu całej prawdy. Uważając, że jedynie z niej zakpiłem.
Najpierw
musieliśmy się lepiej poznać. Dopiero wtedy mogłem, przynajmniej
spróbować na spokojnie wszystko wyjaśnić i liczyć na zrozumienie
z jej strony. Chyba, że i ona od początku mnie okłamywała.
Miałem zupełny mętlik w głowie. A rozmowa z przyjacielem
wyłącznie go pogłębiła.
-
Stefan, muszę się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Dlatego
na razie będę robić wszystko, aby się na nią tutaj nie natknąć.
A ty mi w tym pomożesz – postanawiam. Uważając to za
najlepsze i najbezpieczniejsze wyjście.
-
Jak niby chcesz to zrobić? Zamkniesz się tutaj i nie będziesz
wychodził? Co z posiłkami? Treningami? I wszystkim innym? -
dopytuje, będąc pesymistycznie nastawionym do tego
pomysłu. Zakładając z góry jego fiasko.
-
Nic. Będę robił wszystko tak, jak dotychczas. Wyłącznie będziemy
bardzo uważać. To duży hotel. W dodatku mieszka w nim teraz masa
osób. Wtopimy się w tłum i po sprawie. Od teraz więc masz oczy
dokoła głowy, jasne? - patrzę na Krafta z prośbą wypisaną na
twarzy, licząc na to, że się zgodzi. Bez niego w życiu mi się
nie uda.
-
To jakieś szaleństwo. Nie ma mowy, aby się udało. Z tego nie
wyniknie nic dobrego, zobaczysz - kręci z dezaprobatą głową.
Będąc zdecydowanie przeciwny temu, co wymyśliłem. Jednakże
wnioskując po jego wyrazie twarzy przeczuwałem, że nie odmówi mi
pomocy. Był wspaniałym przyjacielem, na którego zawsze mogłem
liczyć.
-
Mam nadzieję, że w tym przypadku akurat się mylisz.
11.02.2019
-
Wstawaj. Za dziesięć minut zaczną wydawać śniadanie - wczesnym
porankiem, potrząsam za ramię nieprzytomnego Stefana. Który, ani
myślał się obudzić.
-
I co z tego? Za dwie godziny też będą. Daj mi spać - przekręca
się na drugi bok. Nic sobie nie robiąc z moich ponagleń.
-
Coś mi wczoraj obiecałeś, zapomniałeś już? Teraz ryzyko jest
niewielkie, że spotkamy Inge w restauracji – przypominam.
Zabierając mu kołdrę, narażając się tym samym na
jego zabójcze spojrzenie. Od zawsze nie znosił wcześnie
wstawać.
-
Wisisz mi ogromną przysługę. Oby ta dziewczyna naprawdę była
warta mojego poświęcenia - podnosi się w końcu zaspany ze swojego
łóżka. Z niechęcią udając do łazienki.
Rozglądam
się z ogromną uwagą po niemal pustej restauracyjnej sali. Zajmując
jeden z najmniej widocznych stolików, usytuowany w rogu. Wciskając
się dodatkowo w kąt przy ścianie.
-
Gdy tylko zobaczysz jakąś nieznaną ci blondynkę od razu mi mów -
instruuję na wszelki wypadek Stefana, siedzącego przodem do
restauracyjnego wejścia.
- Powtarzasz to
chyba z piąty raz. Uspokój się trochę. Nikt nie jest, aż tak
zdesperowany jak my, aby przychodzić tu tak wcześnie. Większość
na pewno jeszcze smacznie śpi. Widzisz, jak wszyscy dziwnie na nas
patrzą? Zapewne uważają nas za nienormalnych - spoglądam na kilku
pracowników krzątających się po sali. Przygotowujących się do
kolejnego dnia pracy. Nie zauważając niczego nadzwyczajnego w ich
zachowaniu.
-
Jak zwykle masz za duże skłonności do dramatyzowania -
śmieję się. Zabierając za jedzenie.
Przy
okazji zastanawiając, jak dotrzeć do Inge i poprosić ją o
kolejne spotkanie. Przez swoje wczorajsze zmieszanie, nie wziąłem
od niej nawet numeru telefonu.
Podczas
następnych minut, stopniowo zaczynam się rozluźniać. Rozmawiając
na błahe tematy z przyjacielem. Nawet coraz większy ruch w
restauracji, nie wywołuje we mnie większej nerwowości. Czułem, że
mamy wszystko pod kontrolą i mojemu planowi nic nie
zagraża. Przynajmniej do momentu, gdy do naszego stolika dosiada się
Clemens. Zasłaniając tym samym Stefanowi cały widok.
-
Co was tu dziś tak wcześnie przygnało? Niemal zawsze byliście
ostatni na śniadaniu. Do rannych ptaszków to raczej nie należycie
- zastanawia się zdziwiony.
-
Ty raczej też się do nich nie zaliczasz - odpowiadam wymijająco.
Nie mając zamiaru go w nic na razie wtajemniczać. Im mniej osób
wiedziało o wszystkim tym lepiej.
-
Jakoś nie mogłem spać. Wasze łóżka też są takie niewygodne? -
na szczęście odpuszcza. Zmieniając temat na inny. Ja jednak nie
potrafię czynnie brać udziału w tej rozmowie. Spoglądając, co
chwilę nerwowo na zegarek, który pokazywał coraz późniejszą
godzinę.
Gdy
cała nasza trójka, opuszcza w końcu restaurację. Staram się, jak
najszybciej przedostać do holu, gdzie znajdowały się windy. Chcąc
znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Nie narażając na przypadkowe
spotkanie, które zniweczyłoby wszystko.
-
Cholera, to ona - zaczynam panikować. Gdy zauważam z daleka Inge w
towarzystwie jakiejś nieznanej mi dziewczyny. Nie wiele więc
myśląc, skręcam w boczny korytarz pociągając za sobą
towarzyszącą mi dwójkę. Mając ogromną nadzieję, że
nas nie zauważą.
-
Co wy najlepszego wyprawiacie? Ktoś mi wyjaśni o co tu w ogóle
chodzi? - słyszę pytanie zupełnie zdezorientowanego Clemensa.
Żądającego natychmiastowych wyjaśnień.
-
To długa i dość skomplikowana historia. Na pewno nie na teraz -
odpowiadam niemal szeptem, uciszając go. Patrząc równocześnie na
przechodzącą dwójkę dziewczyn. Były do reszty pogrążone w
prowadzonej przez siebie rozmowie. Nie zwracały dzięki temu
większej uwagi na otoczenie.
-
Faktycznie miałeś rację, jest bardzo ładna. Tak samo zresztą,
jak jej koleżanka. Może nas sobie przedstawicie? Moglibyśmy
spędzać czas we czwórkę - Stefan nie potrafi opanować swojej
ciekawości i wygląda zza ściany. Wpatrując się w coraz bardziej
oddalające sylwetki dwóch dziewczyn.
-
Dla własnego dobra, lepiej wypluj te słowa i nawet więcej nie
patrz w stronę tej brunetki - słyszę niespodziewane ostrzeżenie
Clemensa wypowiedziane w kierunku Stefana, z którego obydwaj nic
nie rozumiemy. Wyglądało na to, że Aigner posiadał skądś
wiedzę, która mogła mi bardzo pomóc.
-
Niby dlaczego? Nie mów tylko, że tobie też wpadła w oko. Ja
zobaczyłem ją pierwszy - Stefan nie odpuszcza, dopytując
o interesujące go szczegóły.
-
W żadnym wypadku nie jestem nią zainteresowany, głupku. Nie jestem
samobójcą. Ta dziewczyna to Sophie. Narzeczona Halvora - tłumaczy
pokrótce. Wzbudzając w nas obu niemałe zdziwienie. W
życiu bym się nie spodziewał czegoś takiego usłyszeć.
-
Tego Halvora? - chcę się upewnić. W głębi siebie pragnąc, aby
jednak okazało się to jakąś pomyłką. W innym razie prawda
wyjdzie na jaw lada moment.
-
A znasz innego? - patrzy na mnie z politowaniem. Pozbawiając
złudzeń.
-
To on w ogóle ma narzeczoną? Jakim cudem? - Stefan zasypuje go
pytaniami. Ogromnie zaskoczony.
-
Może zapytajcie o to jego? Zapewne chętnie udzieli wam wszystkich
odpowiedzi. W każdym bądź razie, wybij ją sobie z głowy,
Kraft. Chyba, że życie ci niemiłe - w tej kwestii w pełni
zgadzałem się z Clemensem. Nie potrzebne nam były problemy, a już
na pewno nie teraz. Przed najważniejszym momentem trwającego
sezonu.
-
A co z tą drugą dziewczyną? Wiesz o niej coś więcej? - miałem
nadzieję, że i na temat Inge ma jakieś informacje. W końcu
był z nas wszystkich najlepiej poinformowany.
-
Niestety, ale pierwszy raz ją widzę. Raczej nie jest od nikogo z
rodziny. To pewnie jakaś znajoma Sophie - przypuszcza. Miało to
zresztą sens. W końcu Inge sama powiedziała, że spędza tutaj
czas z przyjaciółką. Nie wiedziałem tylko, jakim cudem nie miała
pojęcia o skokach, skoro przebywała w bliskim otoczeniu związanych
z nimi osób. Im więcej o niej wiedziałem tym zadziwiała
mnie jeszcze bardziej.
-
Michi, wygląda na to, że wszedłeś na niezłe pole minowe. Jeden
niewłaściwy ruch i będziesz miał na głowie całą bandę
Norwegów. Lepiej się zastanów, czy ta znajomość jest tego warta
- mimo że Stefan mówi to z wyraźnym rozbawieniem. Wiedziałem, że
kryła się za tym dobra rada. Świadomie pakowałem się w spore
kłopoty. Jednak pokusa spędzania czasu z Inge była silniejsza.
💟💟💟
11.02.2019
Wyglądam przez
okno kawiarni, przypatrując się z osobna każdej przechodzącej
osobie z niezwykłą uwagą i nadzieją, że któraś z nich okaże
się Michaelem. Raz po raz boleśnie się rozczarowując.
Od
samego rana szukałam go w każdym tłumie, czy mijanym przeze mnie
chłopaku. Na razie bezskutecznie.
Mimo
wszystkich swoich obietnic, nie potrafiłam zapomnieć o naszym
wczorajszym spotkaniu. Nieustannie odtwarzając w głowie jego
przebieg. To jak miło upływał mi czas w jego
towarzystwie na zwykłej rozmowie bez żadnych podtekstów czy
dwuznacznych gestów. Jakich często doświadczałam podczas spotkań
z innymi mężczyznami.
Chciałam
bliżej poznać tego Austriaka i zdecydowanie rozwinąć naszą
znajomość. Spędzać z nim czas i stopniowo odkrywać, jak wiele
mamy ze sobą wspólnego. Nawet jeśli miałaby to wszystko trwać
jedynie na czas mojego pobytu w Austrii. Miałam zamiar potraktować
to jako dobrą przygodę i nie zastanawiać nad tym, co będzie
potem.
Jednak
z każdą następną minutą traciłam nadzieję, że w ogóle
jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. W końcu nie miałam żadnego
punktu zaczepienia w poszukiwaniach. Nie wiele wiedziałam o
Michaelu, a te szczątkowe informacje
były zupełnie niewystarczające. Nie
znałam choćby jego nazwiska. Równocześnie nie byłam na
tyle zdesperowana, aby odwiedzić każdy hotel w Seefeld i sprawdzić,
w którym z nich jest pracownikiem.
-
Ziemia do Inge. Pytałam, czy wracamy? - Sophie macha mi przed
oczami. Śmiejąc się z mojego zamyślenia. Od samego rana
zwiedzałyśmy miasteczko, chcąc zrobić to jeszcze przed
rozpoczęciem pierwszych treningów na skoczni w Innsbrucku. Na
których nie miałam najmniejszej ochoty się pojawić. Byłam jednak
pewna, że Sophie mi nie odpuści.
-
Możemy, jeszcze trochę tu posiedzieć? - celowo opóźniałam
opuszczenie tego miejsca. Licząc, że Michael postanowi jednak
odwiedzić dziś kawiarnię. Sam wczoraj przyznał,
że jest jego ulubioną.
-
Jasne. W takim razie pójdę zamówię nam jeszcze po kawie. Niedługo
wracam - wstaje od zajmowanego przez nas stolika. Natomiast ja wracam
do wpatrywania się w okno. Wiedząc, że i tak nie ma to większego
sensu.
Przez
swoje zapominalstwo i roztargnienie być może przegapiłam szansę
na świetną znajomość. Mogłam w końcu poprosić go wczoraj
o jakiś kontakt.
-
Miałem ogromną nadzieję, że cię tu spotkam - słyszę zza pleców
znajomy głos. Odwracam się za siebie. Natrafiając
spojrzeniem na uśmiechniętego Michaela. Choć bardzo się staram
nie potrafię powstrzymać radości na jego widok. To zdecydowanie
nie było normalne.
-
To tak samo, jak ja ciebie. Miło cię widzieć. Może
usiądziesz, zapraszam - uśmiecham się w jego kierunku - przy
okazji poznasz moją przyjaciółkę. Gdzieś tu powinna być -
rozglądam się po kawiarni w poszukiwaniu Sophie, ale nigdzie jej
nie dostrzegam.
-
Bardzo bym chciał, ale nie mogę. Innym razem. Właściwie wpadłem
tu tylko na chwilę. Zaraz zaczynam pracę - czuję spore
rozczarowanie słysząc to.
-
Rozumiem. Nic nie szkodzi - pewnych rzeczy nie dało się
przeskoczyć. Z czego zdawałam sobie świetnie sprawę. Nie
mógł specjalnie dla mnie rzucić wszystkich swoich obowiązków.
-
Wybacz mi moje wczorajsze roztargnienie i zostawienie ci
bez słowa. Pozwól, że teraz naprawię ten błąd. Dasz mi swój
numer? - nachyla się nade mną. Przez co, nieświadomie wstrzymuję
oddech.
-
Jasne. Nie ma problemu - bez żadnego wahania. Podaję mu kilka
świetnie znanych mi cyfr, które skrzętnie zapisuje w swoim
telefonie.
-
Dziękuję. Mam jeszcze jedno pytanie. Spotkasz się ze mną dziś
wieczorem? - patrzy na mnie z wyczekiwaniem. Oczekując
odpowiedzi. Gdybym nawet chciała, nie potrafiłabym mu
odmówić.
-
Z miłą chęcią - miałam ochotę wprost skakać ze
szczęścia. Dawno już nie byłam tak podekscytowana. - Zdradzisz
mi, gdzie się wybierzemy? - chciałam się czegoś dowiedzieć.
-
To tajemnica. Liczę jednak, że ci się spodoba - przez kilka sekund
wpatrujemy się w siebie bez słowa. Przeprawiając mnie tym
samym o spore uderzenia gorąca.
-
To się jeszcze okaże - odpowiadam w końcu. Pierwsza odwracając
wzrok.
-
Muszę uciekać. Do zobaczenia wieczorem. Zadzwonię jeszcze, aby
ustalić szczegóły - nie daje mi nawet dojść do słowa,
gdy w pośpiechu rusza w kierunku wyjścia. Zrobił to tak szybko,
jakby ktoś go gonił.
-
Skąd nagle u ciebie tak dobry humor? - kilkanaście sekund po
wyjściu Michaela. Sophie pojawia się z dwoma filiżankami kawy. Od
razu zauważając znaczną poprawę mojego nastroju.
-
Widziałam się z moim nowym tajemniczym znajomym - rozmarzam się.
Podpierając głowę na ręce.
-
Jak to? Gdzie? Kiedy? - rozgląda się na boki. Zapewne w
poszukiwaniu chłopaka.
-
Przed chwilą. Pojawił się właściwie znikąd i poprosił o mój
numer - streszczam jej przebieg naszego wyjątkowo krótkiego
spotkania.
-
Nie wierzę, że wybrał sobie moment, kiedy akurat zadzwoniła
Therese. Chciałabym go w końcu zobaczyć i ocenić, czy w ogóle
jest ciebie wart. Nie chcę, abyś znowu się rozczarowała -
spogląda na mnie z cieniem zmartwienia na twarzy.
-
Nie rozczaruję, bo nie mam zamiaru się w nic angażować. Po prostu
miło spędza mi się z nim czas, ale to wszystko. To czysto
koleżeńskie spotkania. Żadne randki - już wczoraj postanowiłam
sobie, że zachowam między nami dystans. Nie dopuszczając, aby
nasze relacje wkroczyły poza zwykłą znajomość. To nie miało
najmniejszego sensu.
-
To na kiedy się umówiliście? - próbuje się dowiedzieć. Wyraźnie
zaciekawiona.
-
Na dziś wieczór - dopiero w momencie wypowiadania tych słów,
przypominam sobie, że miałyśmy już plany na ten czas. -
Cholera, zupełnie zapomniałam, że miałyśmy dziś przejrzeć
te katalogi z sukniami ślubnymi. Trudno, odwołam to wyjście, gdy
zadzwoni - pomoc Sophie była dla mnie ważniejsza od własnych
zachcianek. W końcu zaplanowany na czerwiec ślub zbliżał się
wielkimi krokami, a wybór sukni to jedna z najtrudniejszych
decyzji podczas całych przygotowań dla przyszłej panny młodej.
-
Ani mi się waż tego robić. Nasze plany mogą poczekać. Mam
jeszcze ogrom czasu na ostateczny wybór. Zresztą sama
mogę je wstępnie przejrzeć i tak wzięłam tylko
kilka. Reszta została w Norwegii. Dlatego masz iść i dobrze
się bawić - nie przyjmuje do siebie żadnego sprzeciwu.
- Wiesz,
że jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem? - moje słowa
wcale nie były w tej kwestii wyolbrzymione.
-
Już nie przesadzaj - jak zwykle nie widzi w swoim postępowaniu nic
nadzwyczajnego.
-
Nie przesadzam i dobrze o tym wiesz.
Droga
powrotna do hotelu, upływa nam na zastanawianiu się nad
tym, co powinnam na siebie założyć na wieczorne spotkanie.
Chciałam wyglądać atrakcyjnie, a równocześnie bez zbytniej
przesady.
Pochłonięte
rozmową nad skompletowaniem odpowiedniego dla mnie stroju. Niemal
zderzamy się z dwoma mężczyznami w wejściu do naszego obecnego
miejsca zamieszkania, którzy dziwnie się nam przypatrują.
Zwłaszcza niższy z nich, który przez dłuższy czas nie odrywa ode
mnie swojego przeszywającego wzroku, który wprawia mnie w
sporą niezręczność. Nie miałam pojęcia, o co może mu
chodzić. Widziałam go przecież pierwszy raz na oczy.
-
Przepraszamy - Sophie jako pierwsza odzyskuje rezon. Wymijając tą
dziwnie zachowującą się dwójkę. Podążam krok w krok za
nią. Czując się bardzo niekomfortowo.
-
Co za dziwni ludzie - nie potrafię odmówić sobie tego komentarza.
Gdy oczekujemy na windę.
-
Może i dziwni, ale cała Austria na nich liczy. Właśnie miałaś
okazję spotkać ich największe nadzieje, a zwłaszcza jedną z nich
w osobie Stefana Krafta. Ciekawe, gdzie podział się
jego przyjaciel. Halvor mi kiedyś mówił, że są niemal
nierozłączni. Co najśmieszniejsze on też ma na imię Michael
– nie zwracam zbytniej uwagi na ten zbieg okoliczności.
Patrząc na Sophie z niemym podziwem dla jej świetnej
orientacji w całym tym pokręconym towarzystwie. Podczas, gdy ja z
ledwością rozpoznawałam naszych zawodników.