środa, 16 stycznia 2019

Rozdział 3












Seefeld, 11.02.2019







Ostatni raz spoglądam krytycznym spojrzeniem na swoje odbicie w lustrze. Oceniając swój dzisiejszy wygląd, który mimo sporych starań. W moim mniemaniu, wciąż pozostawał wiele do życzenia.
Poprawiam rękaw od swojego miętowego swetra, który był jednym z moich ulubionych. Poważnie przy tym zastanawiając, czy rzeczywiście prezentuję się odpowiednio. Przede wszystkim ze względu na to, że nie miałam pojęcia, gdzie miał zamiar zabrać mnie Michael. Co tylko dodatkowo mnie stresowało.





Pakując się na ten wyjazd, nie zabrałam ze sobą żadnych elegantszych rzeczy. Nadających się na taki wieczór jak ten. Stawiając po prostu na wygodę i próbę uniknięcia marznięcia na każdym możliwym kroku. Nie miałam przecież w planach żadnych spotkań, a już zwłaszcza spotkań z kimś, kto od samego początku wywarł na mnie tak duże i niespodziewane wrażenie jak Michael.
Teraz zaczynałam mimowolnie żałować, że nie zabezpieczyłam się na taką ewentualność. Było już jednak za późno i musiałam się zadowolić tym, co miałam.





- Jesteś pewna, że mogę w tym iść? - szukam jakiejś porady u Sophie, która od dłuższego już czasu nie rozstawała się ze swoim telefonem. Zawzięcie wymieniając z kimś wiadomości. Nieustannie się przy tym uśmiechając, a to mogło wskazywać wyłącznie na jedną osobę.
- Oczywiście, że tak. Ślicznie wyglądasz, zresztą jak zawsze. Ten twój Michael nie będzie mógł oderwać od ciebie oczu przez cały wieczór, zobaczysz - podchodzi do mnie bliżej, oceniając efekt moich prawie godzinnych starań.
- Żaden mój. To tylko znajomy. Dobrze czujemy się w swoim towarzystwie, ale to wszystko - powtarzam już po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku godzin.
- Tak, tak. Na okrągło to powtarzasz, ale ja i tak wiem swoje. Gdyby ci na nim nie zależało, nie przejmowałabyś się aż tak swoim wyglądem - uśmiecha się niewinnie w moim kierunku. Nic sobie nie robiąc z mojego ostrzegawczego spojrzenia, którym ją obdarzam.
- Chcę tylko dobrze wyglądać, aby nie narobić sobie wstydu. To wszystko - wzruszam ramionami. Próbując wmówić to także sobie. Przecież obiecałam sobie, że nie będę się w nic angażować w najbliższym czasie.
- Tak sobie mów. Idź już, bo się w końcu spóźnisz. Tylko uważaj na siebie, proszę. Udanej randki - słyszę na pożegnanie od przyjaciółki, mając ochotę ją w tym momencie zamordować za ostatnie słowa.
- To nie jest żadna randka - odpowiadam jej na odchodne. Co kwituje wyłącznie głośnym śmiechem. Nic sobie nie robiąc z moich zapewnień. Ona i tak miała na ten temat inne zdanie. 





Nie udaje mi się nawet opuścić hotelowego korytarza, znajdującego na naszym piętrze, gdy napotykam na Halvora. Wyraźnie zmierzającego do naszego pokoju. Niczego innego się zresztą nie spodziewałam. Wykorzystywali w końcu z Sophie każdą możliwą okazję, aby spędzać ze sobą, jak najwięcej czasu.
- Inge, wybierasz się gdzieś? Sama? - pyta, akcentując ostatnie słowo. Udając przede mną zaskoczonego. Na co się w żadnym wypadku nie nabieram. Byłam przekonana, że już dawno udało się mu wyciągnąć wszystko od Sophie. Nie mogąc, jak zawsze powstrzymać swojej ciekawości. Był w końcu jedyną osobą, której nie potrafiła się oprzeć i zawsze ulegała jego sztuczkom.
- Nie zgrywaj głupiego. Zapewne jesteś doskonale o wszystkim poinformowany. Idź lepiej do Sophie, bo pewnie nie może się ciebie doczekać. Nie bez powodu tak szybko próbowała się mnie pozbyć - chciałam, jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Będąc pewna, że Michael już na mnie czeka.
- Może najpierw cię jednak odprowadzę i sprawdzę, czy na pewno jesteś w dobrych rękach? Sophie byłaby dużo spokojniejsza. Martwi się trochę o ciebie. Zwłaszcza, że nikt z nas nie wie z kim tak naprawdę masz do czynienia - w sekundę ogarnia mnie przerażenie. W żadnym wypadku nie mogłam do tego dopuścić. Wiedząc, że skończyłoby się to katastrofą, a Michael uciekł ode mnie, gdzie pieprz rośnie. Z opowieści Karoline wiedziałam już do czego Halvor jest zdolny w takich sytuacjach. Nie raz udało się mu skutecznie odstraszyć chłopaków, którzy byli nią zainteresowani. Wzbudzając w niej tym samym niemałą wściekłość.
- Ani mi się waż. Rolę nadopiekuńczego brata zostaw dla Karoline. Biedaczka ma z tobą naprawdę przechlapane.
- Zdecydowanie przesadza. Ja tylko chcę, aby była szczęśliwa i z kimś kto na nią zasługuje. Jak na razie nikogo takiego nie spotkała - stara się tłumaczyć.
- Poza tym moje spotkanie, to nie jest żadna randka. Nic mi nie będzie. Twoja więc już w tym głowa, aby odwrócić uwagę Sophie od niepotrzebnego zamartwiania o mnie - staram się go przekonać tak samo, jak moją przyjaciółkę chwilę wcześniej. Nerwowo spoglądając na zegarek. Byłam już spóźniona.
- Oczywiście, że to jest randka. Zapamiętaj, że jeśli facet zaprasza cię na spotkanie niespodziankę i to jeszcze wieczorem, to zawsze ma na myśli randkę. Dlatego bądź rozsądna i grzeczna - mruga do mnie sugestywnie. Wybuchając sekundę później głośnym śmiechem. Wprawiając mnie w niemałe zażenowanie. Nie miałam pojęcia, jak Sophie z nim wytrzymuje.
- To raczej wy bądźcie. Nie chciałabym za szybko zostać ciocią - nie pozostaję mu dłużna w tych niedorzecznych insynuacjach.
- Bez obaw. Jeszcze trochę sobie poczekasz na dostąpienie tego zaszczytu. Moja wspaniała narzeczona wszystko już nam ze szczegółami rozplanowała. Najpierw ślub, a dopiero potem cała reszta. Zresztą na razie chcemy się nacieszyć życiem tylko we dwoje - rozmarza się.
- Masz z nią zdecydowanie za dobrze - kręcę głową z udawaną dezaprobatą.
- Sam doskonale o tym wiem. Udanego wieczoru - Halvor żegna się w końcu ze mną. Na szczęście porzucając próbę poznania się i rozmowy z Michaelem.





Wychodzę w pośpiechu przed hotel, rozglądając się w poszukiwaniu mojego dzisiejszego towarzysza. Byłam zdziwiona, że nigdzie go nie dostrzegam. Było w końcu już kilka minut po wyznaczonym czasie naszego spotkania. Przez co, zaczynałam odczuwać lekkie zdenerwowanie.
Może Michael postanowił się jednak rozmyślić i nie ma zamiaru kontynuować naszej znajomości? Na samą myśl o tym odczuwam dziwny i niewytłumaczalny smutek.






Nieoczekiwanie dostrzegam jednak, jak w pośpiechu wychodzi z hotelu, co bardzo mnie zaskakuje. Nie miałam pojęcia w jakim celu się w nim znalazł. To było dosyć dziwne.
- Inge, już jesteś? Długo na mnie czekasz? - pyta nerwowo, podchodząc do mnie zmieszany. Nie rozumiałam jego zachowania. 
- Chwilkę. Dziwne, że nie spotkaliśmy się w środku. Bo chyba tam na mnie czekałeś, prawda? - wskazuję ręką na wnętrze hotelu. Było to w końcu jedyne sensowne wyjaśnienie jego pobytu w tym miejscu.
- Tak, oczywiście że czekałem na ciebie. Jest stanowczo za zimno, aby tutaj stać. Musiałem jednak skorzystać z toalety. Pewnie dlatego się minęliśmy - tłumaczy w pośpiechu. Patrząc przed siebie - Tak w ogóle to cieszę się, że cię widzę. Nie mogłem się już doczekać - uśmiecham się słysząc te słowa. Byłam zadowolona, że nie tylko ja wyczekiwałam tego spotkania.
- Mi też bardzo miło ponownie cię widzieć. Idziemy? Naprawdę jest dosyć chłodno - nie mogłam się już doczekać, aż poznam nasze docelowe miejsce, gdzie mieliśmy spędzić ten wieczór.
- Więc idziemy. Pani pozwoli? - oferuje mi swoje ramię za które ochoczo go obejmuję. Bardzo imponowały mi jego dobre maniery oraz szarmanckość, co było niestety dosyć niespotykane u większości znanych mi do tej pory mężczyzn.





Przemierzamy powoli ulice Seefeld, podążając w znane tylko Michaelowi miejsce. Pogrążeni w jak zawsze ciekawej dyskusji, która sprawia mi sporo radości. Zwłaszcza, że już dawno z nikim tak dobrze się nie rozumiałam. Była to naprawdę miłe doświadczenie, szczególnie po moich ostatnich kiepskich relacjach z płcią przeciwną.
- To tutaj. Mam nadzieję, że ci się spodoba i nie zawiodłem twoich oczekiwań - zatrzymujemy się przed sporej wielkości budynkiem. Którego szyld wywołuje u mnie spore podekscytowanie. Czegoś takiego bym się w życiu nie spodziewała.
- Kręgielnia? Naprawdę idziemy na kręgle? - próbuję się upewnić. Patrząc na niego z wyczekiwaniem. Nie mogąc się już doczekać, aż znajdujemy się we wnętrzu.
- Pomyślałem, że to będzie coś innego. Ostatnio wspominałaś, że nie lubisz tych wszystkich oklepanych wyjść do restauracji czy kina. Zawsze możemy jednak wybrać coś innego - Michael błędnie interpretuje mój entuzjazm.
- Oszalałeś? Lepiej chyba nie mogłeś wybrać. Kiedyś uwielbiałam grać w kręgle. Mogłam tak spędzać godzinami czas z przyjaciółmi. Chodźmy, szkoda marnować czasu - w przypływie emocji łapię go za dłoń, ciągnąć w stronę wejścia. Dopiero po chwili orientując się, że było to niezbyt stosowne. - Przepraszam, trochę mnie poniosło - chcę puścić jego rękę, ale mi na to nie pozwala.
- Nic nie szkodzi - uśmiecha się w odpowiedzi. Jeszcze mocniej je ze sobą splatając. Wywołując tym samym we mnie bardzo przyjemne odczucia. 






Po zajęciu przez nas odpowiedniego toru, zamówieniu sobie coś do picia i dobraniu odpowiedniego obuwia. Nie mogę się wprost doczekać, aż zaczniemy grę. Cieszyłam się na to niczym mała dziewczynka, ale nic nie mogłam na to poradzić. Zbyt wielką frajdę mi to sprawiało. 
- Może urządzimy sobie mały pojedynek? Ten kto wygra będzie miał przysługę u tego drugiego. Co ty na to? - proponuje, bacznie mi się przyglądając. Wyraźnie tak samo, jak ja uwielbiał rywalizację i gdy nadarzała się do jakiejś okazja. Nie mógł sobie odpuścić.
- Nie wiesz na co się piszesz, ale wchodzę w to. Przygotuj się więc na bardzo bolesną porażkę - mówię z pewnością i jawnym wyzwaniem w oczach.
- To ty się na nią przygotuj, moja droga. Zapomniałem wspomnieć, że jestem mistrzem w tej grze - Michael wydawał się być przekonany o swojej wygranej, co jeszcze mocniej motywowało mnie do zwycięstwa. Za nic nie mogłam pozwolić mu wygrać.
- Zamiast się przechwalać, lepiej zacznij grę - odsuwam się na bok. Z ciekawością przyglądając jego następnym poczynaniom, a zwłaszcza jak pierwsza kula idealnie zbija wszystkie kręgle. Co Michael kwituje jedynie cwanym uśmiechem. Musiałam przyznać, że faktycznie był w tym dobry, ale ja miałam zamiar mu udowodnić, że wcale nie jestem gorsza.





Następne minuty upływają nam więc na niezwykle wyrównanej i zaciętej grze. Żadne z nas nie chciało się poddać i okazać tym gorszym. Przez co, każdy następny rzut wykonywaliśmy z jeszcze większą precyzją i dokładnością.
Było tak przynajmniej do tego decydującego z mojej strony. Brakowało mi czterech zbitych kręgli do wygranej, którą miałam na wyciągnięcie ręki, ku niedowierzaniu mojego przeciwnika. Z tego też powodu postanowił bardzo poważnie mnie zdeprymować. Posuwając się do bardzo nieczystego zagrania. 






- Faktycznie trudna z ciebie przeciwniczka. Mówiłem już jednak, że bardzo do twarzy ci w tym sweterku. Wyglądasz w nim naprawdę pięknie - ostatnie słowa Michel szepcze mi do ucha. Opierając swoje dłonie na moich biodrach, przez co wstrzymuję oddech, a serce szaleńczo przyśpiesza swoje bicie. Zupełnie wytrącając mnie tym samym ze stanu skupienia. Doskonale wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Dzięki czemu osiągnął zamierzony sobie cel, gdyż kompletnie chybiłam. Zbijając wyłącznie dwa kręgle.
- Wygrałem! Udało mi się - chłopak szaleje z radości. Nic sobie nie robiąc ze swojego podstępu. 
- To było bardzo nie fair i się nie liczy. Celowo mnie zdeprymowałeś. Nie bawię się tak - protestuję. Nie mając zamiaru uznać jego wygranej. 
- Mogłaś zrobić to samo. Nie ustaliliśmy przecież zakazu utrudniania przeciwnikowi gry. Zresztą ja nic takiego nie zrobiłem. Powiedziałem tylko prawdę - rozkłada ręce, udając niewiniątko. - Wisisz mi więc przysługę – na mojej twarzy pojawia się spory grymas niezadowolenia. 
- Jeszcze się kiedyś za to zemszczę, przekonasz się - ostrzegam go. Udając obrażoną na jego osobę, co wyjątkowo marnie mi wychodzi. Wystarczyło, że spojrzałam na jego pogodną twarz, a wszystko inne przestawało się liczyć. To było dla mnie bardzo niepokojące. 





- Stefan przy tobie to kompletny amator. Z nim mógłbym wygrać nawet z zamkniętymi oczami - po drodze do naszej ulubionej kawiarni, gdzie zgodnie ustaliliśmy, że chcemy spędzić resztę wieczoru. Słyszę dość ciekawą informację, która wzbudza we mnie rozbawienie.
- Stefan? To jakiś twój dobry znajomy? Wiesz, że na jednego już dzisiaj wpadłam, a co najlepsze on też ma przyjaciela Michaela. To chyba u was bardzo popularne imiona - w ciągu ostatnich dni. Nieustannie napotykałam na dziwne zbiegi okoliczności. Widocznie w tym kraju było to coś normalnego. 
- Wygląda na to, że tak. W końcu nie tylko mój przyjaciel, ale także brat ma tak na imię. Moje też jest zresztą dosyć pospolite - odpowiada zmieszany. Z niezrozumiałego dla mnie po raz kolejny powodu. Nie potrafiłam zrozumieć nagłych i dziwnych zmian nastroju Michaela w niektórych sytuacjach. To nie miało żadnego logicznego wytłumaczenia. Nie zastanawiam się jednak nad tym zbyt długo, gdyż z niezwykłą uwagą przesłuchuję się opowieści o jego rodzinie. To był pierwszy raz, gdy powiedział mi coś więcej o swoim życiu rodzinnym. Do tej pory był w tej kwestii bardzo tajemniczy. Oznaczało to, że zaczynał mi coraz bardziej ufać. Co było niezwykle miłą dla mnie wiadomością.





Docierając do kawiarni. Z dużym zadowoleniem zauważamy, że nasz ulubiony stolik jest wolny. Bez żadnego więc zastanowienia podążamy w jego kierunku. 
- Cieszę się, że odkryłam to miejsce. Ma w sobie jakiś niepowtarzalny urok - zdradzam mu swoje odczucia. Podczas oczekiwania na nasze zamówienie.
- Też tak uważam. Największą zaletą tego miejsca jest chyba jednak mimo wszystko to, że poznałem w nim ciebie. To najlepsze, co mi się ostatnio przytrafiło - mówiąc to patrzy wprost w moje oczy. Ze wszystkich sił staram się nie zarumienić. Co odnosi marny skutek. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Przy Michaelu zupełnie nie potrafiłam kontrolować swoich reakcji. Wcześniej to nigdy nie miało miejsca. Mogłam być w kimś na zabój zakochana, a mimo wszystko bez żadnego wysiłku potrafiłam ukryć swoje odczucia czy grać obojętną. Teraz mogłam o tym wyłącznie pomarzyć. 
- Daj spokój. Nie jestem przecież kimś wyjątkowym - mówię zgodnie z prawdą. Niczym się w końcu nie różniłam od tysiąca innych dziewczyn.
- Może dla mnie właśnie jesteś? - to pytanie, jeszcze przez długie minuty rozbrzmiewa w mojej głowie. Wywołując prawdziwą burzę emocji wewnątrz mnie.






Wyjątkowo późnym wieczorem, gdy nieubłaganie nadchodzi czas naszego rozstania. Stajemy przed hotelem pod który Michael uparł się mnie odprowadzić. Nie przyjmując do siebie żadnych sprzeciwów. Wpatrujemy się w siebie w milczeniu z zamiarem pożegnania, które wywoływało we mnie spory opór. Najchętniej w ogóle bym się z nim nie rozstawała.
- Dziękuję za ten wieczór. Naprawdę świetnie się bawiłam. Dawno już tak miło nie spędziłam z nikim czasu - odzywam się jako pierwsza.
- Więc to oznacza, że mogę liczyć na nasze powtórne spotkanie? - widziałam, że bardzo mu na tym zależało. Choćby chciała nie potrafiłabym mu dlatego odmówić.
- To chyba oczywiste. Kiedy tylko będziesz chciał. Ja się dostosuję - to w końcu ja byłam na urlopie. Jego wciąż ograniczała praca, której nie mógł przeze mnie zaniedbywać w żadnym wypadku.
- Co więc powiesz na jutro? - kiwam z aprobatą głową. Chciałam spędzić z nim, jak najwięcej czasu. Doskonale wiedząc, że za kilkanaście dni będę musiała wrócić do domu, a on tu zostanie. Co będzie oznaczało prawdopodobnie koniec naszej znajomości. Nie miałam jednak zamiaru dopuszczać do siebie tej myśli w najbliższych dniach. 
- Twoja przyjaciółka na pewno nie będzie miała ci za złe, że spędzasz ze mną tyle czasu zamiast z nią? - chce się upewnić. 
- Sophie? Na pewno nie. To najbardziej wyrozumiała osoba jaką znam. Poza tym poza mną ma jej kto dotrzymywać towarzystwa. O to nie musisz się martwić. Powinniście się zresztą poznać. Najlepiej z nią i jej narzeczonym. Może właśnie jutro? Strasznie są ciebie ciekawi - proponuję. Chcąc poznać opinię dziewczyny na temat Michaela. Znała się na ludziach dużo lepiej ode mnie. 
- Z przyjemnością, ale przypomniałem sobie, że jutro muszę zostać dłużej w pracy. W zastępstwie za kolegę. Przepraszam. Przełożymy to? - czuję delikatne poczucie rozczarowania.
- Jasne, nic się nie stało. Praca to praca. Nie będę cię też dłużej zatrzymywać. Widzę, że jesteś zmęczony. Zadzwonisz chociaż jutro, jak skończysz? - pytam z nadzieją, doskonale wiedząc, że powinnam się ugryźć w język. To był w końcu tylko mój znajomy. Nie miał więc obowiązku robić takich rzeczy.
- Obiecuję. Dobranoc, Inge - nieoczekiwanie zbliża się do mnie. Całując lekko w policzek.
- Dobranoc i udanego jutrzejszego dnia w pracy - wciąż oszołomiona tym czułym gestem z jego strony. Żegnam się z nim. Wchodząc do ciepłego wnętrza hotelu. Nie mogąc pozbyć się dziwnego wrażenia, że to wszystko jest zbyt idealne. Michael był zbyt idealny. Choć może byłam po prostu, zbyt przewrażliwiona przez swoje fatalne doświadczenia z przeszłości? Chciałam w to wierzyć i mieć nadzieję, że tym razem przynajmniej on jest ze mną zupełnie szczery i niczego nie ukrywa czy udaje. W innym przypadku poczułabym olbrzymi zawód i do reszty zwątpiła w ludzi. 





Zamykam cicho drzwi od pokoju ze względu na wyjątkowo późną porę. Licząc mimo wszystko, że Sophie jeszcze nie śpi.
Chciałam opowiedzieć jej o dzisiejszym wieczorze i zwierzyć z pojawiających się od czasu do czasu dręczących wątpliwości. Wiedząc, że będzie starała się mi doradzić najlepiej, jak tylko potrafi. Zależało jej w końcu na moim szczęściu, co już niejednokrotnie udowodniła.
Wchodząc jednak w głąb pokoju zastaję bardzo uroczy widok, który wywołuje u mnie szczery uśmiech i przekłada od razu moje plany na jutrzejszy dzień.
Sophie spała w najlepsze wtulona w Halvora, który również był pogrążony we śnie. Nie miałam więc zwyczajnie serca ich budzić, choć powinnam. Zdawałam sobie w końcu świetnie sprawę z warunku, że każdy z norweskich zawodników nocuje u siebie w pokoju. Można było jednak ten jeden raz zrobić wyjątek. Im się to zwyczajnie należało.
Patrząc na tą nie widzącą poza sobą świata dwójkę. Marzyłam, aby przeżyć coś podobnego. Powoli docierało do mnie też, że zaczynałam chcieć doświadczyć tego z jedną konkretną osobą, która stawała się dla mnie w zastraszającym tempie, coraz ważniejsza.
Chciałam tego, mimo że wydawało się być to czymś nierealnym i wprost nie mającego szansy się zrealizować. Jednak ja niemal od zawsze pragnęłam czegoś niemożliwego.


7 komentarzy:

  1. Muszę zacząć od Halvora ^^ po prostu muszę! Bo te dziewuchy to są okropne :D Chłopak się stara jak może, aby nie stała się im krzywda bądź przykrość ze strony innych samców, a te jeszcze kręcą nosami ;D Zamiast się cieszyć, że mają przy sobie takiego kogucika jak Halvor! A że czasami kogoś odstraszy ... może to i dobrze? Z tchórzami nie ma co się zadawać :D
    Mamy "randkę" Inge i "tajemniczego" Michaela :) Oczywiście dziewczyna za wszelką cenę próbowała wmówić wszystkim (i sobie) że to jedyne niewinne spotkanie, ale nie bardzo jej to wychodziło. Chciała pokazać się z jak najlepszej strony i to się udało. W końcu Michi wspomniał o sweterku w którym na pewno wyglądała idealnie :) Kręgielnia jak najbardziej na plus! Niespodziewanie sprawił jej radość i idealnie trafił w gust :) Wszystko na ten moment wydaje się perfekcyjne ... no ALE ^^ Michi co raz bardziej zatraca się w swoich kłamstwach, a Inge niespodziewanie i dość przypadkowo wpada na poszlaki. W końcu nad jej głową zaświeci żarówka i doda dwa do dwóch. Michi powinien jak najszybciej wyznać jej prawdę, bo potem Inge może poczuć się bardziej urażona. To nie dziwne, że Inge podświadomie wyobraża sobie związek z Michaelem. Taka już nasza kobieca natura ^^ Dogadują się ze sobą świetnie (mimo jego "małych" kłamstw") a do tego pomiędzy nimi tworzy się więź, która z każdą chwilą przyciąga ich do siebie co raz bardziej. Oczywiście na ten moment jest to dla niej niemożliwe, ale przecież nie ma takiego słowa w definicji miłości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mi się przyjemnie czytało, że jakoś zbyt szybko skończył się ten rozdział.
    Miłość Sophie i Halvora kwitnie:) I bardzo mnie to cieszy. Halvor nadal jest cudny i przekochany. No , ale to nie o nim tutaj :)
    Inge mimo, że z całych sił stara się zaprzeczać. Coraz mocniej przywiązuje się do Michaela. I z każdą sekundą zaczyna czuć do niego coś więcej.
    Michael zresztą też. Ich randka w kręgielni, była boska. Michael doskonale trafił z niespodzianką. I sprawił dziewczynie nie małą przyjemność.
    I wszystko byłoby cudownie i pięknie. Gdyby nie kłamstwa Michiego. W których coraz mocniej się zapętla. I które niestety zgubią go w najbliższym czasie.
    A wtedy przestanie być tak słodko i kolorowo. Inge poczuje się na pewno rozczarowana i zawiedziona.
    Tym bardziej , że pomiędzy tą dwójką zaczyna się tworzyć coś niesamowitego. Widać , że oboje są dla siebie wprost stworzeni.
    Mam nadzieję, że chłopak szybko się opamięta. I jakoś wytłumaczy to Inge. Bo inaczej ciężko to widzę. Inge w końcu doda dwa do dwóch. I wszystko się posypie. W ogóle nie potrafię sobie wyobrazić, konkursu. Przecież prawie niemożliwe jest , żeby tam go nie zauważyła.
    Nie mogę się wprost doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dzisiaj króciutko, bo jestem w drodze i nie mam dostępu do normalnej klawiatury.
    Jak na razie wszystko w relacji Inge i Michaelem układa się wręcz idealnie. Dziewczyna naprawdę polubiła nowego znajomego, świetnie się dogadują i wręcz rozumieją bez słów. Pomysł z wypadem na kręgle genialny. Ja też lubię takie niestandardowe miejsca na "randki". Wtedy widać, że chłopak naprawdę się stara.
    Jedyny problem w tym, że Inge nadal nie zna całej prawdy o Michaelu. Choć jestem wstanie zrozumieć jego intencje, to niestety, ale okłamywanie dziewczyny jest po prostu niefajne i w końcu źle się skończy. Bo prawda na pewno wyjdzie na jaw i wtedy Inge może poczuć się oszukana. I na pewno skoczek straci w oczach dziewczyny.
    W każdym razie mam nadzieję, że to jednak skończy się jakoś dobrze. Dlatego też z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Halvor to mnie po prostu rozwalił w tym rozdziale :D Już by chciał wszystko wiedzieć i osobiście odprowadzić Inge na randkę :D Słodkie to było haha, ale jednak Inge stanowczo odesłała go tam, gdzie jego miejsce, czyli do Sophie ^^
    Dziewczyna mimo tego, że się spóźniła to i tak dotarła pod hotel przed Michaelem, co chyba nie było mu na rękę, bo musiał się tłumaczyć kolejnymi kłamstwami. Ech, Michael, Michael... Rozumiem, że nie chce by Inge widziała w nim sławnego skoczka narciarskiego i nikogo więcej, ale takie notoryczne okłamywanie jej do niczego dobrego go nie zaprowadzi. Szkoda, żeby tak pięknie zapowiadającą się relację zniszczyły niepotrzebne kłamstwa. Wydaje mi się, że skoczek po tych spotkaniach z Inge już zdążył się zorientować, że ona w nic z nim nie pogrywa. Naprawdę nie chciałabym się znaleźć w jego skórze, gdy wszystko wyjdzie na jaw. A wyjdzie prędzej, czy później. W dodatku sama Inge twierdzi, że ma nadzieję, iż Michael okaże się być inny niż większość mężczyzn, z którymi miała do tej pory do czynienia. Mam nadzieję, że Michael sam zdecyduje się wyznać jej prawdę, zanim dziewczyna dowie się tego z innych źródeł. A jak już by się Halvor o tym dowiedział to... :D
    Ale pomysł z wypadem na kręgle był genialny :) Michael naprawdę się stara i chce wypaść jak najlepiej przed Inge, co dobitnie świadczy o tym, że wywarła na nim niemałe wrażenie. Zresztą, działa to również w drugą stronę :) Polubili się i to bardzo i niewątpliwie pomiędzy nimi zaiskrzyło :) A te ich spotkania w ich kawiarni dla mnie są magiczne <3
    Więź, która się między nimi wytworzyła jest piękna i szkoda by było, gdyby się rozpadła przez te kłamstewka. Także Michi, do roboty! :D
    Och, ja się nie dziwię Inge, że zaczęła widzieć w Michaelu mężczyznę, z którym chciałaby spędzić resztę dni. Ta nasza kobieca natura! ^^
    Czekam z niecierpliwością na nowość :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń