10.02.2019,
Innsbruck
Otwieram
leniwie oczy, obudzona zwiększającym się z każdą minutą ruchem
panującym na lotnisku. Budzącym się powoli do życia i
rozpoczynającym swoją codzienną, niezwykle intensywną
działalność.
Nieprzytomnym
wzrokiem, spoglądam na zegarek znajdujący się na moim lewym
nadgarstku, wzdychając głośno z dezaprobatą. O tej godzinie
powinnyśmy powoli zbierać się na śniadanie w naszym przytulnym
hotelu z podobno niesamowitym widokiem na góry w Seefeld, a nie
tkwić na zatłoczonym i bezbarwnym lotnisku. Gdzie każda następna
minuta, dłużyła się w nieskończoność.
Przekręcam delikatnie głową, to w jedną to w drugą stronę, starając tym samym pozbyć nieprzyjemnego uczucia odrętwienia niemal całego ciała, spowodowanego spaniem kilku godzin w pozycji siedzącej na twardym i niezwykle niewygodnym plastikowym krześle.
Zaczynałam żałować, że posłuchałam swojej przyjaciółki i zamiast wynająć mam jakiś pokój w którymś z pobliskich hoteli. Zgodziłam się na spędzenie nocy w tym niezwykle pechowym dla nas miejscu, dając wiarę zapewnieniom pracowników obsługi lotniska, że nasze bagaże znajdą się jeszcze przed północą.
Przekręcam delikatnie głową, to w jedną to w drugą stronę, starając tym samym pozbyć nieprzyjemnego uczucia odrętwienia niemal całego ciała, spowodowanego spaniem kilku godzin w pozycji siedzącej na twardym i niezwykle niewygodnym plastikowym krześle.
Zaczynałam żałować, że posłuchałam swojej przyjaciółki i zamiast wynająć mam jakiś pokój w którymś z pobliskich hoteli. Zgodziłam się na spędzenie nocy w tym niezwykle pechowym dla nas miejscu, dając wiarę zapewnieniom pracowników obsługi lotniska, że nasze bagaże znajdą się jeszcze przed północą.
Jak
widać był już poranek, a po naszych walizkach nie było ani śladu.
Zapewne znajdowały się teraz gdzieś w Chinach albo jakiejś innej
Tajlandii.
Mając zamiar pozostać nigdy nie odnalezionymi. Pozbawiają nas tym
samym, najpotrzebniejszych rzeczy i mojej ukochanej bordowej
szminki
kosztującej majątek.
Jeśli
ona się nie znajdzie, chyba się po prostu zabiję przez swoją
głupotę. Mogłam ją w końcu spakować do bagażu podręcznego.
Zamiast ryzykować jej utratą. Tak właśnie kończyło się
pakowanie na ostatnią chwilę. Dlatego już nigdy więcej, nie
popełnię takiego błędu. Od
teraz żadnych spontanicznych wyjazdów. One nigdy nie kończą się
dobrze.
- Sophie, obudź się - szturcham delikatnie ramię brunetki. Pogrążonej w wyjątkowo głębokim śnie. Nie miałam pojęcia, jakim cudem jej się to udało. Przecież w tym miejscu panował taki hałas.
- Bez kawy nigdzie nie wstaję. Chcę ją w tym moim ulubionym kubku, proszę. Przy okazji nakarm Otisa i wlej mu mleka - mówi przez sen. Mylnie biorąc mnie za swojego narzeczonego, przez co wybucham głośnym śmiechem.
- Przykro mi, ale muszę cię rozczarować. Halvor jest w Seefeld, Otis u Therese, a kawa może być tylko z tego nieszczęsnego automatu, w którym skończył się cukier. Raczej nie otworzyli jeszcze żadnej kawiarni - otwiera szeroko oczy. Rozglądając się uważnie dookoła zdezorientowana.
- Inge, która jest w ogóle godzina? Spędziłyśmy tu całą noc? - dopytuje, przecierając swoje zaspane oczy.
- Niestety. Mówiłam ci, żeby nie wierzyć w te marne zapewnienia o szybkim rozwiązaniu naszego problemu. Zamiast się męczyć, mogłyśmy spędzić tę noc w wygodnych łóżkach. Nie czuję pleców - na mojej twarzy pojawia się grymas bólu - Halvor wisi mi wizytę u porządnego masażysty, bo to przez niego tu jesteśmy. Zachciało mu się zostać skoczkiem narciarskim. Nie mógł zająć się czymś normalnym? - Sophie zaczyna się śmiać, słuchając moich narzekań. Była w zdecydowanie dużo lepszym humorze ode mnie. Widocznie za możliwość wspierania swojego ukochanego tutaj na miejscu, była gotowa znieść każdą niedogodność.
- Muszę do niego zadzwonić. Inaczej zacznie się martwić, gdy tylko zorientuje, że jeszcze nie dotarłyśmy - wczoraj nie chciała go już niepokoić naszymi niespodziewanymi komplikacjami wynikłymi niemal na samym końcu podróży. W końcu i tak miałyśmy dotrzeć na miejsce późno w nocy.
- Zrób to zanim postawi całą Austrię na nogi - doskonale wiedziałam, że był do tego zdolny. Sophie była w końcu dla niego największym i najcenniejszym skarbem. Co na każdym kroku każdemu udowadniał. Często z prawdziwym podziwem patrzyłam na ich związek. Nie mogąc się nadziwić, jakim cudem potrafią wszystko ze sobą pogodzić i zawsze znaleźć czas tylko dla siebie - Ja w tym czasie pójdę się trochę odświeżyć. Potem zakończymy tą farsę. Nie mam zamiaru spędzić tutaj kolejnego dnia - udaję się w stronę łazienki. Z zamiarem doprowadzenia swojego wyglądu do porządku. Który zdecydowanie pozostawiał sporo do życzenia podczas tego niedzielnego poranka.
- Przypomnij mi, dlaczego ja w ogóle zgodziłam się na to szaleństwo i przyjazd tutaj? - pytam, gdy późnym popołudniem opuszczamy w końcu lotnisko ze swoimi walizkami, które jak się okazało zostały przez przypadek w Oslo i musiały zostać nam dosłane innym lotem. Przez co, musiałyśmy zmarnować kolejne godziny na oczekiwanie.
- Bo jesteś moją przyjaciółką i nigdy nie zostawisz mnie w potrzebie - początkowo to Karoline miała towarzyszyć Sophie. Jednak przez nieszczęśliwy upadek na kilka dni przed wyjazdem i na szczęście nie groźne skręcenie kostki, musiała zostać w Norwegii. Będąc tym faktem bardzo nie pocieszona - poza tym trochę odpoczniemy, a ty odreagujesz rozstanie z Danielem. Doskonale wiem, że nadal je przeżywasz. Choć ten idiota, nigdy nie był ciebie wart - na wspomnienie o moim już niestety byłym chłopaku, wzbiera we mnie poczucie złości i rozczarowania. Kiedy myślałam, że nareszcie znalazłam tego jedynego, z którym ułożę sobie życie. Okazało się, że to kolejna pomyłka. Nasza miłość była dla niego mniej ważna od intratnej propozycji pracy w Szwecji. Gdy więc jasno powiedziałam mu, że nie rzucę wszystkiego dla jego zachcianki. Z dnia na dzień rozstał się ze mną, przenosząc do sąsiedniego kraju. Mając za nic kilka, wspólnie spędzonych ze sobą miesięcy.
- Naprawdę wierzyłam, że Daniel to ten właściwy. Dlatego od teraz koniec z facetami. Do niczego nie są mi oni potrzebni - deklaruję. Mając dość odnoszenia kolejnych porażek. Wolałam być już sama niż spotykać na swojej drodze następnych kłamców czy egoistów. Jakich na tym świecie nie brakowało.
- Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz. Skoro mi się udało odnaleźć swoje szczęście, to tobie także prędzej czy później się to uda - uśmiecha się do mnie życzliwie. Wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej i martwi czasami bardziej niż o siebie. Sophie od zawsze taka była i z biegiem lat nic się nie zmieniło.
Opuszczam Innsbruck z uśmiechem mimo świadomości, że za kilka dni znowu do niego wrócimy. W końcu to na znajdującej się tutaj skoczni, miały się odbyć pierwsze konkursy Mistrzostw Świta. Indywidualny i drużynowy, o ile czegoś znowu nie pomyliłam.
Wciąż nie wiedziałam, jak zniosę te kilkugodzinne stanie na mrozie i przyglądanie się czemuś, co kompletnie mnie nie interesowało. W dodatku czemuś na czym się w ogóle nie znałam. Mimo usilnych starań Sophie i Karoline, nadal nie potrafiłam zapamiętać zasad panujących w tej dyscyplinie. Przy Sophie, która w bardzo krótkim czasie, stała się chodzącą encyklopedią w tej dziedzinie, czułam się wyjątkowo głupio.
- Sophie, obudź się - szturcham delikatnie ramię brunetki. Pogrążonej w wyjątkowo głębokim śnie. Nie miałam pojęcia, jakim cudem jej się to udało. Przecież w tym miejscu panował taki hałas.
- Bez kawy nigdzie nie wstaję. Chcę ją w tym moim ulubionym kubku, proszę. Przy okazji nakarm Otisa i wlej mu mleka - mówi przez sen. Mylnie biorąc mnie za swojego narzeczonego, przez co wybucham głośnym śmiechem.
- Przykro mi, ale muszę cię rozczarować. Halvor jest w Seefeld, Otis u Therese, a kawa może być tylko z tego nieszczęsnego automatu, w którym skończył się cukier. Raczej nie otworzyli jeszcze żadnej kawiarni - otwiera szeroko oczy. Rozglądając się uważnie dookoła zdezorientowana.
- Inge, która jest w ogóle godzina? Spędziłyśmy tu całą noc? - dopytuje, przecierając swoje zaspane oczy.
- Niestety. Mówiłam ci, żeby nie wierzyć w te marne zapewnienia o szybkim rozwiązaniu naszego problemu. Zamiast się męczyć, mogłyśmy spędzić tę noc w wygodnych łóżkach. Nie czuję pleców - na mojej twarzy pojawia się grymas bólu - Halvor wisi mi wizytę u porządnego masażysty, bo to przez niego tu jesteśmy. Zachciało mu się zostać skoczkiem narciarskim. Nie mógł zająć się czymś normalnym? - Sophie zaczyna się śmiać, słuchając moich narzekań. Była w zdecydowanie dużo lepszym humorze ode mnie. Widocznie za możliwość wspierania swojego ukochanego tutaj na miejscu, była gotowa znieść każdą niedogodność.
- Muszę do niego zadzwonić. Inaczej zacznie się martwić, gdy tylko zorientuje, że jeszcze nie dotarłyśmy - wczoraj nie chciała go już niepokoić naszymi niespodziewanymi komplikacjami wynikłymi niemal na samym końcu podróży. W końcu i tak miałyśmy dotrzeć na miejsce późno w nocy.
- Zrób to zanim postawi całą Austrię na nogi - doskonale wiedziałam, że był do tego zdolny. Sophie była w końcu dla niego największym i najcenniejszym skarbem. Co na każdym kroku każdemu udowadniał. Często z prawdziwym podziwem patrzyłam na ich związek. Nie mogąc się nadziwić, jakim cudem potrafią wszystko ze sobą pogodzić i zawsze znaleźć czas tylko dla siebie - Ja w tym czasie pójdę się trochę odświeżyć. Potem zakończymy tą farsę. Nie mam zamiaru spędzić tutaj kolejnego dnia - udaję się w stronę łazienki. Z zamiarem doprowadzenia swojego wyglądu do porządku. Który zdecydowanie pozostawiał sporo do życzenia podczas tego niedzielnego poranka.
- Przypomnij mi, dlaczego ja w ogóle zgodziłam się na to szaleństwo i przyjazd tutaj? - pytam, gdy późnym popołudniem opuszczamy w końcu lotnisko ze swoimi walizkami, które jak się okazało zostały przez przypadek w Oslo i musiały zostać nam dosłane innym lotem. Przez co, musiałyśmy zmarnować kolejne godziny na oczekiwanie.
- Bo jesteś moją przyjaciółką i nigdy nie zostawisz mnie w potrzebie - początkowo to Karoline miała towarzyszyć Sophie. Jednak przez nieszczęśliwy upadek na kilka dni przed wyjazdem i na szczęście nie groźne skręcenie kostki, musiała zostać w Norwegii. Będąc tym faktem bardzo nie pocieszona - poza tym trochę odpoczniemy, a ty odreagujesz rozstanie z Danielem. Doskonale wiem, że nadal je przeżywasz. Choć ten idiota, nigdy nie był ciebie wart - na wspomnienie o moim już niestety byłym chłopaku, wzbiera we mnie poczucie złości i rozczarowania. Kiedy myślałam, że nareszcie znalazłam tego jedynego, z którym ułożę sobie życie. Okazało się, że to kolejna pomyłka. Nasza miłość była dla niego mniej ważna od intratnej propozycji pracy w Szwecji. Gdy więc jasno powiedziałam mu, że nie rzucę wszystkiego dla jego zachcianki. Z dnia na dzień rozstał się ze mną, przenosząc do sąsiedniego kraju. Mając za nic kilka, wspólnie spędzonych ze sobą miesięcy.
- Naprawdę wierzyłam, że Daniel to ten właściwy. Dlatego od teraz koniec z facetami. Do niczego nie są mi oni potrzebni - deklaruję. Mając dość odnoszenia kolejnych porażek. Wolałam być już sama niż spotykać na swojej drodze następnych kłamców czy egoistów. Jakich na tym świecie nie brakowało.
- Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz. Skoro mi się udało odnaleźć swoje szczęście, to tobie także prędzej czy później się to uda - uśmiecha się do mnie życzliwie. Wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej i martwi czasami bardziej niż o siebie. Sophie od zawsze taka była i z biegiem lat nic się nie zmieniło.
Opuszczam Innsbruck z uśmiechem mimo świadomości, że za kilka dni znowu do niego wrócimy. W końcu to na znajdującej się tutaj skoczni, miały się odbyć pierwsze konkursy Mistrzostw Świta. Indywidualny i drużynowy, o ile czegoś znowu nie pomyliłam.
Wciąż nie wiedziałam, jak zniosę te kilkugodzinne stanie na mrozie i przyglądanie się czemuś, co kompletnie mnie nie interesowało. W dodatku czemuś na czym się w ogóle nie znałam. Mimo usilnych starań Sophie i Karoline, nadal nie potrafiłam zapamiętać zasad panujących w tej dyscyplinie. Przy Sophie, która w bardzo krótkim czasie, stała się chodzącą encyklopedią w tej dziedzinie, czułam się wyjątkowo głupio.
Pocieszałam
się jedynie tym, że wtopię się w tłum i będę udawać, że we
wszystkim świetnie się orientuję.
Choć ja i jakiekolwiek zawody sportowe, staliśmy na przeciwstawnych biegunach i do tej pory omijaliśmy się szerokim łukiem. Tysiąc razy bardziej wolałabym przejrzeć jakiś nowy katalog modowy albo obejrzeć cały sezon mojego ulubionego serialu niż oglądać zmagania szalonych ludzi. Nie znających słowa strach.
Choć ja i jakiekolwiek zawody sportowe, staliśmy na przeciwstawnych biegunach i do tej pory omijaliśmy się szerokim łukiem. Tysiąc razy bardziej wolałabym przejrzeć jakiś nowy katalog modowy albo obejrzeć cały sezon mojego ulubionego serialu niż oglądać zmagania szalonych ludzi. Nie znających słowa strach.
Jednak
nie potrafiłam odmówić Sophie i sprawić jej zawodu. Nie po tym,
jak wybaczyła mi wszystkie krzywdy, jakie jej w
przeszłości wyrządziłam
i na nowo obdarzyła zaufaniem. Odbudowując tym samym naszą
przyjaźń.
- Jesteśmy na miejscu. Tutaj naprawdę jest przepięknie - słyszę podekscytowany głos dziewczyny, wyglądającej przez niewielkie okno pociągu. Dołączam do niej, podziwiając wspaniały widok rozpościerających się dookoła gór. Możliwość zobaczenia tego na żywo, było zdecydowanie warte wszystkich doświadczonych przez nas niedogodności.
- Nareszcie dotarłyśmy. Czas więc zacząć urlop. Seefeld strzeż się, bo nadchodzimy! - mówię, opuszczając nasz dotychczasowy środek transportu. Czując, że mimo wszystko to może być naprawdę niezapomniana przygoda.
- Jesteśmy na miejscu. Tutaj naprawdę jest przepięknie - słyszę podekscytowany głos dziewczyny, wyglądającej przez niewielkie okno pociągu. Dołączam do niej, podziwiając wspaniały widok rozpościerających się dookoła gór. Możliwość zobaczenia tego na żywo, było zdecydowanie warte wszystkich doświadczonych przez nas niedogodności.
- Nareszcie dotarłyśmy. Czas więc zacząć urlop. Seefeld strzeż się, bo nadchodzimy! - mówię, opuszczając nasz dotychczasowy środek transportu. Czując, że mimo wszystko to może być naprawdę niezapomniana przygoda.
__________
Tak oto wygląda wstęp do nowej historii. Mam nadzieję, że polubicie się z Inge i kogoś udało mi się zaciekawić. Jak zawsze czekam z niecierpliwością na wszystkie Wasze opinie. :)
Jesteś niesamowita , naprawdę. I obiecuję , że już nigdy nie będę chciała urwać Ci głowy, ani nic z tych rzeczy;) Tak bardzo się cieszę, że nadal w jakiś sposób będę mogła czytać o Sophie :)
OdpowiedzUsuńJuż się polubiłam z Inge i gwarantuję jej , że po pierwszej godzinie stania na mrozie (którego wcale się nie czuję;)) , kolejne mijają tak szybko, że ma się ochotę płakać że to już koniec.
Ogólnie zazdroszczę im tego Seefeld. I całej tej wspaniałej zabawy która na pewno ich tam czeka.
Mimo tego jak nieprzyjemnie zaczęła się ich podróż, zakończy się za pewnie rewelacyjnie.
I tak zaciekawiłaś mnie ale tego już Ci chyba pisać nie muszę :)
Od teraz z niecierpliwością czekam już na każdy kolejny rozdział.
Pozdrawiam i Wesołych Świąt po raz drugi ;)
Jakie to fajne, że zaczęłaś opowiadanie o Inge, nie zostawiając nas bez Sophie i Halvora :) I oczywiście zapomniałam o tym wspomnieć pod epilogiem, ale mega pozytywnie mnie zaskoczyłaś przedstawiając nam dwa prologi. Lubię to! :D
OdpowiedzUsuńInge polubiłam już wcześniej, bo szczerze żałowała tego, co zrobiła Sophie. I bardzo się cieszę, że ich przyjaźń została odbudowana. Inge zajęła miejsce Karoline, ale nie mogła przecież odmówić Sophie, gdy ta poprosiła ją o towarzystwo na Mistrzostwach Świata w Seefeld. Jestem przekonana, że Inge nie będzie żałowała tej decyzji :D I mimo że nie ma zielonego pojęcia o skokach, ani nie ogarnia tego światka to czuję, że to się może szybko zmienić :) Z pewnością wciągnie się w wir szalonego kibicowania :D
Nie zazdroszczę dziewczynom tej przygody z bagażami, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło :)
Jestem zaciekawiona, dlatego z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział :)
Pozdrawiam ;*
O, Inge! Jak miło znów ją widzieć. Super, że tym razem to ona będzie główną bohaterką. Polubiłam ją już u Sophie i Halvora, mimo romansu z Niklasem. I podobnie jak Sophie uważam, że Inge również zasługuje na prawdziwą miłość, na szczęście. A kto powiedział, że tą miłością nie może być jakiś skoczek? Coś czuje, że tak właśnie będzie, dlatego z jeszcze większą niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Violin
Inge! ^^ Gdy wspomniałaś, że nie rozstajemy się na zawsze z Sophie i Halvorem, zaczęłam się zastanawiać kto z ich znajomych będzie głównym bohaterem :) W sumie każdym wyborem byłabym zachwycona, ale Inge i Michi na dokładne ... już uwielbiam tą historię!
OdpowiedzUsuńNiespodziewany wyjazd do Austrii może okazać się niezwykle udany dla naszej Norweżki :) I to mimo tych wszystkich przeszkód, jakie dziewczyny napotkały na swojej drodze ^^
Sophie ma rację, Inge jeszcze zmieni zdanie o miłości. Po prostu nie trafiła jeszcze na tego jedynego. Miłość przychodzi niespodziewanie, gdy najmniej się jej spodziewamy :) To, że się parę razy sparzyła, nie oznacza że nie ma ona szansy na szczęście. Kibicuje jej z całych sił! ^^