niedziela, 29 grudnia 2019

Rozdział 11






23.02.2019




Z irytacją odrzucam kilkunaste z rzędu połączenie od Lisy. Nie mając najmniejszej ochoty na rozmowę z nią i ponowne tłumaczenia, że nasz dzisiejszy pocałunek był ogromnym błędem, który nigdy nie powinien mieć miejsca. 
Dziewczyna jednak nie odpuszczała i za wszelką cenę próbowała przekonać mnie do dania nam, jeszcze jednej szansy na odbudowanie tego, co sama tak nagle i gwałtownie zakończyła. Niszcząc bezpowrotnie nasze uczucie. Dla mnie ten związek był od dawna skończoną sprawą i należał do coraz bardziej mglistej przeszłości. Dziś dobitnie sobie to uświadomiłem. Od dawna nie kochałem już swojej byłej dziewczyny. Jedyne co czułem, to sentyment do wspólnie przeżytych ze sobą miesięcy. 
Lisa musiała to w końcu zrozumieć i pogodzić się z tym, że dla naszej dwójki nie ma już żadnej szansy. Została ona zaprzepaszczona tamtego popołudnia, gdy stojąc ze spakowaną walizką w ręce oznajmiła mi, że odchodzi. Przekreślajac wszelkie nasze plany i długie miesiące bycia ze sobą. 



Bardzo żałowałem, że w ogóle pozwoliłem sobie na ten dzisiejszy moment słabości między nami. To od samego początku nie miało najmniejszego sensu. Desperacka próba zapomnienia o wszystkich otaczających mnie problemach poprzez ulotną chwilę bliskości z Lisą była z góry skazana na porażkę. Przecież ona nigdy nie zastąpiłaby mi tego o czym tak naprawdę marzyłem w ciągu ostatnich dni. Zamiast więc wyplątać się z kłopotów, wpadałem wyłącznie w kolejne. Byłem po prostu beznadziejnym przypadkiem. Na każdej płaszczyźnie swojego życia raz po raz zawodziłem. 



- Możesz coś w końcu zrobić z tym irytującym telefonem? Dzwoni i dzwoni. Tego nie da się znieść - zdenerwowany głos Stefana, przyglądającego mi się z dezaprobatą przywraca mnie do rzeczywistości. 
- Już go wyłączam - rzucam z obojętnością. Nie mając zamiaru się tłumaczyć, dlaczego nie mam ochoty na rozmowę telefoniczną. 
- Naprawdę nie odbierzesz? Lisa będzie niepocieszona, bo to na pewno ona. Nikt inny nie byłby, aż tak nachalny. Dopiero co wróciliście do siebie, a tu już jakieś nieporozumienia? To nie wróży dobrze na przyszłość - ironia i udawana troska wprost wylewały się ze słów mojego przyjaciela. 
- O czym ty mówisz? Zwariowałeś? Doskonale wiesz, że nie wróciłem do Lisy i nigdy nawet nie miałem takiego zamiaru - mimowolnie zaczynam się bronić przed tymi insynuacjami. 
- Czyżby? W takim razie mnie oświeć, bo nie bardzo rozumiem od kiedy to całuje się ze swoimi znajomymi czy nawet przyjaciółkami i to w dodatku na oczach całkiem sporego tłumu? - wyglądało na to, że Stefan był świadkiem tego niefortunnego zdarzenia. Zresztą pewnie nie tylko on. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. 
- To nic nie znaczyło. Ten pocałunek to cholerny błąd, którego bardzo żałuję. Po prostu mnie poniosło - miałem nadzieję, że przynajmniej on mnie zrozumie. 
- Michael, ty ostatnio nie robisz nic innego tylko popełniasz błąd za błędem. Sam nie wiesz, czego tak naprawdę chcesz, a w dodatku mieszasz innym w głowach. Zrób coś ze sobą, bo tak dłużej być nie może. Wykończysz się w końcu - kolejne upomnienia zamiast pomóc, jeszcze bardziej mnie tylko dołują. Miałem zwyczajnie wszystkiego dość. 
- Stefan, przypominam że ty też nie jesteś nieomylny. Nikt nie jest. A ja się po prostu pogubiłem. Żałuję, że to wszystko tak się potyczyło zarówno z Inge jak i Lisą. Czasu już jednak nie cofnę - na samo wspomnienie Norweżki czułem, jak mój nastrój jeszcze bardziej się pogarsza. Byłem pewien, że naszych relacji już nic nie było w stanie naprawić. Nie po moich licznych wpadkach i nagminnym zatajaniu prawdy. 
- Wciąż możesz jednak spróbować naprawić swoje relacje z Inge. O ile w ogóle ci na niej zależy - Stefan patrzy na mnie bardzo uważnie. Z wyczekiwaniem czekając na moją odpowiedź. Jakby miało to dla niego ogromne znaczenie. Co było dla mnie niezrozumiałe. Przecież oni się nawet z Inge nie znali. 
- Nie, Stefan. Ja już nic nie będę próbował naprawiać. Ilekroć się tego podejmowałem, tylko wszystko się pogarszało. To nie ma sensu. Od tej chwili zostawiam Inge w spokoju. Dość sprawiłem jej przykrości. To zresztą od samego początku nie miało sensu - miałem zamiar się poddać i więcej nie komplikować życia dziewczyny. Ona zwyczajnie na to nie zasługiwała. 
- Mówisz poważnie? - nie ustępuje, co wzbudza u mnie spore zastanowienie. Zwłaszcza, gdy przypominam sobie jego dzisiejszą rozmowę z Inge na skoczni. - Naprawdę nie miałbyś nic przeciwko, gdyby zaczęła się ona teraz spotykać z kimś innym? - usłyszane pytanie wprost zwala mnie z nóg. Nagle wszystko zaczyna układać mi się w absurdalną, a zarazem sensowną całość. Może Stefan postanowił wykorzystać sytuację i zająć moje miejsce? To tłumaczyło by wszystko. Nie chciałem jednak dopuścić do siebie tej myśli. Przecież on nie mógłby zrobić czegoś takiego. 
- Na pewno nie byłbym zachwycony, ale nie mam na to żadnego wpływu. Przecież my nawet ze sobą nie byliśmy. Jestem dla niej właściwie obcą osobą, którą zna zaledwie kilka dni. Może więc robić, co tylko chce i z kim chce - wzruszam ramionami, starając się zachować obojętność. 
- Zrobisz, jak uważasz. Żebyś kiedyś tylko tego nie pożałował - Stefan kończy ten temat, znikając za drzwiami łazienki. 



Wybierasz się gdzieś? - odrywam się od bezsensownego wpatrywania w sufit, gdy dostrzegam nerwową krzątaninę przyjaciela. 
- Właściwie to tak. Mam coś pilnego do załatwienia - odpowiada mi zdawkowo, co wzbudza moje podejrzenia. Przecież Stefan to jedna z najbardziej rozgadanych osób jaką znam. Zawsze opowiadający ze szczegółami co, gdzie i z kim. 
- Czyżby tą pilną sprawą było spotkanie z Inge? Widziałem was dzisiaj. Postanowiłeś skorzystać z okazji i wykorzystać moje potknięcie, co? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi - posłałem mu lodowate spojrzenie. Czując nieoczekiwaną złość i zazdrość. Nie miałem pojęcia, co się ze mną działo. 
- Oszalałeś? Nie wiem o czym ty w ogóle bredzisz. Ogarnij się w końcu - kręci z dezaprobatą głową, udając że nie wie o co chodzi. Jednak ja byłem niemal pewien, że kłamał. Zbyt dobrze go znałem. 
- W takim razie powiedz mi dokąd idziesz - nie ustępowałem. Próbując wymusić na nim powiedzenie prawdy. 
- Nie mam obowiązku ci się z niczego tłumaczyć. Ty mi się nie spowiadasz, ani z tego co robisz, ani z kim. Ja też nie zamierzam. Cześć - Stefan posyła mi pełne złości spojrzenie. Po czym wychodzi trzaskając głośno drzwiami. Jeszcze tylko tego mi brakowało, żebym stracił najlepszego przyjaciela. Jak na razie byłem na najlepszej drodze do zostania sam jak palec. W dodatku z beznadziejnymi perspektywami na przyszłość. Sfrustrowany rzucam poduszką o ścianę. Postanawiając wyjść z tego klaustrofobicznego pokoju i zaczerpnąć świeżego powietrza. 



Wracając z powrotem do hotelu po okrążeniu niemal dookoła całego miasteczka. Mój nastrój mimowolnie się poprawił. Doszedłem do wniosku, że trochę przesadziłem i nie powiniem był w taki sposób się zachowywać w stosunku do Stefana. Nie miałem przecież żadnych dowodów na potwierdzenie swoich podejrzeń. Miałem więc nadzieję, że już wrócił i będę miał okazję go przeprosić. Bardzo szybko porzucam jednak swoje postanowienie. W momencie, gdy mijam hotelową kawiarnię, która jest niemal pusta. Przez przeszklone drzwi dostrzegam dwójkę bardzo dobrze znanych mi osób, którzy w świetnych nastrojach spędzali czas w swoim towarzystwie. Nie mogłem wprost uwierzyć w to, czego byłem świadkiem. Inge i Stefan siedzili naprzeciw siebie przy jednym ze stolików, a Norweżka właśnie śmiała się z czegoś, co usłyszała od mojego wydawać by się mogło najlepszego przyjaciela. To było dla mnie jednoznaczne. Nie potrzebowałem niczego więcej. Nie wiedziałem tylko, czy bardziej zabolała mnie zdrada przyjaciela, czy też to, że Inge wydawała się być naprawdę szczęśliwa w towarzystwie Austriaka i to w taki sposób w jaki nigdy nie była przy mnie. To wszystko przypominało mi jakiś koszmar. 




💟💟💟



Krążyłam nerwowo po parterze hotelu. Wciąż nie będąc do końca zdecydowana, czy naprawdę chcę spotkać się ze Stefanem. Dobrze wiedziałam, czego pewnie będzie dotyczyć nasza rozmowa i nie byłam pewna, czy rzeczywiście chcę, jeszcze czegokolwiek dowiedzieć się o Michaelu. Podświadomie chyba bałam się, co takiego może wciąż wyjść na jaw. 
Najchętniej zupełnie zapomniałabym o jego osobie, ale to okazało się dużo trudniejsze niż sądziłam, ponieważ Austriak zupełnie zawładnął moimi myślami. Nie pozwalając skupić się na niczym innym. Nieustannie rozpamiętywałam nasz pocałunek, który był jednym z lepszych w moim życiu. Brakowało mi też naszych długich rozmów i tego jak świetnie się rozumieliśmy, mimo krótkiej znajomości. Równocześnie złośliwa podświadomość podsuwała mi wspomnienia jego widoku z Lisą, czy tych niezwykle raniących słów, które Michael ostatnio wypowiedział w moim kierunku. To wszystko nakładało się na siebie powodując w mojej głowie okropny mętlik, którego za nic nie mogłam się pozbyć. 



Mimowolnie nogi same niosą mnie jednak pod drzwi kawiarni. Nadszedł najwyższy czas, aby w końcu rozwiać pewne wątpliwości, które nie dawały mi spokoju. Nie mogłam dłużej trwać w takim zawieszeniu i opierać się wyłącznie na swoich przypuszczeniach. Nie obiecywałam sobie wiele po tej rozmowie. Liczyłam jednak, że Stefan naprawdę ma szczere intencje i wykaże się większą szczerością od swojego przyjaciela. 



- Cieszę się, że jesteś - odwracam się za siebie lekko zaskoczona. Dostrzegając uśmiechniętego bruneta. Jemu chyba nigdy nie schodził uśmiech z twarzy. 
- Jeśli mam być szczera, to do ostaniej minuty się wahałam czy tutaj przyjść. Nadal nie wiem, czy to dobry pomysł - zdradzam mu swoje wątpliwości. 
- Rozumiem. Zapewniam cię jednak, że mam szczere intencje. Możesz mi zaufać - stara się mnie przekonać, a coś w jego spojrzeniu każe mi w to wierzyć. - Wchodzimy do środka? - kiwam na potwierdzenie głową. Po czym Stefan przepuszcza mnie w drzwiach prowadzących do przyjemnie wyglądającego wnętrza kawiarni. 



- Więc o czym chciałeś za mną porozmawiać? - pytam, gdy miła kelnerka stawia przed nami dwie filiżanki z parującą herbatą. Chciałam mieć to już za sobą i na powrót znaleźć się w moim i Sophie pokoju. 
- Raczej nie trudno się domyślić, że o Michaelu. Ktoś musi w końcu wyjaśnić ci te wszystkie często niedorzeczne zdarzenia, których byłaś świadkiem, a jego nie chcesz słuchać. Inge, on naprawdę nigdy nie miał wobec ciebie złych zamiarów - zapewnia mój rozmówca z niezachwianą pewnością. 
- Śmiem w to wątpić. Czy według ciebie ktoś, kto nie ma złych zamiarów zataja istnienie swojej dziewczyny i kłamie o tym kim tak naprawdę jest? - mieszam nerwowo łyżeczką w swojej filiżance, a złość na Michaela znowu nabiera we mnie na sile. 
- Po pierwsze Lisa to jego była dziewczyna, a po drugie Michi miał swoje powody, aby nie zdradzać swojej tożsamości. On już wyjątkowo dużo razy zawiódł się na innych. Nie chciał przeżywać tego ponownie - zaintrygowały mnie te słowa. Zwłaszcza dotyczące znajomej mi już Austriaczki. 
- Ale przecież na własne uszy słyszałam, że nazwała się jego obecną dziewczyną - nie potrafiłam wyzbyć się taragających mną wątpliwości. Zbyt wiele razy zostałam w swoim życiu okłamana, aby ot tak uwierzyć w te wyjaśnienia. Na poparcie których nie miałam właściwie żadnych dowodów. 
- Mogłem się tego po niej spodziewać. To całkiem w jej stylu. Posłuchaj, Lisa to wstrętna pijawka, która jeśli się jej tylko pozwoli z uśmiechem niewiniątka wyśsie z ciebie do cna wszystko co najlepsze, a potem odejdzie. Już raz zrobiła to Michaelowi, a teraz znowu próbuje. Nie mam zamiaru jej na to tym razem pozwolić. Bez ciebie mi się jednak nie uda - Stefan wydawał się być naprawdę zdesperowany, co wprawiało mnie w coraz większą dezorientację. 
- Nic z tego nie rozumiem. Możesz trochę jaśniej? - poprosiłam. Upijając łyk rozgrzewającej herbaty. 
- Może po prostu zacznę od początku. Tak będzie najłatwiej - przez następne minuty słucham o relacji Lisy z Michaelem. Ich związku, jej niemal obsesji na punkcie jego dobrych startów oraz nagłym rozstaniu, które załamało Austriaka. To była wyjątkowo przykra i wzbudzająca współczucie historia. Przez którą żywiłam do Lisy same negatywne uczucia. W życiu bym się nie spodziewała, że musiał przez nią, aż tyle przejść. Zaczynałam też rozumieć ostrożność Michaela i jego kłamstwa na początku naszej znajomości. On po prostu się bał, że mogę okazać się taka sama, jak Lisa. Obydwoje byliśmy mocno doświadczeni przez życie, zamknięci w sobie i nieufni. Dwoje zagubionych w życiu ludzi, którzy bezskutecznie szukali szczęścia. Dopiero teraz zauważyłam, że byliśmy do siebie ogromnie podobni.



- Michael to najlepsza osoba jaką znam. On nawet muchy by nie skrzywdził. Przez co, sam często cierpi. Za nim naprawdę trudne miesiące. Jednak od momentu poznania ciebie zaczął częściej się śmiać, żartować. Po prostu odżył. Miałaś na niego zbawienny wpływ, przynajmniej dopóki prawda nie wyszła na jaw. Inge, nie wiem do końca, co jest między wami. Nie proszę cię też, abyś wyznawała mu od razu miłość. Po prostu daj mu jeszcze jedną szansę i bądź przy nim. Tak jak wcześniej. Nic więcej nie musisz robić. W innym przypadku jestem pewien, że Michi w końcu się złamie i szukając pocieszenia, wpadnie mimowolnie w macki Lisy. Ona mu nie odpuści, a on w życiu nie będzie stanowczy na tyle, aby powiedzieć jej, żeby się odczepiła. Ma na to, zbyt dobre serce - byłam rozdarta i pełna obaw, czy rzeczywiście powinnam dać temu wszystkiemu wiarę. Nie wiedziałam też, czy będę potrafiła ponownie zaufać Michaelowi. Choć niewątpliwie mocno tego pragnęłam. Gdy jednak przypominam sobie widok Lisy z tamtym chłopakiem w klubie. Szala zdecydowanie przechyla się na jedną stronę. Ta dziewczyna nie miała prawa po raz kolejny mieszać w czyimś życiu i bawić się cudzym kosztem. Doszłam też do wniosku, że może nie wszyscy są tacy sami i czasem warto zaryzykować i sprawdzić dokąd to wszystko prowadzi.



- Stefan, jesteś pewien, że Michaelowi rzeczywiście chodzi o mnie? Może to jednak są rozterki związane z Lisą? Zobaczył ją, odżyły dawne uczucia...- chciałam się ostatecznie upewnić i nie zbłaźnić, zanim zdecyduję się na poważną rozmowę z blondynem. Mieliśmy sobie dużo do wyjaśnienia. 
- Inge, jesteś chyba najbardziej wnikliwą osobą jaką dane było mi poznać. Czy ty zawsze wszystko tak analizujesz? Trochę więcej spontaniczności - widząc mój ostrzegowaczy wzrok. Podnosi obronnie ręce. - Spokojnie, nie miałem nic złego na myśli. Wracając do twojego pytania. Czy gdyby nie chodziło o ciebie, Michael teraz szalał by z zazdrości i zapewne planował morderstwo na mojej osobie? Myśląc, że próbuje mu cię odbić? Szkoda, że nie widziałaś jego miny, gdy wychodziłem na nasze spotkanie - słysząc to, wybucham głośnym i szczerym śmiechem. Po raz pierwszy od dobrych kilku dni. 
- Skąd mu się to w ogóle wzięło? - byłam tego bardzo ciekawa. 
- Sam chciałbym wiedzieć - Stefan wzrusza ramionami. Następnie pogrążamy się w o wiele lżejszej rozmowie. Austriak przy bliższym poznaniu ogromnie zyskiwał i powoli zaczynał zdobywać moją sympatię. 



- Zrobiło się późno. Nie ma sensu dłużej odwlekać tej rozmowy - zaczynam, gdy nasze filiżanki są puste. Tak samo jak i kawiarnia, w której poza nami nie było żywej duszy. W dodatku był późny wieczór, a w pamięci miałam czekające skoczków jutrzejsze zmagania drużynowe. 
- Mną się nie przejmujcie, pójdę do kogoś posiedzieć. Dam wam trochę prywatności. Tylko bądźcie grzeczni, żeby znowu trener nie musiał interweniować. Powdzenia - widząc moje zażenowanie na wspomnienie tamtego incydentu. Stefan zaczyna się śmiać. Mnie jednak w żadnym wypadku to nie bawiło. 



Pukam niepewnie do drzwi prowadzących do pokoju Austriaków. Próbując ułożyć sobie w głowie, co takiego w ogóle powinnam powiedzieć. Nie wiedziałam od czego mam zacząć. 
- Inge, co ty tutaj robisz? - Michael patrzy na mnie niezbyt przychylnie, co nie wróżyło już na samym starcie za dobrze. 
- Chciałam z tobą porozmawiać. Wpuścisz mnie? - pytam niepewnie. Wolałam, aby nasza rozmowa odbyła się bez zbędnych świadków. 
- Nie sądzę, że mamy o czym. Ale wejdź - mimo niechęci, przepuszcza mnie w drzwiach dobrze znanego mi już pomieszczenia. - Randka ze Stefanem się udała? - pyta ironicznie, gdy staję na środku pokoju. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić. 
- O czym ty mówisz? - nie podobał mi się tor, który przybierała nasza wymiana zmian. 
- Daj spokój, Inge. Nie jestem głupi. Dobrze wiem z kim przed chwilą byłaś - dostrzegam spore rozczarowanie i ból w jego oczach. 
- To wcale nie jest tak... - nie pozwala mi dokończyć, wtrącając mi się w kolejne słowo. 
- Nie chcę słuchać tych tłumaczeń. Nic mnie one nie obchodzą. Na moje błogosławieństwo jednak nie liczcie - Michael odwraca się w stronę okna. Wyraźnie nie chcąc na mnie patrzeć. 
- Czy ty w końcu pozwolisz mi dojść do słowa i przestaniesz tworzyć te swoje teorie spiskowe? - zirytowana jego zachowaniem. Zbliżam się do niego. Stając tuż za jego plecami. Zmuszając, aby się do mnie odwrócił. 
- To nie są żadne teorie spiskowe - mruży gniewnie oczy. Wpatrując się w moje. Walczyliśmy ze sobą na spojrzenia. Żadne nie miało zamiaru pierwsze odpuścić. 
- Uciszysz się w końcu? - zaczynało to przypominać jakąś komedię. 
- Nie, bo wiem co... - nie wytrzymuję. Zamykając mu usta jedynym skutecznym sposobem, czyli pocałunkiem. Kiedy nasze wargi stykają się ze sobą, znów czuję ten przepływ niewytłumaczalnych impulsów po całym moim ciele, a świat sprowadza się tylko do jednej osoby. Michael opiera swoje ręce na mojej talii, przyciągając mnie bliżej siebie i zdecydowanie pogłębiając nasz pocałunek, który przepełniony jest złością, tęsknotą, pragnieniem siebie nawzajem i tysiącem innym emocji, które nami targają. W końcu, gdy zaczyna brakować nam powietrza odsuwam się od niego z uśmiechem. 



- Czy teraz możemy nareszcie ze sobą porozmawiać, jak normalnie ludzie? Chyba dość już tej dziecinady, którą zaserwowaliśmy wszystkim w ostatnich dniach - biorę go za rękę. Siadając na jedym z wolnych łóżek. 
- Nic już z tego nie rozumiem - Michael był kompletnie zszokowany. Nie mogłam mu się zresztą dziwić. Jeszcze kilkanaście minuty temu nie chciałam go znać, a teraz całowałam, jak gdyby nigdy nic. 
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Po pierwsze nic nas ze Stefanem nie łączy i nigdy nie połączy, jasne? Owszem, spotkaliśmy się, ale tylko po to, aby namówić mnie do rozmowy z tobą. Powinieneś być wdzięczny za takiego przyjaciela. Mam więc nadzieję, że potem mu podziękujesz i przeproszisz za te niedorzeczne podejrzenia - Michael kiwa posłusznie głową. Wciąż jednak niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc. - Po drugie wiem, że Lisa to twoja była dziewczyna. Przepraszam, że wcześniej nie dałam ci tego wyjaśnić, ale byłam tak wściekła, że nic do mnie nie docierało - miałam świadomość, że od zawsze byłam stanowczo zbyt impulsywna. To była jedna z moich najgorszych wad. 
- To ja ciebie przepraszam. Za wszystko, a już zwłaszcza za te okrutne słowa, które wypowiedziałem w twoim kierunku - łączy niepewnie ze sobą nasze dłonie. Splatając je ze sobą. 
- To już nieważne. Nie będę cię jednak okłamywać, że nie były bardzo bolesne. Tak samo, jak twoje klamstwa. Rozumiem jednak, że miałeś do nich ważny powód. Chcę jednak, abyś wiedział, że dla mnie naprawdę nie ma żadnego znaczenia czym zajmujesz się na codzień. Liczy się tylko to jaki jesteś, rozumiesz? - próbowałam sprawić, aby w to uwierzył i nigdy więcej nie zwątpił. 
- Wiem o tym. Właściwie chyba wiedziałem od naszego pierwszego spotkania, ale nie wiedziałem już, jak mam to wszystko odkręcić. Naprawdę chciałem wyznać ci prawdę, ale bałem się, że nie będziesz chciała mnie znać. Co i tak nastąpiło - Michael spuszcza głowę. Nasza sytuacja była dla niego tak samo trudna, jak dla mnie. Przeżywał wszystko równie mocno, co udowadniało mi, że niczego nie udawał, ani tym bardziej nie grał. 
- Ja też nie zachowałam się do końca fair. Nie dałam ci się z niczego wytłumaczyć. Uważając, że wiem wszystko najlepiej. Ale kiedy na każdym kroku jest się okłamywanym po jakimś czasie ma się tego po prostu dość - starałam się usprawiedliwić. 
- Coś o tym wiem - Michael przytula mnie lekko do siebie. - Mnie możesz jednak zaufać. Przysięgam, że nigdy więcej już cię nie okłamię. Pozwól pomóc sobie odzyskać wiarę w ludzi - szepcze mi do ucha, a ja powoli zaczynam się temu poddawać, choć strach ciągle czaił się w zakamarkach mojego umysłu. Postanowiłam tym razem się jednak go nie słuchać. Mając nadzieję, że tego nie pożałuję. 
- Obiecujesz, że mnie nie zawiedziesz? - pytam ledwo słyszalnie. 
- Obiecuję - zapewnia, a ja bardziej niż kiedykolwiek wcześniej chciałam w to wierzyć. 



- Co teraz będzie? - Michael zastanawia się, bawiąc moimi włosami, gdy leżymy przytuleni do siebie. 
- Nie wiem. Pozwólmy toczyć się temu, co jest między nami samoistnie. A tak poza tym z chęcią wybrałabym się do naszej kawiarni. Brakuje mi naszych rozmów. W hotelu o ile jeszcze towarzystwo mają w miarę dobre, o tyle kawę mają fatalną. Nie uważasz? - obydwoje zaczynamy się śmiać. Czując się wspaniale w swojej obecności. 
- W pełni się z tobą zgadzam. Pojutrze mam wolny dzień. Wtedy na pewno cię tam zabiorę - całuje mnie czule w czoło. Uwielbiałam te chwile czułości między nami. Dawały mi poczucie, że naprawdę byłam dla niego ważna. 



- Powinnam iść do siebie. Dochodzi północ - próbuję wyswobodzić się z ramion Michaela, zanim do reszty ogarnie mnie senność. 
- Musisz? Nie możesz zostać? - prosi błagalnie. Nie chcąc się ze mną rozstawać. Zresztą tak samo, jak ja z nim. 
- Sophie będzie się martwić, a i Stefan musi gdzieś spać. Poza tym ktoś ma jutro ważne zawody, zapomniałeś? - żadne z naszej trójki nie czułoby się komfortowo, gdybym tutaj została na noc.
- Będziesz trzymała za nas kciuki? - pyta z urzekającym uśmiechem. 
- Może... Jeszcze się zastanowię - droczę się z nim. - Dobranoc, Michi. Widzimy się jutro - całuję go w policzek na pożegnanie. 
- Dobranoc - zatrzymuje mnie tuż przy drzwiach. Składając ledwie wyczuwalny pocałunek na moich ustach. Wychodzę na hotelowy korytarz przepełniona radością jakiej, już od bardza dawna nie odczuwałam. Mając nadzieję, że od teraz wszystko już będzie dobrze. 





_________
Jest tu jeszcze ktoś?
Chyba mogę powiedzieć, że powoli wracam do pisania. Nie obiecuję jednak, że rozdziały będą pojawiać się regularnie ze względu na natłok obowiązków i brak czasu. Postaram się jednak częściej coś tutaj dodawać niż do tej pory. 
Chciałabym życzyć Wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku.